LESZNOWOLA Ola Błachno, mieszkanka Nowej Iwicznej, jest niezwykle utalentowaną wokalistką, skrzypaczką i kompozytorką młodego pokolenia. Na koncie ma już swoją pierwszą płytę („How to be me”) oraz sukcesy na licznych konkursach i festiwalach. Oprócz muzyki tworzy również wiersze i teksty piosenek. Obecnie mieszka w Berlinie, ale niedawno odwiedziła swoje rodzinne strony i wystąpiła z Koncertem Wiosennym w GOK Lesznowola (nagranie występu można obejrzeć na Facebooku GOK Lesznowola)Z Olą Błachno o jej życiowych pasjach rozmawia Grzegorz Tylec
Kiedy odkryłaś w sobie muzyczne zainteresowania?
Właściwie to nie ja je odkryłam. Byłam dzieckiem lubiącym śpiewać i tańczyć. Pani Grażyna Machnicka, która uczyła mnie muzyki w szkole podstawowej zwróciła uwagę moim rodzicom na moją muzykalność, która, wydaje mi się, przejawiała się wtedy w czystym śpiewaniu. Mnie jedynie zapytano czy chciałabym chodzić do szkoły muzycznej, za co jestem bardzo wdzięczna… i tak już zostało.
Czym jest dla ciebie jazz? Dlaczego szczególnie pokochałaś właśnie ten gatunek muzyki?
Jazz jest dla mnie pasją, energią, radością, spontaniczną interakcją pomiędzy muzykami, elastycznością oraz szybką reakcją na to, co się w danym momencie dzieje na scenie. Dość długo nie znałam jazzu. Po raz pierwszy zetknęłam się z tym rodzajem muzyki na Międzynarodowych Warsztatach Jazzowych w Puławach. Wtedy naprawdę nie miałam pojęcia, co to za twór. Urzekły mnie jednak jam sessions, na których codziennie siedziałam do białego świtu. Pewnego wieczoru poprosiłam przyjaciółkę, z którą pojechałam do Puław, aby zapisała coś na kartce. Zapisała na niej datę, a przy niej zdanie, w którym wyraziłam chęć, a właściwie pewność, iż zostanę wokalistką jazzową. Wtedy brzmiało ono absurdalnie, ale po latach widać, że moje pragnienie było na tyle silne, że teraz udaje mi się je codziennie urzeczywistniać.
Oprócz jazzu wykonujesz również muzykę popularną. Jak wspominasz udział w konkursach poświęconych Czesławowi Niemenowi i Jackowi Kaczmarskiemu?
Bardzo dobrze wspominam te konkursy i festiwale, gdyż dzięki nim poznałam lepiej twórczość tych artystów. Myślę, że większość osób śpiewa różnorodne rzeczy i to jest piękne. Uważam, że powiedzenie sobie, że śpiewam tylko jazz/pop/rock byłoby przejawem dość ograniczonego myślenia. Lubię rozwijać się jako muzyk, a rozwój to również poznawanie literatury muzycznej – Bacha, Verdiego, Niemena czy też Billie Eilish. Wszystko może nas inspirować i rozwijać.
Jesteś też skrzypaczką. Dlaczego wybrałaś właśnie ten, niezwykle wymagający, instrument jakim są skrzypce?
Po raz kolejny muszę powiedzieć, że to nie do końca był mój wybór. To raczej skrzypce wybrały mnie. Po prostu powiedziano mi i moim rodzicom, że mam bardzo dobry słuch muzyczny, dlatego zaproponowano mi skrzypce. Zdarzyło mi się myśleć w przeszłości: „szkoda, że nie gram na fortepianie”, ale jestem również wdzięczna, że gram na skrzypcach, ponieważ ten instrument wykształcił moją dokładność jeśli chodzi o brzmienie i intonację. Wykształcił również moją pamięć muzyczną, wrażliwość na melodię oraz… cierpliwość.
Czy teksty, które piszesz, są dla ciebie równie ważne jak muzyka?
Tak, zarówno muzyka jak i tekst są dla mnie ważne. Gdyby nie były, śpiewałabym tylko wokalizy i improwizacje, które są tak popularne w jazzie. Nie musiałabym dodawać słów, jednakże osobiście lubię (poza warstwą muzyczną) mieć do przekazania również jakąś wiadomość werbalną. Mam nadzieję, że tym samym w bardziej dostępny sposób uda mi się dotrzeć do publiczności bądź odbiorcy, któremu często łatwiej zrozumieć przekaz słysząc słowa.
W 2019 roku ukazała się twoja debiutancka płyta „How to be me”. Znajdują się na niej cztery autorskie kompozycje. Planujesz już kontynuację albumu?
Myślę o wydaniu nowej płyty, ale trudno mi powiedzieć na ile będzie to kontynuacja debiutanckiego albumu. Na pewno będę myślała o pięknych melodiach i energii płynącej z improwizacji.
A jak, jako artystka, odnajdujesz się w czasach pandemii?
Kilkukrotnie byłam już pytana o bycie muzykiem w czasie pandemii. Nie było to łatwe, szczególnie na początku. Teraz też nie jest kolorowo, ale z czasem człowiek próbuje odnaleźć się w nowej sytuacji czy też przystosować do nowych realiów. Od czasu do czasu śpiewam koncerty online, staram się pisać projekty, uczę, piszę muzykę itd. Na nudę nie narzekam, szczególnie, że od kwietnia tego roku jestem studentką dwóch magisterskich programów w Niemczech – kompozycji i aranżacji na Universität der Künste Berlin (Jazz-Institut Berlin) oraz wokalistyki jazzowej w Hochschule für Musik FRANZ LISZT. Myślę, że pandemia to dobry czas na rozwój osobisty.
Niedawno śpiewałaś na koncercie w Lesznowoli. Mimo że działasz w Niemczech, to chyba zawsze miło jest wracać w rodzinne strony?
Oczywiście. Zawsze jest miło wrócić w rodzinne strony, a ja staram się robić to bardzo często. „Wiosenny koncert jazzowy”, na którym zagrał ze mną Mateusz Kaszuba był sporą mieszanką stylów. Elementem jazzowym były niewątpliwie mini improwizacje i jeden standard jazzowy, jednak chcieliśmy, aby ten koncert był jak najbardziej zróżnicowany i przystępny nawet dla odbiorcy, który na co dzień nie słucha jazzu, dlatego zagraliśmy utwór z mojej płyty „How to be me”, piosenki z mojego tomiku „Daj się słyszeć”, a nawet piękną balladę Krzysztofa Krawczyka „Gdybyś była moja”.
Jak doszło do tego że stworzyłaś Wierszodźwięki? Czym jest dla ciebie ten projekt?
Wierszodźwięki są rezultatem pandemii. Jak widać, nawet trudne wydarzenia mogą nieść ze sobą coś dobrego. Na początku z nudów zaczęłam pisać wiersze, a nieco później pomyślałam o napisaniu projektu. „O!Tworzenie czyli wierszodźwięki” to projekt, który powstał w ramach programu „Kultura w sieci” stworzonego przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Nigdy wcześniej nie myślałam o pisaniu wierszy, to był mój debiut. Bardzo się cieszę, że udało mi się zrealizować tak duże dla mnie dzieło (w ramach projektu powstało ponad 60 wierszy oraz kilka wierszy opatrzonych muzyką). Było to dla mnie bardzo wymagające zadanie, ale też, z perspektywy czasu, niezwykle owocne i satysfakcjonujące. Niektóre wiersze są lepsze, niektóre gorsze, ale był to dla mnie niesamowicie kształcący i rozwijający czas.
A jakie są twoje dalsze artystyczne plany?
Aktualnie znów stałam się studentką i to podwójną studentką, bo mówimy o dwóch kierunkach. Zatem moje plany to ogólnomuzyczny rozwój; aktualnie przede wszystkim w zakresie kompozycji, bo to jest mój kierunek na uczelni. Po raz kolejny robię coś bardzo wymagającego dla mnie i nieoczywistego, ale to według mnie jest definicja rozwoju – działanie, stawianie sobie coraz to innych celów oraz znajdowanie się w sytuacjach, które niekoniecznie są dla nas łatwe i wygodne. Wygoda powoduje lenistwo. Sytuacje niewygodne, czyli takie, w których wychodzimy poza naszą strefę komfortu sprawiają, że stajemy się bardziej aktywni, kreatywni i zorientowani na zmiany. A inne plany artystyczne (jeśli to będzie możliwe) to koncerty i kolejna płyta.
Fot. Urszula Las