PIASECZNO Drzewo przy ul. Orężnej niepokoi mieszkańców. Suche konary i brak liści wskazują, że jest ona całkowicie uschnięte. – Tylko patrzeć kiedy runie na ulicę i chodnik – mówi kobieta, którą spotkaliśmy robiąc zdjęcia
– Uschnięte drzewo zagraża przechodniom – alarmuje jeden z naszych czytelników dodając, że znajduje się ono przy drodze prowadzącej do filii szkoły podstawowej nr 5 (tuż za kanałem Perełka w stronę ul. Orężnej). – Po wakacjach będzie jeszcze większy ruch – dodaje mężczyzna.
Sprawdziliśmy. Potężne drzewo przy ul. Orężnej jest pozbawione liści i wygląda na całkowicie uschnięte. Ciężkie, ogromne konary rzucają złowrogi cień na chodnik, który przebiega kilka metrów poniżej. Nie trudno sobie wyobrazić, że w jednej chwili nagły podmuch wiatru łamie jedną z gałęzi, która spada na idących chodnikiem ludzi. Nie trzeba być prorokiem by przewidzieć co stanie się z człowiekiem, na którego spadnie kilkudziesięcio czy kilkusetkilogramowy konar drzewa. Przesadzamy?
Lekceważone niebezpieczeństwo doprowadziło do tragedii
W marcu 2009 roku do redakcji „Kuriera Południowego” zgłosił się jeden z czytelników alarmując o uschniętych drzewach przy ul. Chyliczkowskiej w Piasecznie i bezczynności powiatowych urzędników, o których bezskutecznie domagał się usunięcia niebezpieczeństwa. Wtedy również pojechaliśmy na miejsce i ujrzeliśmy uschnięte, spróchniałe drzewa, które budziły grozę choć może nie aż taką jaką dziś budzi to z ulicy Orężnej ponieważ były zdecydowanie mniejsze. Pod koniec marca na łamach gazety opublikowaliśmy artykuł „Niebezpieczne drzewa na Chyliczkowskiej”. Przeszedł on bez echa. Niektórzy pewnie uznali, że szukamy taniej sensacji, inni nie zadali sobie trudu by go przeczytać i zgłębić temat.
Mądry urzędnik po szkodzie?
Uschniętymi drzewami nikt się nie zajął aż do listopada. Wówczas ponowie przyjechaliśmy na ulicę Chyliczkową ale już nie po to by fotografować uschnięte drzewa, które stanowią zagrożenie dla przechodniów. Na miejscu zastaliśmy porozbijane samochody i ciało 43-letniego mężczyzny przykryte czarnym workiem. Jedno z drzew niespodziewanie runęło. Nie było gwałtownej burzy, wiatr wcale nie wiał wyjątkowo silnie. Drzewo okazało się po prostu spróchniałe a jego korzenie przegniłe.
Następnego dnia starostwo wycięło wszystkie drzewa przy ul. Chyliczkowskiej. Niestety 43-letniemu mężczyźnie, który zginął ugodzony konarem w głowę nikt życia nie zwrócił. Sprawa trafiła do prokuratury, ale ta wkrótce umorzyła postępowanie.
Czy tym razem samorząd podejmie działania zanim dojdzie do tragedii? A może wkrótce będziemy pisać o kolejnym nieszczęściu?
Adam Braciszewski