PIASECZNO Zmiana lokalizacji piaseczyńskiego wydziału komunikacji wróżyła większą wygodę dla kierowców. Nic bardziej błędnego! – To co tam się dzieje to istny horror – donoszą nasi Czytelnicy.
W czwartek w godzinach popołudniowych w wydziale komunikacji przy ul. Czajewicza było tłoczno i nerwowo. Automat przestał wydawać numerki kolejnym petentom.
– Widocznie się zablokował bo uznał, że więcej osób dziś nie będziemy już w stanie obsłużyć – wyjaśniał jeden z pracowników wydziału.
– Ale to bez sensu! – oburzali się kierowcy. – Wiele osób pobrało numerki, ale po kilku godzinach czekania zniechęciło się i poszło sobie do domu.
W efekcie w poczekalni zastosowano starą i sprawdzoną metodę z przychodzi lekarskich. „Kto z państwa jest ostatni do rejestracji?”
Awarii uległ też system wywoływania kolejnych numerków. Zapętliło się kilka, które wciąż były powtarzane. Tymczasem przy stanowisku było pusto. Ostatecznie ktoś się odważył wejść z zupełnie innym numerkiem i szczęśliwie został przyjęty.
Nie lepiej było w piątek.
– Udało mi się załatwić sprawę, ale zajęło mi to od godziny 8 rano – powiedziała nam jedna z petentek, która opuszczała wydział komunikacji … o godz. 11.30.
– Spędziłam kilka godzin czekając na korytarzu i na darmo – usłyszeliśmy od innej kobiety.
– Okazało się, że nie mogę wymienić dowodu rejestracyjnego, bo w starym nie mam wbitej informacji o masie całkowitej pojazdu, mocy i nacisku na oś. Wcześniej w niczym to nie przeszkadzało, ale ponoć zmieniły się przepisy. W drugim samochodzie też nie mogłam wymienić dowodu, bo nie miałam pisemnego upoważnienie od osoby, która jego jego współwłaścicielem. To jakiś absurd! Muszę brać w pracy drugi dzień urlopu.
Piaseczyński wydział komunikacji choć ładniejszy, bardziej przestronny i komfortowy w działaniu okazuje się całkowicie niesprawny. Kierowcy sterczą na korytarzu godzinami nie mając żadnej gwarancji, że uda im się załatwić sprawę.
Adam Braciszewski