LESZNOWOLA Mieszkający w Nowej Iwicznej Jacek Zalewski tym razem wybrał się ze swoim niepełnosprawnym intelektualnie synem Kubą do Albanii, skąd obydwaj przywieźli wiele niesamowitych wrażeń
Lesznowolski podróżnik jeździ ze swoim synem po całej Europie, zapewniając mu mnóstwo atrakcji, ale jednocześnie sprawdzając, jak wygląda w poszczególnych krajach kwestia podejścia do osób niepełnosprawnych oraz jak przygotowana jest dla nich baza noclegowa i sanitarna.
Górzysty kraj z pięknym morzem
Do Albanii ojciec z synem wybrali się samochodem. W jedną stronę mieli do przejechania grubo ponad 2 tys. km. Podróżowali przez Czechy, Słowację, Węgry, Serbię i Macedonię. Nocowali na Węgrzech, nad jeziorem ochrydzkim. W Albanii zarezerwowali apartament w miejscowości Qeparo z widokiem na morze i grecką wyspę Korfu.
– Zanim jednak tam dojechaliśmy, musieliśmy pokonać słynne albańskie góry – mówi Jacek Zalewski. – Było to spore wyzwanie. Drogi są wprawdzie równe i nowe, ale jednocześnie bardzo wąskie i z ostrymi zakrętami. Często można spotkać za nimi stada kóz, czy owiec, więc trzeba bardzo uważać. Albania to kraj smaków, zapachów i dźwięków. Dla Kuby, który w tej chwili nie widzi, to idealne miejsce z dużą ilością różnego rodzaju bodźców.
Jacek Zalewski zapewnia, że Albańczycy są niezwykle życzliwi i przyjacielscy. Kuchnia jest śródziemnomorska – bazuje na oliwie, świeżym pieczywie, oliwkach, winie, serach. Mają też wspaniałą, bardzo tanią kawę. Największe atrakcje to dzikie góry z roztaczającym się po zmroku aromatem olejków eterycznych i piękne, turkusowe morze.
Problemy z toaletami
– Albania to kraj wielkich kontrastów. Są tam i drogie kurorty i miejsca, w których ludzie żyją w jaskiniach – mówi podróżnik z Nowej Iwicznej. – Jeśli chodzi o toalety, to są z reguły duże i czyste, ale z wąskim, często krętym dojazdem. My z Kubą jakoś sobie radziliśmy, ale ludzie poruszający się na wózkach inwalidzkich mogliby mieć z nimi problem. Albania to jest w ogóle kraj, który bardzo przypomina mi Polskę z lat 90. Wiele osób inwestuje tam teraz w turystykę, dlatego za kilka lat baza noclegowa z pewnością znacznie się poprawi. Póki co dobrze jest robić rezerwację ze znacznym wyprzedzeniem, bo w sezonie po prostu brakuje wolnych miejsc.
Mimo pewnych niedociągnięć trwająca ponad tydzień wyprawa okazała się niezwykle udana. Z większych miejscowych atrakcji warto wspomnieć na pewno o Blue Eye, które znajduje się blisko Sarandy. Jest to źródło z wypływającą z ziemi lodowatą wodą. Podobno ludzie, którzy się w niej wykąpią będą mieli w życiu szczęście. Podróżnicy odwiedzili też port Himara, gdzie zjedli ośmiornicę z grilla i Gjirokastra czyli mieście srebrnych dachów, w którym urodził się komunistyczny przywódca Albanii Enver Hoxha. Obejrzeli również wiele bunkrów, które są pozostałością po czasach komunizmu i zamek Ali Paszy, który był albańskim Janosikiem. Całej wyprawie towarzyszyły niesamowite zapachy i wszechobecne cykady. Pewnego dnia w swoim pokoju spotkali nawet skorpiona. – Zrobiliśmy mu zdjęcie i wypuściliśmy na wolność – mówi Jacek Zalewski. – W Albanii przeżyliśmy też wielką burzę, podczas której z gór spadały kamienie. Z rzeczy, które nas szokowały warto wymienić znajdujące się przy drodze, dzikie wysypiska śmieci. Takich kwiatków jest tam wiecej, jednak wszelkie niedogodności rekompensuje z nawiązką wszechobecna ludzka życzliwość.
Tomasz Wojciuk