GÓRA KALWARIA Kierownictwo Polsportu odniosło sądowe zwycięstwo w sporze z gminą i liczy, że to pozwoli na utrzymanie 200 miejsc pracy na terenie przy ul. kard. Wyszyńskiego
W czerwcu minionego roku, na sesji rady miejskiej prezes i wiceprezes liczącej przeszło 90 lat Fabryki Artykułów Turystycznych i Sportowych zapowiedzieli, że jeśli włodarze nie zmienią zapisów planu zagospodarowania przestrzennego dla obszaru miasta, na którym znajduje się zakład, grozi to likwidacją dużej części jego działalności.
– Na tym terenie pracuje około 200 osób. Kiedy przygotowaliśmy projekty odbudowy obiektów, które są na granicy śmierci technicznej, okazało się, że uchwalony 5 lat temu plan uniemożliwia nam realizację inwestycji mogących znacząco oddziaływać na środowisko – tłumaczy Marek Litwiniec, wiceprezes spółki. – Chcielibyśmy przynajmniej móc w tym miejscu utrzymać naszą aktualną działalność. Obecnie nie możemy użytkować części z naszych obiektów, ponieważ leje się do nich przez dach. Z takim planem nie otrzymany pozwolenia na przeprowadzenie inwestycji – tłumaczy.
Polsport chciałby zainwestować przede wszystkim w lakiernię, galwanizernię i spawalnię. – Jednak obecnie nie możemy nawet postawić magazynu – przekonuje wiceprezes.
Gmina nieobecna w sądzie
Podczas czerwcowej sesji przewodniczący rady miejskiej Zenon Nadstawny zapewniał, że władze „nie chcą robić kuku” zakładowi i poradził, żeby zarząd Polsportu zwrócił się do burmistrza (nieobecnego na sesji) o zmianę planu. Z kolei radny Andrzej Posiewka wytykał, że spółka nie walczyła o swoje, kiedy plan był uchwalany. – Nie wiem, czemu burmistrz nie uwzględnił w planie działalności fabryki. Nie potrafię też powiedzieć, czemu Polsport się wówczas nie odwoływał, mnie w jego zarządzie wtedy nie było – odpowiadał wiceprezes firmy.
Ostatecznie gmina odmówiła zakładowi wszczęcia procedury zmiany planu, dlatego kierownictwo firmy w lipcu zaskarżyło zapisy uchwały do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Dwa tygodnie temu WSA wydał orzeczenie, które jest na rękę Polsportowi (uchyla część niekorzystnych dla niego zapisów planu). Gmina ma przy tym wypłacić producentowi sprzętu sportowego 790 zł tytułem zwrotu kosztów postępowania. Co ciekawe, na sali sądowej ratusza nikt nie reprezentował. – Według mnie, nastąpiło zaniedbanie. Wyjaśniam sprawę – komentuje burmistrz Dariusz Zieliński.
Dojdzie do ugody?
Czy władze gminy zamierzają zaskarżyć niekorzystne dla siebie orzeczenie? – Decyzję podejmiemy po otrzymaniu pisemnego uzasadnienia wyroku – ucina temat gospodarz gminy.
Marek Litwiniec liczy, że samorząd w imię dbania o miejscowych pracodawców i podatników zaniecha kontynuacji sporu sądowego. – Podejmiemy rozmowy z władzami na ten temat. Jesteśmy lokalnymi patriotami i chcielibyśmy móc kontynuować produkcję, a być może ją rozwinąć – tłumaczy.