W autobusie jak w bydlęcym wagonie

14

PIASECZNO Pasażerowie narzekają na warunki jazdy w bezpłatnej linii autobusowej P1. – To co się dzieje w  godzinach szczytu urąga godności człowieka – denerwuje się pan Krzysztof. – Tłok i ścisk jak w bydlęcym wagonie

– Te autobusy w ogóle nie są przystosowane do przewozu tak dużej liczby pasażerów – uważa pan Grzegorz, który przysłał nam zdjęcie zatłoczonego autobusu linii P1. – Kiedy wsiada tyle ludzi tył tego busa szoruje po asfalcie, a gdy pokonuje zakręty sprawia wrażenie jakby miał się zaraz rozlecieć. Gmina powinna zaostrzyć wymagania i zapewnić wygodniejsze autobusy – uważa nasz czytelnik.

AB

WPI TAXI Piaseczno

14 KOMENTARZE

  1. HA HA! To ten bus w ogóle jeździ? Dobrze go zobaczyć chociaż na zdjęciu. Poza godzinami szczytu chyba w ogóle nie kursuje… Ciekawe czy w godzinach szczytu jest punktualny. Ludzie co Wam nie pasuje, możecie przecież zawsze chodzić pieszo, burmistrz Was do tego wręcz zachęca, a Wy nie potraficie tego nawet docenić…

    • Tak serio, to przydałaby się jakaś inspekcja… Burmistrza nie obchodzą problemy mieszkańców, wygodny pan zapewne punkt 16 wraca sobie wygodnie do domku, a wszystkich pozostałych wracających z Warszawy ma w…

  2. jak by to był biznes prywatny / to już dawno by INSPEKCJE TRANSPORTU DROGOWEGO poprosili o kontrole // ————-pisać do nich pisać pokazywać fotki !

  3. Był przetarg jak najtaniej to co się ludzie dziwicie…. burmistrz doskonale wiedział jakie auta jeżdżą bo sam uczestniczy w układaniu specyfikacji chcecie tanio to tak zawsze będzie.

  4. Kiedy podano do wiadomości, że linia 709 (czasowo, ale może i na stałe) przestanie dojeżdżać do dworca PKP, byłem przekonany, że zostanie zapewniona porządna komunikacja zastępcza, zapewniająca pasażerom szybki dojazd do centrum miasta. Oj, naiwny, naiwny… Okazało się, że mamy komunikacyjną paranoję i powrót do czasów sprzed kilkudziesięciu lat.

    1) Szczególnie w godzinach szczytu 709 ruszający spod dworca co parę minut już na starcie był pełny. Do pasażerów z rozległych okolic dworca PKP dochodziło dużo osób wysypujących się z pociągów (głównie młodzież, ale nie tylko). Teraz mamy malutkie busiki jeżdżące rzadziej, a w dodatku w różne strony. To jakieś kuriozum, ale linia P-1 jeździ na różnych trasach. Trzeba uważać i dobrze się orientować, żeby nie wsiąść w coś, co nazywa się tak samo, ale jedzie w inną stronę. Czy ktokolwiek w gminie jest w stanie wyjaśnić, dlaczego to wszystko nazywa się P-1, a nie np. P-1 i P-3, w zależności od trasy, na której się porusza?

    2) Ponieważ skomunikowanie dworca PKP z „miastem” jest tak fatalne, to wiele osób zasuwa na piechotę, jak kilkadziesiąt lat temu. Gmina i ZTM mają to oczywiście w głębokim poważaniu, bo kto tam będzie się dziadostwem przejmował? Nie chcesz zasuwać pieszo, to sobie kup samochód…

    3) Niektórzy z tych, którzy wcześniej korzystali z 709 przy stacji PKP, teraz z konieczności próbują jeździć do „miasta” autobusami linii 727 albo busikami jeżdżącymi od strony Zalesia Dolnego. W godzinach szczytu jest jeszcze z dojazdem jako tako (chociaż niektóre busiki nie mają zwyczaju zatrzymywania się przy Pomorskiej lub na wiadukcie – kierowcy „olewają” machających na nich pasażerów i jeżdżą, jak chcą, co powinno chyba zainteresować wydział komunikacji w gminie i ZTM), ale poza godzinami szczytu wszystko to b. rzadko kursuje. Oczywiście wszystko to kursuje bez żadnego związku z oficjalnym rozkładem jazdy, co akurat można zrozumieć, bo cóż niby mają zrobić kierowcy tkwiący w korkach? W każdym razie wybieranie się na konkretną godzinę nie ma sensu – trzeba po prostu iść i czekać, aż coś przyjedzie i zechce się łaskawie zatrzymać. A jek się zatrzymać nie zechce, to czekać dalej. Może następny będzie łaskawszy…?

    4) Największy „hardkor” dla mieszkańców okolic dworca PKP (np. z kilkutysięcznego osiedla Orężna) oraz pasażerów PKP jest jednak w soboty, niedziele i inne dni świąteczne. Wtedy te okolice są praktycznie odcięte od świata, bo wszelkie „środki komunikacji publicznej” jeżdżą bardzo rzadko. Jakikolwiek „wypad na miasto” (chociażby po to, żeby odwiedzić groby bliskich na cmentarzu na Julianowskiej) staje się wtedy dla niezmotoryzowanych mieszkańców osiedla Orężna morderczą eskapadą. No bo niby po co bydłu dobra komunikacja w weekendy? Jak do roboty, to jeszcze, ale w weekendy siedźcie, ćwoki, w domach i oglądajcie telewizję, zamiast się gdzieś włóczyć. A jak nie, to na piechotę, jak po wojnie…

    • Nie no, serio tak jest? Jednorazowa wycieczka do i z Warszawy na normalnym bilecie to koszt minimum 14 zł (z Centrum Piaseczna, do którego trzeba najpierw dojść pieszo z rzeczonego osiedla Orężna, bo busy zastępcze to jedno wielkie kłamstwo i bujda). Ci co mają bilety miesięczne, to jeszcze jeszcze, wsiądą do KM (tam honorują dopiero od biletu dobowego wzwyż, a jednorazowe bilety KM są już całkiem nieopłacalne) i po sprawie, ale przy okazjonalnych wyjazdach do Wawy i mimo wszystko wybraniu ZTM, jest to skomplikowane i drogie. Dlatego też wygodniej i taniej jechać samochodem i zaczopować tą wieś…

      Gdyby chociaż było to SKM albo wprowadzili na czas remontu honorowanie biletów ZTM w KM poczynając od 90-minutowego przesiadkowego, ale po co, teraz będą się babrać po najniższych kosztach pół roku, a za rok przy remoncie Dworcowej pewnie okrągły rok…

      727, to linia widmo. O ile ma się szczęście i natrafi się na autobus przy Metrze Wilanowska, który odjedzie punktualnie, tak w Piasecznie, a szczególnie w kierunku do Warszawy, to punktualność sobie, a rozkład sobie… Dobrym pomysłem byłoby też właśnie zwiększenie ilości kursów linii 727, w zastępstwie za 709, którą zawiesiliby całkowicie na czas remontu…

    • Żeby te gówniane busiki jeżdżące spod stacji PKP mogły zastąpić autobusy linii 709 (pakowne przegubowce!), to musiałyby odjeżdżać spod stacji co 1 lub 2 minuty, a nie co 20 – 30 minut, więc musi być „masakra”. W dodatku te busiki jeżdżą jakimiś pokrętnymi trasami – dookoła i „z dupy strony”, zamiast dowozić ludzi najkrótszą trasą w najbliższe okolice pętli linii 709 i ewent. 710, gdzie pasażerowie mogliby się szybko przesiąść, bo przecież większość z nich jedzie dalej – głównie w kierunku Warszawy, ale też i Konstancina.
      W dodatku słychać, że 709 już nie powrócą na starą trasę i będą jeździć tak, jak teraz – z pętlą na Szkolnej, bo mieszkańcom bloków i ZTM-owi nie pasuje, żeby jeździły aż do stacji PKP. Tysiące mieszkańców terenów wokół stacji PKP (a także dojeżdżających koleją do Piaseczna) musi się więc oswoić z myślą, że będą mieć komunikację jak w Polsce C, chociaż przecież są także mieszkańcami Piaseczna i tu płacą podatki. W XXI wieku będą popierdalać do miasta na piechotę jak w średniowieczu.
      Ciekawe, czy przy okazji kolejnych wyborów samorządowych pan Putkiewicz znów będzie się uwijał na stacji PKP, zabiegając o głosy wyborców, tak, jak ostatnio? Mojego głosu, misiu, z pewnością nie dostaniesz. Myślę, że wielu innych także.

    • Na tzw. „Osiedlu Orężna” mieszkam kilkadziesiąt lat. Ten teren zawsze był traktowany przez władze jak piąte koło u wozu. Kiedyś pewnie dlatego, że nikt ważny tu nie mieszkał. Ludzie sprowadzali się tu z różnych okolic Polski, kupowali działki, budowali domy i za wszystko musieli sami płacić – nie tak jak mieszkańcy bloków, którzy dostawali mieszkania za 10 czy 20% ich wartości. Tu, jak dach przeciekał, to nie dzwoniło się do spółdzielni, żeby naprawili – samemu za naprawę trzeba było zapłacić. Za takie zdobycze cywilizacji, jak telefon, gaz czy wodociąg też trzeba było płacić – wszystkie te inwestycje odbywały się za pomocą tzw. komitetów społecznych (a zbudowane za pieniądze mieszkańców linie później, po zmianie ustroju, za friko przejęły prywatyzowane firmy). Telefony czy gaz wcześniej były na peryferyjnych wsiach, niż tutaj – bo dla wsi były specjalne fundusze, a o takie peryferyjne obszary miejskie nikt nie dbał. Przez wiele lat drogi tu były gruntowe, co przy tutejszej glebie oznaczało, że po deszczu człowiek wychodził stąd ubrechany po kolana w błocie. Jak ktoś pracował w W-wie, a nie daj Boże w biurze, to dzień w pracy musiał rozpoczynać od wielkiego czyszczenia się, żeby móc się ludziom na oczy pokazać. No i komunikacja ze światem była oczywiście fatalna – do „miasta” chodziło się na piechotę. Jak planowano linię trolejbusową z W-wy do P-na, to w początkowych założeniach było, że miała ona mieć pętlę przy dworcu PKP (jak tu się wtedy ludzie z tego cieszyli!), ale później przyjęto wersję bardziej oszczędnościową i zrobiono końcowy przystanek przy Szkolnej. Jak wielu innych pracowałem w W-wie i to w okolicach, gdzie dojazd pociągiem nie bardzo pasował, więc codziennie z rana 3 km na piechotę do trolejbusu, a po pracy to samo…
      Od tamtych czasów trochę się poprawiło, ale znam parę osób, które codziennie, bez względu na porę roku i pogodę jeżdżą po parę kilometrów do pracy do „miasta Piaseczna” rowerami albo chodzą na piechotę – a przecież są mieszkańcami tegoż Piaseczna i na funkcjonowanie tego miasta i jego władz płacą podatki! Do pracy przyjeżdżają ubrechani, więc muszą się tam przebierać (akurat moi znajomi mają taką możliwość – ciekawe, jak sobie radzą ci, którzy takiej możliwości nie mają?). Nie ma żadnej komunikacji publicznej dla rozległych obszarów Osiedla Orężna czy Zalesia Dolnego, co wymusza jeżdżenie samochodami . Jak kto nie ma – na piechotę albo rowerem. Ludziom starszym, niepełnosprawnym, chorym pozostaje siedzenie w domu. Przez jakiś czas były przynajmniej autobusy linii 709 dojeżdżające do stacji PKP, a teraz znów jak 50 czy 60 lat temu… A nastawienie nowych, demokratycznych i „obywatelskich” władz do tutejszych mieszkańców najwyraźniej też takie same, jak 50 czy 60 lat temu…

  5. burmistrz sam sobie przeczy, bo najpierw narzeka, że za dużo samochodów jeździ do centrum – dlatego będą utrudniać poruszanie samochodami zmieniając główne ulice w podporządkowane. Tylko jak ludzie mają się dostać nie samochodem jak komunikacji zbiorczej nie ma? Z torbami zakupów i dziećmi nie jest tak łatwo przejść kilka kilometrów.

  6. Może milicja,albo krokodyle by się zainteresowali stanem technicznym tych rzęchów?
    Kilka dni temu w jednym z pojazdów paliły się wszystkie kontrolki, w tym od hamulców.

  7. Fatalna retoryka… Kto to pisze? W wagonach bydlęcych to był tłok jak wożono nimi ludzi do obozów zagłady a nie w wagonach poprostu. Zmień to bo cienko wyszło…

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wprowadź komentarz !
Podaj swoje Imię