KONSTANCIN-JEZIORNA Czemu procedury związane z umieszczeniem tablicy upamiętniającej st. strz. Henryka Stokowskiego, zamęczonego w konstancińskiej kaźni bezpieki, trwają tak długo? – zastanawia się rodzina zamordowanego
O tym, że konstancińscy włodarze wybrali projekt miejsca pamięci informowaliśmy w marcu. Tymczasem do tej pory nie ma zezwolenia na budowę dość skromnego pomnika. Jak ustaliliśmy, od tygodni trwają przepychanki pomiędzy konstancińskim ratuszem a piaseczyńskim starostwem.
– 17 września wysłaliśmy akta do Konstancina, do uzupełnienia, bo wniosek o pozwolenie na budowę był niekompletny. To nie są skomplikowane kwestie, projektantowi nie powinno zająć dużo czasu ich uzupełnienie – wyjaśnia starosta Wojciech Ołdakowski.
– Oczekujemy na wydanie pozwolenia. Rodzina st. strz. Stokowskiego powinna być cierpliwa. Jeżeli ktoś zakładał, że odsłonięcie miejsca pamięci nastąpi 11 listopada tego roku, to dementuję, że takich planów nie było. Aczkolwiek chcemy tablicę oddać tak szybko, jak będzie to możliwe – mówi burmistrz Kazimierz Jańczuk.
U zbiegu ulic Wierzejewskiego i Jagiellońskiej, w przebudowanym fragmencie ogrodzenia Białego Dworku – powojennej siedziby Urzędu Bezpieczeństwa – zostanie zamontowana stalowa kuta krata, „rozdarta” w centralnej, górnej części. W wyrwie między wygiętymi prętami osadzona będzie płyta z napisem zaakceptowanym przez Instytut Pamięci Narodoweh. Przed tablicą, z kostki granitowej, zostanie wykonany niewielki trójkątny plac, na którym będzie można składać kwiaty i ustawiać znicze.
To właśnie w murach Białego Dworku – obecnie pustych – zakończył życie st. strz. Henryk Stokowski ps. Jaskółka, jedyna znana obecnie śmiertelna ofiara przesłuchań konstancińskich funkcjonariuszy UB. O upamiętnienie „Jaskółki” od pięciu lat zabiega Janusz Kłos z Konstancina-Jeziorny. Urodzony w 1914 roku Stokowski był pierwszym mężem matki Janusza Kłosa.
– Nigdy spotkałem tego człowieka, ale jestem z nim emocjonalnie związany. Jako małe dziecko widziałem, jak mama przeżywała jego śmierć, pokazywała zdjęcia z albumu i opowiadała, że walczył w Powstaniu Warszawskim i w wielkiej bitwie partyzanckiej w Piskórce w Lasach Chojnowskich. To wszystko utkwiło mi w pamięci. Dlatego kiedy mama zmarła, postanowiłem dokończyć jej dzieło – mówił nam w ubiegłym roku 68-latek.
Henryk Stokowski brał udział w kampanii wrześniowej i trafił do niewoli niemieckiej. Po powrocie w rodzinne strony związał się z Armią Krajową. Dlatego w 1945 roku na celownik wzięli go ubecy Zabrali „Jaskółkę” z domu w Nowym Wierzbnie pod koniec września 1945. AK-owca poddano okrutnym torturom i wielogodzinnym przesłuchaniom, w wyniku których zmarł. Żona Henryka Stokowskiego przez lata domagała się ukarania katów, pisała w tej sprawie nawet do prezydenta Bolesława Bieruta. Jednak do swojej śmierci w 1992 roku nie doczekała się sprawiedliwości. W kwietniu ubiegłego roku „Jaskółka” został pośmiertnie odznaczony Krzyżem z Mieczami Orderu Krzyża Niepodległości „za wybitne zasługi poniesione z niezwykłym poświęceniem w walce o suwerenność i niepodległość Państwa Polskiego”, a następnie awansowano go na stopień podporucznika.
Takich mamy włodarzy – miłośnicy ubeków a może nie tylko?
https://www.youtube.com/watch?v=5wh8KO3OX3s
film który powstał dzięki datkom mieszkańców, gmina nie chciała dołożyć ani wspomóc projektu…