PIŁKA NOŻNA, A KLASA, SPARTA II JAZGARZEW – MKS II PIASECZNO 2:1 W obecnym sezonie oba zespoły mają zupełnie inne cele. Sparta, będąca liderem trzeciej grupy warszawskiej A klasy, nie ukrywa tego, że chciałaby awansować do ligi okręgowej. Drugi zespół biało-niebieskich koncentruje się z kolei na zapewnieniu sobie spokojnego utrzymania. Po porażce w Chylicach zawodnicy Karola Matulki musieli w tym meczu sięgnąć po trzy punkty jeśli chcieli pozostać na pierwszym miejscu w tabeli
W pierwszych minutach spotkania gra toczyła się głównie w środku pola, choć coraz bardziej widoczna była optyczna przewaga ze strony gospodarzy. Mniej więcej w 20. minucie meczu w Wólce Kozodawskiej zaczęło padać, co nie pozostało bez wpływu na jakość gry, bo – z jednej i z drugiej strony – brakowało naprawdę dogodnych sytuacji do objęcia prowadzenia.
Sparta najgroźniejsza była ze stałych fragmentów gry. W 23. minucie blisko gola był Wojciech Gajownik, po dobrym dośrodkowaniu z rzutu wolnego od grającego trenera pierwszego zespołu z Jazgarzewa Marka Gołębiewskiego. Jego uderzenie głową minęło jednak w pewnej odległości bramkę Piaseczna. Kolejna dobra sytuacja dla Sparty wzbudziła natomiast spore kontrowersje. Łukasz Kania ścigał się do piłki z bramkarzem Piaseczna i zaatakował ją agresywnie wyprostowaną nogą – niestety oprócz futbolówki trafił również przy okazji w interweniującego golkipera. Sędzia pokazał mu żółtą kartkę, choć ławka rezerwowych gości zdecydowanie domagała się czerwonej. Byłaby to jednak chyba zbyt surowa kara dla, słynącego z twardej i zdecydowanej gry, Kani, który jednak w tej sytuacji nie chciał zrobić krzywdy Konradowi Drązikowskiemu, a po prostu zdobyć gola. Ten sam zawodnik miał zresztą jeszcze jedną okazję tuż przed przerwą, ale jego płaskie uderzenie zza pola karnego było niecelne.
Na gole i większe emocje w tym spotkaniu trzeba było poczekać do drugiej połowy. W 50. minucie przewaga gospodarzy przyniosła wreszcie wymierny efekt. Po precyzyjnym dośrodkowaniu z rzutu wolnego Gołębiewskiego piłkę na wślizgu uderzył Mateusz Keller i zrobiło się 1:0. Kolejna bramka padła niespełna 10 minut później. Po podaniu Kani piłkę w ekwilibrystyczny sposób uderzył w polu karnym Keller, ta odbiła się jeszcze od słupka, a z najbliższej odległości do siatki dobił ją Filip Lubański. Sparta nie zamierzała na tym bynajmniej poprzestać. Po akcji Gajownika szansę po raz kolejny miał Kania, ale także i tym razem nie potrafił pokonać bramkarza rywali. W 63. minucie nie wytrzymał z kolei szkoleniowiec biało-niebieskich Bartosz Kobza, który – po głośnym wyartykułowaniu swojej oceny pracy arbitra – został przez niego odesłany na trybuny. Ostatnie słowo tym meczu należało jednak do Piaseczna. W 84. minucie, po jednym z nielicznych błędów defensywy Sparty, sam na sam z Mateuszem Jaworskim wyszedł Mateusz Krupnik i świetnym uderzeniem po długim rogu nie dał mu najmniejszych szans na skuteczną interwencję.
Mały derby w A klasie wygrała ostatecznie drużyna z Jazgarzewa, ale już w najbliższą sobotę o godzinie 11, w ramach rozgrywek czwartej ligi, zmierzą się ze sobą pierwsze drużyny Sparty i Piaseczna. Gospodarzem zawodów będą tym razem biało-niebiescy.
Grzegorz Tylec
Bartosz Kobza, trener MKS II Piaseczno
Grając przeciwko wzmocnionemu pierwszym zespołem Jazgarzewowi wydaję mi się, że ten mecz jest na plus. Wynik nie, ale sam mecz na plus. Chłopaki zaprezentowali dziś pozytywne podejście i będziemy dalej spokojnie walczyć. Cieszymy się bardzo, że Mateusz Krupnik strzelił bramkę, ale niestety nic to nam nie dało. Szkoda trochę tej pierwszej połowy, bo uważam, że sędzia nie dojechał dzisiaj na mecz. Sytuacja z bramkarzem i faul na Kościanku miały wpływ na wynik. Doświadczeni rywale przestraszyli nas dzisiaj trochę walką, ale sędzia powinien tego pilnować, bo taką grą można sobie zrobić krzywdę na długi czas.
Karol Matulka, trener Sparty II Jazgarzew
W pierwszej połowie mieliśmy dwie sytuacje z głowy. Jak były dziś stałe fragmenty, to z jednej i drugiej strony, przy takim wietrze i przy takiej pogodzie, pachniało to bramką. Bramka dla Piaseczna, które zagrało bardzo ambitnie, też padła po obcince naszego zawodnika. Uważam, że wynik jest sprawiedliwy, choć mogliśmy strzelić jeszcze kilka bramek. Gdybyśmy dziś nie zagrali jednak na 100 procent ambicji, to myślę, że ten wynik mógłby być na pewno inny i to nie w naszą stronę. Chłopaki dali z siebie wszystko. Awans? Jak się uda, to się uda – jak się nie uda, to się nie uda… Mogą się jeszcze zdarzyć trzy takie mecze jak ten w Chylicach i się nie awansuje. To jest tylko piłka.