PIASECZNO Gdy rankiem 24 lipca na drodze wojewódzkiej 722 mężczyzna jadący hondą civic uderzył w koparkę wydawało się, że nikomu nie stała się krzywda. Niestety 27-letni kierowca po kilku godzinach zmarł. Dlaczego nie trafił do szpitala?
– Nic się nikomu nie stało – usłyszeliśmy od naszego reportera, który dotarł na miejsce wypadku gdy droga była wciąż zablokowana.
– Prawdopodobnie wydarzenie zostanie zakwalifikowane jako kolizja – usłyszeliśmy od kom. Jarosława Sawickiego z Komendy Powiatowej Policji w Piasecznie.
– Wydawało się, że nic mu nie jest – mówi jeden ze świadków o 27-latku, który za spowodowanie kolizji został ukarany mandatem. – Był trochę blady i przygaszony. Nawet jeden z policjantów zapytał czy dobrze się czuje, a on odpowiedział, że wszystko w porządku poza tym, że przeżył duży stres.
Jak udało nam się ustalić mężczyzna podjechał lawetą do Piaseczna, skąd przesiadł się do taksówki i wrócił do domu. Nikt nie podejrzewał, że jego stan jest aż tak zły. Po powrocie do domu młody kierowca zmarł.
Dlaczego karetka nie zabrała go do szpitala? Pod naszym artykułem pojawiło się dużo domysłów i spekulacji. O oficjalną odpowiedź zwróciliśmy się do firmy FALCK Medycyna Sp. z o.o., której karetka była na miejscu wypadku.
– 27-letniemu kierowcy pojazdu udzielono pomocy medycznej w miejscu wypadku – informuje rzecznik prasowy Wojciech Jóźwiak. – Mężczyzna, po przekazaniu informacji o stanie zdrowia, świadomy możliwości zagrożenia zdrowia lub życia na proponowane przewiezienie do szpitala nie wyraził zgody – dodaje rzecznik.
Tymczasem drugi uczestnik wypadku, operator koparki, po udzieleniu pomocy medycznej został przewieziony do placówki szpitalnej.
Adam Braciszewski