Było dobrze, ale… tylko do przerwy

0

PIASECZNO MKS PIASECZNO – RADOMIAK II RADOM 1:2 Choć podopieczni Arkadiusza Modrzejewskiego wygrali pierwszą połowę, to jednak w drugiej – także za sprawą kontrowersyjnej decyzji sędziego – goście zdołali odwrócić losy spotkania i wywieźć z Piaseczna trzy punkty

Dobrą grę gospodarzy w pierwszej odsłonie gry zwieńczył gol Bartosza Orłowskiego, który strzałem głową – po dośrodkowaniu Kamila Ziemnickiego – pokonał bramkarza rywali. W drugiej połowie MKS miał szansę na podwyższenie wyniku, ale brakowało ostatniego dogrania. Niestety, zemściło się to w 66. minucie. Błąd w kryciu przy rzucie wolnym spowodował, że Faraji Chams-Eddine doprowadził do wyrównania. W pewnym momencie – po nie podyktowaniu rzutu karnego dla Piaseczna – arbiter również wyrzucił na trybuny szkoleniowca biało-niebieskich Arkadiusza Modrzejewskiego, który nie mógł zrozumieć takiej decyzji. Wprawdzie jego reakcja była dość gwałtowna, ale nie użył on żadnych nieparlamentarnych słów w kierunku sędziego.
W końcówce szansę na zwycięstwo miały obie ekipy, ale to Radomiak znalazł drogę do siatki. W 89. minucie Patryk Winsztal popisał się ładną indywidualną akcją, po której posłał piłkę w długi róg i zapewnił tym samym zwycięstwo swojej drużynie.

Nie jestem magikiem

Z Arkadiuszem Modrzejewskim, trenerem MKS Piaseczno, rozmawia Grzegorz Tylec

Jak pan ocenia spotkanie z Radomiakiem w wykonaniu swojego zespołu?
Pierwszą połowę zagraliśmy bardzo dobrze – tak jak chcieliśmy żeby ona wyglądała. Na koniec dostaliśmy nagrodę w formie bramki wypracowanej na treningach – między innymi ten element mocno doskonalimy. W drugiej połowie był dobry początek. Mieliśmy sytuacje, wjazdy z boku, ale nie potrafiliśmy dograć i to zdecydowało, że nie strzeliliśmy kolejnej bramki na 2:0. A z tak dobrym przeciwnikiem to zawsze może się zemścić. Nie poszliśmy z rywalem jeden na jeden i dostaliśmy pierwszą bramkę.

Największe kontrowersje w meczu wzbudziła jednak sytuacja z niepodyktowanym karnym i czerwoną kartką dla pana…
Rozmawiałem z Tomkiem Pietrzakiem i mówił mi, że był podwójnie faulowany – ciągnięty za koszulkę, a potem jeszcze wycięty. To był karny dwustuprocentowy. Pan sędzia nie dał jedenastki i swój błąd naprawił tym, że pokazał mi czerwoną kartkę. Jedyne, co krzyczałem to, że był ewidentny karny. Ani nie przeklinałem, ani nikomu nie ubliżałem. Tą sytuacją sędzia wypaczył wynik meczu.

Dlaczego, pracując wcześniej w trzecioligowym Ursusie, zdecydował się pan na powrót do Piaseczna?
Zdecydowały chyba sprawy sentymentalne. Mogłem zostać dalej w Ursusie, ale miałem też propozycje z innych, mocnych zespołów. Tutaj jednak są ludzie, których znam i przekonali mnie do tej wizji. Zdecydowałem się przyjść i tworzyć tutaj coś fajnego.

Wraz z panem w przerwie letniej do Piaseczna trafiło wielu ciekawych zawodników…
Tak, ale z tego trzeba zrobić drużynę i do tego potrzeba czasu. Nie jestem jakimś magikiem ani cudotwórcą, że w miesiąc czy dwa zrobię tu zespół. To moja w tym głowa, żeby z tych indywidualności stworzyć drużynę.

Nie gracie jeszcze tak jak pan tego oczekuje…
Nie, ale zespół, z meczu na mecz, będzie grać coraz lepiej. Potrzebujemy czasu i spokoju, a nie chodzenia i opowiadania, że musimy awansować. Bo my nic nie musimy. Potrzebujemy za to trochę szczęścia i skuteczności, bo potrafimy kreować sobie sytuacje.

Tuż przed sezonem z zespołu odszedł Kamil Gałązka, dla którego widział pan ważną rolę w zespole…
Niestety, w dzisiejszych czasach takie rzeczy się zdarzają. Wolałbym nie komentować jego decyzji. Faktem jest, że szykowaliśmy go do gry na pozycji numer 10 i na pewno byłby ważnym ogniwem tego zespołu. Dla mnie jest to już jednak temat zamknięty i koncentruję się na tym, co mam.

Czy czujecie na sobie presję wyników?
Jestem zbyt doświadczonym trenerem, żeby odczuwać presję. To moja praca i zawodnikom też mówię, że mają twardo stąpać po ziemi. Przed nimi ciężka praca, a pompowanie balona nigdy nie jest dobre. Myślimy o tym, żeby jak najlepiej grać w każdym kolejnym meczu. Do awansu to jest bardzo daleka droga, a zespołów, które by tego chciały, jest przynajmniej sześć czy osiem w tych dwóch grupach czwartej ligi. To jest bardzo ciężki temat, co pokazały już pierwsze kolejki.

Czy jest pan zadowolony z pracy, którą zawodnicy wykonują na treningach?
Tak, są bardzo zaangażowani i zdyscyplinowani. Nie da się ukryć, że mocno im zależy i to widać po meczach. To fajna grupa ludzi, która chce coś osiągnąć, natomiast – wiadomo – parę rzeczy musimy jeszcze poukładać tak, jak bym chciał. Z każdego z dotychczasowych meczów wyciągamy jednak kolejne wnioski.

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wprowadź komentarz !
Podaj swoje Imię