GÓRA KALWARIA Lokalny samorząd od kilku miesięcy tkwi w poważnym kryzysie. Przewodniczący rady miejskiej wymyślił sposób, jak nie dać się odwołać. Większość radnych, w ramach protestu, postanowiła bojkotować zdalne sesje i nie podejmować ważnych uchwał. W końcu o zażegnanie sporu zaapelował burmistrz Arkadiusz Strzyżewski, którego – żeby tego było mało – grupa mieszkańców chce odwołać ze stanowiska w drodze referendum. Istnieje obawa, że spory wewnątrz rady mogą odbić się na mieszkańcach
Waśnie i niesnaski tlące się od jakiegoś czasu w górokalwaryjskim samorządzie wyszły na światło dzienne podczas czerwcowej sesji absolutoryjnej, na której burmistrz Arkadiusz Strzyżewski nie otrzymał wotum zaufania. Kilka dni później burmistrz zdecydował o odwołaniu ze stanowiska swojej zastępczyni – Danuty Rechni, wysuwając pod jej adresem naprawdę mocne zarzuty (m.in. chaotyczne zarządzanie podległymi jej referatami). Ale na tym nie koniec. Podczas sesji rady miejskiej, która odbywała się pod koniec sierpnia przewodniczący rady Jan Rokita zaskoczył wszystkich oświadczając, że od najbliższej sesji obrady rady miejskiej przechodzą w tryb zdalny. Wkrótce potem grupa 11 radnych (większość) złożyła w biurze rady wniosek o odwołanie przewodniczącego. Wygląda na to, że Jan Rokita się tego ruchu spodziewał – podczas sesji zdalnej nie jest możliwe zachowanie tajności głosowania, co jest warunkiem ewentualnego odwołania przewodniczącego. Pojawiły się komentarze, że przewodniczący przechytrzył radnych.
Dwie sesje nadzwyczajne i nic
7 września została zwołana sesja nadzwyczajna, podczas której przewodniczący Rokita odczytał oświadczenie. Oznajmił, że do momentu odwołania przez rząd stanu epidemii żadna sesja nie odbędzie się w trybie stacjonarnym i… zamknął obrady. Niezadowoleni z jego „rządów” radni jednak nie zamierzali się poddać. 14 września zwołano kolejną sesję nadzwyczajną, jednak scenariusz obrad był podobny – Jan Rokita nie dopuścił radnych do głosu i zamknął obrady. W środę 29 września odbyła się kolejna, trzecia już w tym miesiącu sesja. 11 radnych optujących za odwołaniem Jana Rokity zdecydowało, że w ramach protestu… zdejmą z porządku obrad część projektów uchwał. W sumie było ich aż 8, spośród których kilka dotyczyło naprawdę ważnych kwestii, jak choćby unijnego projektu (budowa oczyszczalni) realizowanego przez ZGK. Jeśli gminna spółka nie zmieści się w określonych terminach, być może gmina będzie musiała zwrócić 23 mln zł dofinansowania. Ponadto niezadowoleni radni oświadczyli, że nie będą brać udziału w zdalnych sesjach rady miejskiej. Czemu mają służyć te działania ? Pojawiają się głosy, że radni, bojkotując pracę rady, chcą wywrzeć nacisk na burmistrza i wymóc na nim, aby nakłonił Jana Rokitę do ustąpienia ze stanowiska.
Burmistrz zabrał głos
Dziś Arkadiusz Strzyżewski wystosował do radnych list otwarty, w którym zaznaczył, że brak uchwał rady miejskiej oznacza w dłuższej perspektywie paraliż działalności gminy.
– Ile jeszcze będzie nieprzyjętych uchwał? – pyta w liście burmistrz. – Zbliża się termin uchwalania przyszłorocznego budżetu. W zaistniałej sytuacji, w trosce o przyszłość naszej lokalnej wspólnoty apeluję do radnych o wygaszenie wyniszczającego sporu, porozumienie ponad podziałami i powrót do pracy na rzecz dobra gminy i jej mieszkańców.
TW
Prasa i gazeta robią swoje 🙁
Zobaczymy jak zagłosują w sprawie śmieci zapewne jednogłośnie.
tak wlasnie wygladaja rzady wiesniakow
najważniejsze, że as się z prezesem sm polubili.
już sm nie ma długów wobec podlegającemu burmistrzowi zgk. ciekawe ile to kosztowało.
Skandal. Nie płacić radnym diet, niech solidarnie zwracają straty poniesione przez Gminę przez bojkot sesji.