GÓRA KALWARIA Warto wiedzieć, że oprócz zwykłych grzybiarzy istnieją też prawdziwi grzybomaniacy. Ludzie zbierający grzyby, o których zwykłemu śmiertelnikowi nawet się nie śniło, dostrzegający w lesie skarby, obok których większość z nas przechodzi obojętnie. Dla nich grzybobranie to prawdziwa przygoda, intelektualne wyzwanie i uczta dla zmysłów. Bywa, że na widok upragnionego grzyba nie reagują zwykłą radością, lecz łzami wzruszenia. O swojej pasji opowiedziała nam Monika Piotrowska z Baniochy
– Nie ma czegoś takiego, jak sezon na grzyby – mówi pani Monika, stawiając przede mną kawę na kuchennym stole. – Grzyby zbiera się cały rok, także zimą. Trzeba tylko nauczyć się rozróżniać ich gatunki i wiedzieć, gdzie ich szukać.
Jak większość z nas, pani Monika z grzybobraniem zetknęła się już w czasach dzieciństwa. Jej dziadek zbierał grzyby, jakich młodsze pokolenie nie znało, a ojciec wracając z pracy często przynosił wypchane nimi całe torby. Nawet w czasie, gdy była susza i wydawało się, że w lesie nic nie rośnie.
Grupa dla ludzi z pasją
Zainteresowanie grzybami zmieniło się w prawdziwe hobby w sierpniu ubiegłego roku, gdy pani Monika natrafiła na facebooku na grupę „Grzyby, grzybiarze, grzybobranie”, która aktualnie zrzesza ponad 16 tysięcy pasjonatów z całego kraju. Oglądając zdjęcia i czytając o doświadczeniach bardziej zaawansowanych grzybiarzy szybko przekonała się o nieprzebranym bogactwie lasów, w których podgrzybki i borowiki to tylko wierzchołek góry lodowej.
– Wcześniej myślałam, że znam się na grzybach bardzo dobrze – mówi pani Monika. – Jednak jak zobaczyłam co zbierają ludzie i jakie grzyby prezentują na zdjęciach, to doznałam szoku. Zaczęłam się uczyć, a następnie chodzić do lasu i znajdować grzyby, których wcześniej nie dostrzegałam. W Baniosze żyję od urodzenia, a okazuje się, że w pobliskim lesie koło cmentarza jest niesamowite bogactwo grzybów, na które wcześniej byłam ślepa. Zdarza mi się znaleźć grzyby tak piękne, że aż płaczę ze wzruszenia.
Członkowie facebookowej grupy nie tylko prowadzą ożywione dyskusje, prezentują zdjęcia i dzielą się swoimi doświadczeniami, ale także organizują konkursy i rozmaite akcje. Ostatnio akcję sprzątania lasów podczas pierwszych wiosennych grzybobrań.
W wyprawach do lasu pani Monice bardzo często towarzyszy jej mąż – Mariusz, który zbierać grzyby lubi, ale jeść już niekoniecznie.
– Ja lubię grzyby w każdej postaci, a ostatnio przyłapałam się na tym, że dodaję je do większości potraw – mówi pani Monika. – One są nie tylko piękne, smaczne i aromatyczne, ale także zdrowe – przekonuje.
Grzybobranie zimą
– Coś panu pokażę – mówi pani Monika i wyjmuje z zamrażalnika plastikowe pudełko wypełnione grzybami przypominającymi grzyby mun, na które natrafiamy w chińskich daniach. - To jadalny grzyb – uszak bzowy. Jest całoroczny, ale najlepiej rośnie zimą – zwykle na czarnym bzie. Jest dość powszechny. Zamiast kupować sprowadzane z Chin grzyby mun, których mała paczuszka kosztuje 15 złotych możemy znaleźć takie na starych krzakach czarnego bzu. Dużo jest ich u nas w okolicach wałów wiślanych.
– A to jest płomienica zimowa, rośnie podobnie jak opieńka i jest bardzo smaczna – pani Monika wyjmuje z pudełka kolejnego lekko pomarańczowego grzyba, którego laik taki jak ja nazwałby „psiakiem” i dobrowolnie nigdy nie odważył się go zjeść. – Robię z nich pyszne sosy – dodaje z uśmiechem.
– A nie można tych grzybów łatwo pomylić z trującymi? – pytam ostrożnie.
– Nie. Z grzybami zimowymi jest łatwo. Są tylko trzy gatunki i nie ma żadnej możliwości pomyłki – odpowiada pani Monika. – Jak po raz pierwszy znalazłam płomienicę zimową, to zrobiłam jej zdjęcie i wysłałam do Beaty, która jest założycielką naszej facebookowej grupy grzybowej, żeby się na sto procent upewnić, że to na pewno ten grzyb. Gdy otrzymałam potwierdzenie, od razu kawałek ugryzłam. W smaku obłędny, słodziutki i pyszny. Okazał się znakomitym dodatkiem do gulaszu. Moja mama następnego dnia dzwoniła do mnie upewnić się, czy na pewno żyję.
Wymarzony grzyb
– Okratek australijski to piękny grzyb, w poszukiwaniu którego mój kolega chciał jechać do Australii. Ten grzyb ma czerwony kolor, wygląda trochę jak rozgwiazda i wydziela aromat przypominający zapach rozkładającego się mięsa. Zwabia muchy, które roznoszą zarodniki. Okazuje się, że od kilku lat zaczął pojawiać się także w Polsce na terenach górskich. Chciałabym go kiedyś odnaleźć.
Jak mówi pani Monika – Polska, obok Australii jest krajem, w którym jest najwięcej gatunków grzybów. Pasjonaci grzybobrania niekoniecznie więc muszą przemierzać świat w poszukiwaniu ciekawych okazów. Jak podkreśla moja rozmówczyni, grzyby mają zastosowanie nie tylko w kuchni i medycynie. Ciekawe są huby rosnące na pniach drzew. Istnieje specjalny rodzaj huby, który pomaga koniowi na chorobę skóry. Przyciętą chropowatą hubą czesze się konia jak zgrzebłem. Kiedyś również szewcy wykorzystywali hubę do polerowania butów.
Gdzie najlepiej jeździć na grzyby?
– W naszej grupie robiliśmy ranking grzybobrania i mapę występowania grzybów w roku 2016 – mówi pani Monika. – Wbrew pozorom okazało się, że najwięcej grzybów wcale nie znaleziono na Mazurach, ale w województwie lubuskim i na Podkarpaciu. Żeby cieszyć się udanym grzybobraniem wcale nie trzeba daleko jeździć – dodaje pani Monika. – Jak się jedzie od Baniochy w kierunku Wilczynka między cmentarzem a przedszkolem jest około 300 metrów lasu. Ja na tym odcinku znajduję praktycznie każdy rodzaj grzybów. O proszę!– pani Monika wyjmuje telefon i pokazuje mi zdjęcie, na którym widzę coś, co przypomina mi końskie odchody. – Próchnilec maczugowaty, grzyb niejadalny znaleziony przeze mnie w tamtym lesie. A tu kubek prążkowany, który rósł na tym samym pniu topoli. Nie znalazłam jeszcze czarki. Tego grzyba wciąż szukam – spotyka się go nieraz w rowach, w których leżą próchniejące gałęzie drzew. Jakiś czas temu jeden z takich rowów przetrząsałam w poszukiwaniu czarki i w pewnym momencie poczułam, że coś po mnie łazi. Na spodniach miałam 43 kleszcze, a jeszcze były mrozy.
– A tu jest kielonka błyszcząca, również grzyb niejadalny ale niech pan zobaczy jaki piękny – pani Monika z zachwytem prezentuje kolejną fotografię, na której widzę coś, co mi przypomina wyżłobioną cytrynę wywróconą na lewą stronę.
Grzybowe przysmaki
– Uwielbiam kanie smażone w mące i w jajku – mówi pani Monika. – Ale one są dość oczywiste. Chciałabym spróbować czernidlaka kołpakowatego, który do kani jest trochę podobny. Zbiera się go w początkowej fazie wzrostu, bo później się wywija i wycieka z niego czarna wydzielina konsystencją i kolorem przypominająca smołę. Gdy czernidlaki są młode, faszeruje się je żółtym serem, obtacza bułką tartą i jajkiem, a następnie smaży na patelni. Ponoć smakują wybornie. Rosną u mojego sąsiada pod płotem – jak tylko się pojawią to od razu ich spróbuję. Wcześniej widziałam je wielokrotnie, ale nie sądziłam, że są jadalne.
Jednymi z ulubionych grzybów pani Moniki są kurki.
– Smażone na masełku są przepyszne – zachwyca się. – Nie przepadam za borowikami, ani za czerwonymi koźlarzami. Te ostatnie świetnie się zbiera, ale w smaku są łykowate. Znakomite są natomiast opieńki marynowane w occie. No i zakochałam się w smaku płomiennic zimowych. Wystarczy je podsmażyć na maśle z odrobiną soli i pieprzu – są bardzo słodkie i delikatne.
Między jadalnymi a niejadalnymi
– Olszówki w atlasie grzybów z 1989 roku klasyfikowane były jako grzyby jadalne, ale już w 1991 jako trujące – mówi pani Monika. – Nie należy ich zbierać, mają te same toksyny co muchomory, tylko w mniejszych stężeniu. Zawierają też metale ciężkie. Człowiek nie zatruje się nimi po pierwszym spożyciu, ale jadanie ich częściej bardzo źle wpływa na stan zdrowia. Jedzenie olszówek może doprowadzić do raka wątroby.
Starsi ludzie opowiadają, że w czasie wojny rosyjscy żołnierze jedli muchomory i się nimi nie truli. Czy to możliwe? A może zbierali grzyby, które do muchomorów były tylko podobne?
– To były muchomory czerwieniejące – nie ma wątpliwości pani Monika. – Rosjanie je jedli. Dodatkowo kisiło się je w beczkach, podobnie jak się kisi kapustę. Sromotnik smrodliwy uznawany jest za grzyb trujący, wyglądem przypomina męskiego falusa. Jednak w momencie, gdy wychodzi z ziemi, wygląda jakby się wykluwał z jajka. W tej młodej fazie przypominającej jajko jest jadalny. Nie jest smaczny, ale ma zastosowanie zdrowotne. Zalewa się go spirytusem i działa trochę jak amol, można go używać do picia i smarowania. W Japonii sprzedawany jest alkohol na bazie sromotników.
Wiosenne spacery po lesie
Wiosna sprzyja spacerom po lesie. Z jadalnych grzybów można spotkać czarkę austriacką, czarkę szkarłatną i dzieżkę pomarańczową.
– Dzieżka i czarka nie mają walorów smakowych ani zapachowych – podkreśla pani Monika. – Mają natomiast duże walory wizualne. W wykwintnych francuskich restauracjach służą jako elementy dekoracji potraw. W Polsce, w niektórych restauracjach dodawane są do rosołu. Posypany jest natką pietruszki a na środku pływa piękna czarka. Zdobi, a nie wpływa na smak. O tej porze roku z jadalnych grzybów pojawia się też wodnicha marcowa, ale ja jej jeszcze nie znalazłam. Kolejny grzyb spotykany o tej porze roku, a cechujący się dobrym smakiem, to szyszkówka świerkowa. Te małe grzybki spotyka się na szyszkach świerków, wycina się je specjalnymi nożyczkami, ale można też poradzić sobie małymi nożyczkami do paznokci – mówi pani Monika. – A to jest kubianka kotkowa, grzyb niejadalny, ale jak on się pojawia pod leszczyną to ponoć znak, że już nie będzie mrozów.
Kamil Staniszek
Składniki:
miseczka uszaków pokrojonych w paski
6 policzków wołowych lub wieprzowych – kroimy w grubą kostkę
makaron do potraw azjatyckich, może być ten z zupek
świeży imbir – jakieś 3 cm kroimy w paseczki cieniutkie – (na zdjęciu to te białe)
jeden por pokrojony w krążki
puszka mleka kokosowego
mieszanka chińska lub inne warzywa
Przyprawy według uznania. Ja dałam curry, sól i pieprz, kurkuma i fix do potraw chińskich.
Grzyby o ile nie są świeże i prosto z drzewa to te kupione w sklepie trzeba namoczyć. Moje świeże umyłam tylko. Makaron w misce zalałam ciepłą wodą i przykryłam talerzem, by się zaparzył. Postępujemy jak z zupka chińska ale dajemy mniej wody. Na patelni rozgrzewamy olej kokosowy. Jest najlepszy bo nie nie pachnie i wydobywa z potrawy ich aromat. Podsmażamy mięso – dosłownie dwie minutki. Potem dajemy grzyby, imbir i przyprawy. Dusimy przez 20 minut na wolnym ogniu. Potem dajemy warzywa i zalewamy mlekiem wymieszanym z fixem. Można makaron wrzucić na patelnię lub ułożyć na talerzu i gulasz ułożyć na nim.
Smacznego
Powiem tak, radziłbym sprawdzić niektóre informacje z artykułu zanim bym go opublikował.
Zdjęcia nie zgadzają się z tekstem.
A niektóre informacje to bzdury !!!!!!!!!
Już poprawione.
Teraz już wszystko jest ok.
Jakie jeszcze info jest bzdura. Proszę o pomoc. Może coś przeoczyłem. Poprawimy☺
Chociażby to, że zimą rośnie więcej grzybów niż trzy gatunki i to sporo więcej, a niektóre z nich są niejadalne !
A dzieżka pomarańczowa nie jest grzybem wiosennym.