PIASECZNO Na tyłach kościoła przy ulicy Ogrodowej w Józefosławiu jeszcze kilka dni temu pracował ciężki sprzęt. – Ksiądz proboszcz zarządził rozbiórkę boiska i chce zbudować w tym miejscu kolejny budynek parafialny – mówi pan Paweł, jeden z naszych czytelników. Czy rzeczywiście takie są plany proboszcza? Postanowiliśmy to sprawdzić
– Parafia św. Józefa likwiduje boisko sportowe – mówi mieszkaniec Józefosławia. – Przez wiele lat cieszyło się ono ogromną popularnością, zbudował je jeszcze poprzedni proboszcz, który był fanem futbolu. Niemal każdego popołudnia ktoś grał tam w piłkę, zajęcia sportowe finansował GOSiR – opowiada. Nasz czytelnik twierdzi, że nowy proboszcz, ksiądz kanonik Marek Przybylski, ogłosił że parafia nie ma pieniędzy na remont boiska. W związku z tym została podjęta decyzja o jego rozbiórce, a w miejscu starej hali ma powstać kolejny budynek parafialny.
– Tyle się mówi o tym, że młodzieży brakuje ruchu – dodaje pan Paweł. – Uważam, że likwidacja boiska była złą decyzją. Poza tym czegoś tu nie rozumiem: proboszcza nie było stać na jego utrzymanie, a ma pieniądze na budowę nowego budynku?
Udało się nam skontaktować z księdzem proboszczem, który wyjaśnia, że stare boisko nie spełniało warunków technicznych i sanitarnych.
– Tam był grzyb, starej hali nie opłacało się remontować – tłumaczy ksiądz Marek Przybylski. – W tej chwili trwa porządkowanie tego terenu, bo chcemy żeby wokół parafii było ładnie i elegancko. W najbliższym czasie nie planujemy nic tam budować, bo inwestycja o której myślę jest bardzo kosztowna. Niemniej jednak nie ukrywam, że nowy budynek bardzo by się przydał, bo nie mamy w tej chwili ani sali katechetycznej, ani kaplicy na spotkania modlitewne, ani kancelarii z prawdziwego zdarzenia.
TW
„Boisko (…) zbudował poprzedni proboszcz, który był fanem futbolu”
=============================
Ciekawe, fanem czego jest proboszcz obecny?
Fajnie byłoby, gdyby był np. fanem kosmosu. Zbudowałby nam wtedy na dawnym boisku polski przemysł kosmiczny, o którym gadał kiedyś premier Morawiecki, co do dzisiaj wypominają mu szyderczo różni złośliwcy.
Premier miałby wtedy problem z głowy, za co byłby niewątpliwie proboszczowi bardzo wdzięczny. Z tej wdzięczności nadałby wtedy proboszczowi kolejne dobra ziemskie, a pewnikiem także i pieniężne.
Wtedy proboszcz mógłby rozkręcić kolejne nowatorskie inwestycje, dzięki którym Naród Polski mógłby się wczołgać do XXI wieku. Przynajmniej gospodarczo, bo z mentalnością mogłoby być różnie.
Gorzej, jeśli obecny proboszcz jest fanem tzw. tradycyjnych wartości.
Trójpolówka i oranie sochą mogą się obecnie nie sprawdzić, chociaż zaprowadzenie ustroju pańszczyźnianego mogłoby mu zjednać mocne poparcie neoliberałów pod wodzą prof. Balcerowicza. Kierując się ich radami, w celu ograniczenia zbędnych wydatków i maksymalnego wykorzystania dostępnej siły roboczej, proboszcz mógłby zrezygnować z wołów w trakcie orki sochami i zamiast nich zaprząc baby (przepraszam: przedstawicielki płci pięknej), które dotychczas bez sensu siedziały w ziemiankach, niby to przędąc, przygotowując strawę i zajmując się bachorami, co było tylko przejawem wrodzonego lenistwa i uchylaniem się od pomnażania bogactwa proboszcza i innych posiadaczy (które to bogactwo, jak już się go za dużo nazbiera, to – jak wiadomo – zaczyna wylewać się z kont bankowych i spływać także do maluczkich biedniaków, żeby ich dzieci miały na balonik, a tatusiowie na kondomik).
Tak więc, per saldo, powinno być dobrze, coby tam ten nowy proboszcz sobie nie kombinował. Nawet sala katechetyczna czy kaplica powinny w dalszej perspektywie przynieść zysk (bo każdy gorliwy katolik wali hojnie na tacę, prawda?), w przeciwieństwie do jakiegoś durnego boiska dla okolicznych gówniarzy, często bezbożników mających w d…. proboszcza i jego wiarę.