Jadłodzielnia sprawia radość i budzi obawy

10

KONSTANCIN-JEZIORNA W Skolimowie obok remizy Ochotniczej Straży Pożarnej od kilku miesięcy działa jadłodzielnia, w której wszyscy chętni dzielą się jedzeniem. Pomysłodawczynie punktu, służącego nie tylko mieszkańcom gminy chciały rozszerzyć działalność. Jak się jednak okazuje natrafiły na trudności formalne

– Chciałyśmy by drugi punkt jadłodzielni powstał przy świetlicy w Mirkowie – mówi Ewa Wojas-Kacprowicz, która z koleżankami z Klubu Kulturalnego „Drabina” wpadła na pomysł pierwszej i jak na razie jedynej jadłodzielni w naszym powiecie. – Niestety gmina nas blokuje żądając byśmy założyły stowarzyszenie i wzięły odpowiedzialność za funkcjonowanie tego punktu. A przecież w całym kraju takie jadłodzielnie funkcjonują na zasadach regulaminów.
– Wiem jak funkcjonują jadłodzielnie w innych miastach, ale nie uważam by to było mądre – odpiera wiceburmistrz Konstancina-Jeziorny, Ryszard Machałek. – Wszystko jest dobre, dopóki nie stanie się coś złego. Proszę sobie wyobrazić, że ktoś zatruje się żywnością pochodzącą z jadłodzielni. Kto wówczas weźmie za to odpowiedzialność? Jestem technologiem spożywczym i dokładnie zdaje sobie sprawę z jakimi zagrożeniami może się wiązać funkcjonowanie takiego punktu – mówi wiceburmistrz i dodaje, że również sanepid, choć sam nie jest upoważniony do kontroli jadłodzielni, gdyż nie dochodzi w niej do obrotu żywnością na zasadach sprzedaży i kupna, zwraca uwagę na stworzenie takich warunków sanitarno-epidemiologicznych by żywność była bezpieczna dla zdrowia konsumentów.
– Kto będzie kontrolował żywność? Kto będzie dbał o czystość? – pyta retorycznie wiceburmistrz Machałek. – Jeśli inicjatorki przedsięwzięcia sformalizują się jako stowarzyszenie i wezmą odpowiedzialność za funkcjonowanie takiej jadłodzielni oczywiście się zgodzimy na jej powstanie – deklaruje wiceburmistrz. – Sami jednak odpowiedzialności nie weźmiemy – zastrzega.
– Taka jadłodzielnia powinna funkcjonować podobnie jak plac zabaw, na podstawie regulaminu – uważa Ewa Wojas-Kacprowicz.
– Nawet plac zabaw nie funkcjonuje sam bez opieki – zwraca uwagę wiceburmistrz Ryszard Machałek. – Jego wyposażenie jest atestowane, cyklicznie sprawdzamy jego stan i funkcjonalność, a poza tym każdy plac zabaw jest ubezpieczony od odpowiedzialności cywilnej. Tylko pozornie może się wydawać, że wszystko kończy się na regulaminie.
Tymczasem jadłodzielnia w Skolimowie działa pełną parą. Została zlokalizowana na terenie należącym do Ochotniczej Straży Pożarnej i stale nadzorowana jest przez Klub Kulturalny „Drabina”, który prowadzi zajęcia w remizie.
– Ludzie dzielą się nie tylko jedzeniem – mówi Ewa Wojas-Kacprowicz. – Przynoszą także zabawki, pościel, ubrania, kosmetyki. Nie brakuje wielu biednych ludzi, którym potrzebna jest pomoc, a z drugiej strony bardzo dużo produktów jest wyrzucanych – zwraca uwagę.
Jadłodzielnia ma wkrótce powstać także w Piasecznie z funduszy pochodzących z budżetu obywatelskiego. Jej przygotowaniem zajmuje się obecnie Miejsko-Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej. W jaki sposób piaseczyński punkt będzie funkcjonował? O tym przekonamy się już wkrótce.

Adam Braciszewski

10 KOMENTARZE

  1. MASAKRA- jak ktoś naprawdę czegoś potrzebuje to nie pyta skąd.
    Człowiek oddający nadmiar produktów ze swojego gospodarstwa domowego zasługuje na uznanie i wsparcie.
    A pan wymyślający- co by tutaj jeszcze-biurokrata- skopie ową inicjatywę.
    Pan spycholog-skoro piastuje urząd dla ludzi- niech się do tego zastosuje.
    Z wypowiedzi wynika- zróbcie wszystko ,zorganizujcie-a jak będzie gotowe- to JA pozwolę, kim pan jest władcą. Pan ma służyć tym ludziom a nie piętrzyć problemy i koszty.
    WSTYD.

    • Sorry, ale przytaczasz podobną sytuację gdzie np. taki piekarz nie może oddawać starszych wyrobów za darmo. On by mógł, ale prawo mu zabrania, bo musiałby jeszcze podatek zapłacić i byłby stratny. Tutaj faktycznie nikt by nie wziął odpowiedzialności za ten punkt, gdyby faktycznie coś by się stało.
      Nie wstyd tylko asekuracja, gdyby coś się faktycznie stało to całą winę by na początku zrzucili na gminę, bo to gmina zezwoliła na ten punkt, więc jego stanowisko jest oczywiste by uporządkować sprawę odpowiedzialności za dany punkt.

      • Polecam kontakt na Foodsharing Warszawa- Tam rozwieją wątpliwości co można a co nie .Wystarczy dobra wola i informacje jak można pomóc ludziom.

      • To nie jest inicjatywa gminy, to nie jest punkt zbiorowego żywienia. Każdy bierze odpowiedzialność za siebie. Jeśli zrywam jabłko z jabłoni przy drodze to moja sprawa jeśli mnie brzuch rozboli.

      • do Etos ,nieprawda , to nie działalność gosp. a funkcjonowanie jadłodzielni określić na zasadach jak na przykład na Uniwersytecie (nie ponosi odpowiedzialnośći) .
        Ale trzeba chcieć- tu tego nie ma…
        Wstyd panie burmistrzu ,zamiast pomóc -pan brużdzi-wstyd……

  2. Kup pan lodowkę ,myj po pracy i wtedy pańska misja wiceburmistrza miałaby sens.
    Naślesz pan sanepid ???
    Może jeszcze kary dla organizatorek ??
    Społecznik-że aż strach- chory na władzę. Na pewno przy TAKIEJ POMOCY nowy punkt nie dojdzie do skutku.
    Nie wstyd panu?

  3. Takie stanowisko wiceburmistrza dobrze pokazuje działanie naszej lokalnych władz. Kontrola, ucinanie inicjatyw, lęk, zamknięcie we własnym grajdołku.

  4. Pan burmistrz niestety nie zna prawa.
    Jadłodzielnie działają zgodnie z nim ,zgodnie z przepisami sanitarnymi i fiskalnymi.
    Róbcie swoje.

  5. W Warszawie taki punkt działa i to nie jeden- więc tu chodzi o brak dobrej woli.
    Pan najwyrażniej nie jest społecznikiem a wyjść zza biurka czasem trzeba , może zrozuie pan tych , którzy mają mniej…i nie chcą biurokracji tylko -jeść bo ich nie stać.

  6. Pan burmistrz uważa , że NAKARMIENIE GŁODNEGO CZŁOWIEKA -nie jest mądre, KIM TEN URZĘDNIK JEST???
    Brak empatii i współczucia.
    Wyrazy szacunku dla Pani Ewy- tak trzymać.
    Pozdrawiam

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wprowadź komentarz !
Podaj swoje Imię