KONSTANCIN-JEZIORNA Zbigniew Durajczyk został polskim Pszczelarzem Roku 2016. Nie byłoby w tym nic zaskakującego, gdyby nie fakt, że jeszcze kilka lat temu nie miał nic wspólnego z pszczołami
Tytuł mieszkańcowi Cieciszewa wręczono 24 marca, podczas konferencji w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi z udziałem szefa resortu Krzysztofa Jurgiela. Zbigniew Durajczyk okazał się mistrzem w kategorii „miód sekcyjny”. – To najlepszy i najbardziej aromatyczny miód, który podaje się razem z plastrem. Kroi się go na małe kawałki i żuje wraz z woskiem, a następnie połyka – tłumaczy Pszczelarz Roku. Durajczyk otrzymał także wyróżnienie za miód spadziowy. Pszczoły wytwarzają go ze spadzi, czyli słodkiego soku wyssanego przez mszyce z roślin i odkładanego przez nie na liściach drzew jako produkt uboczny. Miód spadziowy jest rzadko spotykany, ma właściwości bakteriobójcze, zawiera wiele mikroelementów, ale nie powinno podawać się go dzieciom, ponieważ silnie uczula. – Najmłodsi powinni jeść miody nektarowe – radzi bartnik.
– Ocenialiśmy 54 miody, pszczelarzy było trochę mniej. Warto pamiętać, że są to osoby wytypowane z szerszego grona przez różnego rodzaju organizacje pszczelarskie – przemawiał przewodniczący kapituły konkursu Marek Szczygielski.
Kręci mnie pszczelarstwo
Kiedy zrobiłem pierwsze miodobranie, z jednej strony cieszyłem się, z drugiej płakałem: „co ja zrobię z wiadrem miodu?” – opowiada pszczelarz
Gdyby jeszcze dekadę temu Zbigniewowi Durajczykowi ktoś powiedział, że zostanie w przyszłości Pszczelarzem Roku, postukałby się w czoło. Faktem jest, że skończył technikum ogrodnicze, a następnie Szkołę Główną Gospodarstwa Wiejskiego, ponieważ był przygotowywany na następcę swojego dziadka, który gospodarzył na 11 ha w Cieciszewie. Traf jednak chciał, że Zbigniew Durajczyk został informatykiem w stołecznej korporacji. I to właśnie siedząc przed monitorem, 9 lat temu, miał kaprys. – Przeprowadziłem się z Warszawy do domu dziadków i zachciało mi się mieć pszczoły. W lutym – opowiada śmiejąc się ze swojej ówczesnej niewiedzy. Tak szukając pszczelich matek, przypadkiem 31-latek poznał swoją przyszłą mentorkę Elżbietę Kowalczyk z Puław. Nauczyła go pszczelarstwa od podstaw, zachęciła do ukończenia technikum pszczelarskiego w Pszczelej Woli. Na koniec sprzedała pierwsze pszczele rodziny. Początkowo było ich pięć, dziś pszczoły pracują w 80 ulach. – Kiedy zrobiłem pierwsze miodobranie, z jednej strony cieszyłem się, z drugiej płakałem: „co ja zrobię z wiadrem miodu?” Nie planowałem pszczelego biznesu – wspomina. Szybko jednak okazało się, że zna wiele osób zainteresowanych zakupem miodu, a ci podsyłali mu kolejnych klientów. Teraz wysyła miód także do Niemiec i USA. Kiedy przestało być słodko i brakowało mu już czasu dla siebie, pan Zbigniew porzucił siedzenie przed komputerem i poświęcił się całkowicie pszczelarstwu. – Kręci mnie to – oznajmia.
Najbardziej co roku obawia się nadejścia wiosny, o tym zresztą była marcowa konferencja w resorcie rolnictwa. Ze względu na chemizację i zmiany klimatu w Europie pada zimą mnóstwo pszczelich rodzin.
– Ten rok nie jest najlepszy. Straciłem w jednej z pasiek 30 proc. rodzin – mówi pszczelarz.
Po miód z zamkniętymi oczami
Mieszkaniec Cieciszewa przekonuje, że od pszczół możemy się bardzo wiele nauczyć. Przede wszystkim pokory. Zaobserwował również, że w ulu nie ma demokracji. Owady są podzielone na kasty, awans do wyższej następuje z wiekiem. Kiedy jednak przychodzi czas, że jakiś osobnik przestaje być w ulu potrzebny, jest z niego usuwany. Niezależnie od tego, jak jest ważny.
Zbigniew Durajczyk ma zacięcie pedagogiczne. Wygłasza wykłady dla młodych adeptów pszczelarstwa, organizuje lekcje dla dzieci. I walczy z mitami na temat miodu. Przekonuje, że nie należy używać do jego jedzenia metalowych łyżeczek, ponieważ dochodzi do reakcji i powstają substancje rakotwórcze. Tłumaczy również, że miód powinno się kupować… z zamkniętymi oczami. – Bo im brzydziej wygląda w słoiku, tym bardziej jest wartościowy. Każdy prawdziwy miód po niedługim czasie się krystalizuje. Jeśli jest cały czas płynny, to znaczy, że został pogrzany, zdekrystalizował się i stracił wszelkie właściwości. Jest spaskudzony, ale za to ładnie wygląda – uświadamia.
Piotr Chmielewski