KONSTANCIN-JEZIORNA O dziurze w chodniku na wysokości posesji przy ulicy Piłsudskiego 50 pisaliśmy dwa tygodnie temu. Od tamtej pory nic się nie zmieniło. Okazuje się, że to, czy nawierzchnia ciągu pieszego w ogóle zostanie naprawiona, zależy od dobrej woli firmy telekomunikacyjnej
Wyrwa powstała obok studzienki telekomunikacyjnej. Chodnik zaś znajduje się w pasie drogi powiatowej. Jeden z mieszkańców poinformował nas, że widział moment, w którym doszło do uszkodzenia studzienki. Mężczyzna twierdzi, że na chodnik wjechał ciężki samochód firmy dbającej o miejską zieleń.
Wiele osób korzystających na co dzień z chodnika narzeka, że nie sposób ominąć zabezpieczonej taśmami wyrwy.
– Trzeba wychodzić na ulicę – mówi pani Zofia, nasza czytelniczka. – Chodzę tamtędy do kościoła i cały czas przeciskam się obok drogi. Wiem, że więcej starszych osób podobnie jak ja męczy się z tą dziurą. W końcu dojdzie tam do tragedii – ktoś w nocy albo złamie nogę, albo wpadnie pod samochód. Pomijam już fakt, że jest to wątpliwa ozdoba centrum uzdrowiska…
Dwa tygodnie temu jedna z urzędniczek z wydziału dróg gminnych poinformowała nas, że firma telekomunikacyjna wie o ubytku i zobowiązała się jak najszybciej go naprawić. Do tej pory nic jednak nie zrobiono.
– Próbujemy zmusić operatora do naprawy, ale poinformował nas, że ma na to 30 dni – mówi Piotr Szczepanik, kierownik wydziału. – Sami nie możemy tego zrobić, bo nie możemy wydatkować środków na coś, co nie należy do nas. Zdaję sobie sprawę, że to nie jest dobra wizytówka naszej gminy. Jeszcze dziś kolejny raz wyślemy do operatora monit i ponaglenie.
TW
„Wyrwa powstała obok studzienki telekomunikacyjnej. Chodnik zaś znajduje się w pasie drogi powiatowej. Jeden z mieszkańców poinformował nas, że widział moment, w którym doszło do uszkodzenia studzienki. Mężczyzna twierdzi, że na chodnik wjechał ciężki samochód firmy dbającej o miejską zieleń”
===========================
Jak do tego dołączymy gminę, to mamy już 4 (nie)zainteresowane „podmioty”. Do tego dochodzi Stocer, CKiR i Uzdrowisko Konstancin, które mają oczywisty interes w tym, żeby nie tylko dziury nie naprawiać, ale w całej okolicy nakopać różnych wilczych dołów i dobrze je zakamuflować. Próby zmuszania byłej „tepsy” do naprawy nie mają zresztą większego sensu, jeśli studzienka została uszkodzona przez firmę od miejskiej zieleni. Jeżeli firma od zieleni jest spółką gminną, to gmina powinna siedzieć cicho, bo jak jej była „tepsa” przedstawi rachunek, to burmistrz aż się zrobi pomarańczowy 😉
Ergo: naprawić tego się nie da. Lepiej nawet nie próbować.
A chodzenie do kościoła można sobie darować. Podobno bóg jest wszędzie.
„Podobno bóg jest wszędzie”
************************
Mieszkając na Grapie (bo pewnie stamtąd idzie do kościoła pani Zofia) wolałbym poszukać Boga na Łąkach Oborskich. Bliżej i przyjemniej, bo w „pięknych okolicznościach przyrody”.
Przecież tam też można sobie przyklęknąć do modlitwy albo krzyżem się w trawie ułożyć. Można nawet radyjko tranzystorowe ze sobą zabrać, jak kto bez pośrednictwa zawodzącego księdza kontaktu z Bogiem sobie nie wyobraża.
Albo do lasu iść i modląc się jednocześnie na chwałę bożą grzybów nazbierać. Przy tym jednak należy pilnie baczyć na szatana, żeby za jego podszeptem sromotników i „szatanów” nie nazbierać. Atlas grzybów ze sobą wziąć!
To już wiadomo gdzie jest gminne 5 milionów wpadło do tej dziury ha ha
Jednak słowa Bóg i kościół mają wielką moc. Po najniewinniejszej informacji, którędy Pani Zofia chodzi do kościoła natychmiast funkcjonariusze propagandy się odzywają ze swoimi „inteligentnymi inaczej” i niezwykle błyskotliwymi radami. Zaiste, nie tylko inni szatani, ale i sam szef wciąż jest tam czynny. Czy gdyby powiedzjała, ze tamtędy codziennie idzie do Park Cafe na swoją poranną kawę, to byście instruowali mieszkankę Królewskiej Góry, że kawa jest niezdrowa, a w ogóle lepiej ją parzyć w domu, a cukier i śmietanka to są be, bo cholesterol itp?
To jest właśnie mowa nienawiści. Każdą, najprostszą nawet informację skojarzyć z aktualnym celem ataku i wyszydzić. A przynajmniej próbować.
A co do dziury, to nie znając zasad rządzących finansami publicznymi nie należy się wypowiadać na temat sposobów załatwiania takich spraw. Albo może pod nazwiskiem, jak się kompromitować, to nie pod nic niemówiacym nickiem, tylko z otwartą przyłbicą.
A może pisze te, delikatnie mówiąc, głupoty ktoś, kto się w tym doskonale orientuje i tylko dolewa oliwy do ognia?
Te posty to niestety strasznie smutny dowód, jaki można użytek zrobić z wolności w internecie.