PIASECZNO Beatriz Blanco jest artystką niezwykle egzotyczną, jak na polskie warunki. Pochodzi z dalekiej Wenezueli, a do naszego kraju przyjechała na studia muzyczne w czasach stanu wojennego. W jej oryginalnej twórczości przejawiają się liczne motywy tęsknoty za ojczyzną
Okazją do spotkania z publicznością w Kolonii Artystycznej w Zalesiu Dolnym było wydanie debiutanckiej płyty Beatriz Blanco. Mieszkająca na co dzień w Piasecznie artystka, wspólnie z pasjonatem nagrań analogowych Wojckiem Czernem, zrealizowała niezwykle ciekawy i oryginalny projekt. Wspólnie przygotowali album, który jest maksymalnie wiernym i minimalistycznym zapisem twórczych działań piosenkarki. Cel był prosty: utrwalić na płycie piosenki wykonywane jak na koncertach – bez cięć, poprawek i wyborów najlepszych fragmentów kilku wersji. A trzeba podkreślić, że są to utwory oszczędne w formie – Beatriz śpiewa i sama sobie akompaniuje, ale za to wypełnione po brzegi emocjami. Część z nich jest autorstwa znanych i cenionych kompozytorów muzyki latynoamerykańskiej (m.in.Violety Parry), a część napisała sama artystka. Zwraca również uwagę wyjątkowe wydanie samego albumu, którego książeczka ma formę origami.
W trakcie koncertu Beatriz nie tylko grała i śpiewała, ale i sporo opowiadała o każdej kolejnej kompozycji. Niektóre z nich, te nieco luźniejsze w treści, poświęcone były latynoskiemu stylowi życia, ale esencję płyty i obecnych występów stanowi miłość – tyle że nie do konkretnej osoby, ale do kraju. Piosenkarka, grając na tradycyjnym cuatro (instrumencie strunowym wywodzącym się z Portoryko) z przejęciem opowiadała o trudnej sytuacji politycznej, jaka panuje obecnie w Wenezueli.
– W tej chwili mam poczucie, że ta Wenezuela ukochana, wytęskniona i wyśpiewana może przestać istnieć – podkreślała artystka. – Uczucie, że kraj i ludzie, których się kocha mogą odejść na zawsze wywołuje najstraszliwszą tęsknotę. Próbowałam ją wyrazić i tak powstały moje utwory, z których kilka znalazło się tutaj.
Grzegorz Tylec