GÓRA KALWARIA Straż miejska przeżywa problemy kadrowe. W ostatnich miesiącach odeszło z niej troje funkcjonariuszy, a chętnych do pracy w tej niepopularnej formacji jest jak na lekarstwo
Kalwaryjska straż miejska liczy 9 etatów. Jednak obecnie pozostało w niej pięcioro mundurowych. Na przełomie poprzedniego i bieżącego roku odznaki strażników oddało troje funkcjonariuszy, w tym dwie kobiety. Znaleźli nieco lepiej płatną i spokojniejszą pracę w urzędach. Jeden wakat udało się załatać, ale nowo pozyskany pracownik został wysłany na dwumiesięczne przeszkolenie. Z pozostałych, strażniczka udała się na urlop macierzyński. – Jest bryndza – przyznaje Robert Durka, komendant gminnej służby mundurowej. Po cichu obawia się, by odejść nie było więcej. – Niestety, to niepopularna praca i słabo płatna – nie kryje. Nowicjusz otrzymuje 2200 zł brutto, po trzech latach może liczyć na 2600 zł.
Słowa komendanta potwierdza ostatni nabór. Na dwa wolne stanowiska strażników zgłosiło się jedynie dwóch kandydatów. Po dokładnym przeanalizowaniu ich aplikacji i drogi zawodowej, może się okazać, że żaden nie włoży munduru z herbem Góry Kalwarii na ramieniu.
Choć wielu mieszkańców na straż miejską patrzy krytycznym okiem, wielu prosi ją o pomoc. W zeszłym roku ponad 900 razy dzwonili do jej posterunku z prośbą o pilną interwencję. Bo sąsiad spalał śmieci, bo po wsi kręcił się bezpański pies, bo bezmyślny kierowca zablokował wyjazd z posesji… Straż ma również inne obowiązki – choćby asystuje urzędnikom, czy zapewnia bezpieczeństwo w trakcie gminnych wydarzeń. Do tego nadzoruje monitoring miejski.
Burmistrz Dariusz Zieliński na razie ze spokojem patrzy na rozwój wypadków. – Wynagrodzenia w urzędzie gminy nie są atrakcyjne, to nie ulega wątpliwości. Natomiast staram się dowartościować pracowników nagrodami lub przez systematyczne podwyżki. Jeśli chodzi o strażników, to jest problem, bo praca jest niewdzięczna, niepopularna. Nawet gdy strażnik działa w dobrych intencjach, to przez ukaranego nie będzie dobrze odebrany – komentuje.
ale najwięcej problemu to z tymi babciami nielegalnie sprzedającymi marchew i rzodkiewki…