PIASECZNO Nie, tytuł nie odnosi się do nowego mieszkańca z piaseczyńskiej porodówki lecz do odremontowanego Placu Kisiela, który mozolnie wyłania się naprzeciwko sądu, z każdym tygodniem coraz bardziej odsłaniając swoje wdzięki
Gdy rozpoczęto remont Placu Kisiela nie wyglądało to najlepiej. Pozbyto się zieleni i zabetonowano przestrzeń na wzór Placu Piłsudskiego, który estetycznie broni się tylko dzięki fontannie.
– Proszę mi wierzyć, że walczyłem o każdy krzak i każde drzewo, które trzeba było wyciąć przy realizacji tej inwestycji – tłumaczył nam w lipcu burmistrz Zdzisław Lis. – Niestety okazało się, że wycinka była niezbędna. Nie można było prowadzić kolektorów odwodnieniowych i pozostałego uzbrojenia terenu pomiędzy korzeniami drzew. Przypominam, że o modernizacji skweru zadecydowały przede wszystkim nie względy estetyczne, a względy bezpieczeństwa i wynikająca z nich konieczność przebudowy Kanału Piaseczyńskiego o odwodnienia północnej części miasta. Nie wolno dopuścić, aby powtórzyła się sytuacja z 2010 roku, gdy na skutek zaniedbań mojego poprzednika część centrum miasta znalazła się pod wodą – podkreślał burmistrz i zapowiadał, że jak tylko wykonawca zejdzie z budowy rozpoczną się nasadzenia.
– To nie będą nasadzenia małych krzewów i krzaczków, ale kilkumetrowych drzew, które sprawią, że od razu będzie widać efekt – zapowiadał burmistrz Lis. – Jesienią mieszkańcy przekonają się, że skwer zazieleni się i stał się bardzo przyjemnym miejscem. Każdą wolną przestrzeń zagospodarujemy zielenią.
Tak się jeszcze do końca nie stało, ale już widać, że wszystko idzie w dobym kierunku. Na Placu Kisiela pojawiała się zieleń, która efektownie podświetlana wieczorami będzie współtworzyć miłą i kameralną atmosferę. Na to by skwer objawił nam się w pełnej krasie będziemy musieli poczekać jednak do wiosny. Jesień dla tej inwestycji okazała się zbyt krótka i lada dzień zniknie ona pod grubą warstwą śniegu. Miejmy nadzieję, że nasadzenia się przyjmą, drzewa ukorzenią i już w przyszłym roku będziemy mogli się cieszyć nową przyjazną przestrzenią publiczną.
Adam Braciszewski