PIASECZNO – Pod sklepem spożywczym znajdującym się w centrum Piaseczna non stop dochodzi do awantur – mówi pani Elżbieta, mieszkająca przy ul. Szkolnej. – Zbierają się tam pijaczki, którzy zaczepiają ludzi i proszą ich o pieniądze. Czy straż miejska nie może czegoś z tym zrobić i wreszcie zaprowadzić w tym miejscu porządku…?
Chodzi o stojący między blokami sklep Duszek przy ul. Szkolnej 8B.
– Od lat mieszkam nieopodal tego sklepu, każdego dnia dochodzi pod nim do dantejskich scen – mówi nasza czytelniczka. – Od samego rana w rejonie, jak nazywała to kiedyś policja „Diler Placu”, zaczynają zbierać się zmęczeni życiem mężczyźni przypominający… zombie. Najpierw piją co mają, potem zaczynają prosić przechodniów i klientów sklepu o pieniądze na najtańszy alkohol. Niektórzy zachowują się agresywnie. Biją się między sobą lub wyzywają przechodzących ludzi. Czy tak powinno wyglądać centrum dużego miasta? Dlaczego policja czy straż miejska nie zaprowadzą wreszcie w tym miejscu porządku…? – zastanawia się pani Elżbieta.
Na rogu sklepu od ubiegłego roku znajduje się kamera miejskiego monitorigu. Zapytaliśmy gminę czy straż miejska odnotowała ostatnio w tym miejscu jakieś interwencje związane z zakłócaniem porządku czy spożywaniem alkoholu.
– Od czasu zamontowania kamery monitoringu sytuacja w rejonie sklepu uległa zdecydowanej poprawie – informuje Joanna Ferlian-Tchórzewska, rzeczniczka ratusza.
– W okresie ostatnich czterech miesięcy, a więc od 1 października ubiegłego roku monitoring zgłosił 11 interwencji w związku ze spożywaniem alkoholu w rejonie przyległym do sklepu. Strażnicy potwierdzili siedem z nich, czyli zastali na miejscu sprawców wykroczeń. Nałożyli dwa mandaty karne, a w pięciu przypadkach zastosowali pouczenia. Ponadto skontrolowali prewencyjnie wskazane miejsce (bez interwencji) aż 42 razy.
TW
2 mandaty i 5 pouczeń -wstyd straż miejska, jesteście śmieszni i żałośni.
Jesteście nieskuteczni na każdym polu, na każdym.
„Zbierają się tam pijaczki, którzy zaczepiają ludzi i proszą ich o pieniądze.”
===========================================
Nie wiedziałem, że w P-nie zachowało się takie miejsce (kto dziś pamięta o knajpie Pod Kaktusem, kiosku z piwem na Żabiej, mordowni naprzeciwko dawnej komendy Milicji Obywatelskiej czy kawiarni, na której miejscu stoi dziś budynek sądu? (tak, nawet ja nie do końca pamiętam, bo nazwy dwóch ostatnich lokali wpadły mi akurat do czarnej dziury w mózgu i nie wiadomo, czy kiedykolwiek się stamtąd wydostaną :()).
Czytelniczka Elżbieta nie rozumie, że ten sklep wraz z otoczeniem stanowią zabytek kultury społeczno-materialnej.
Burmistrz Putkiewicz powinien natychmiast wystąpić do Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków o wpisanie ww. miejsca na listę zabytków, bo inaczej policjanci piaseczyńscy, cierpiący na niedostatek przestępców w stosunku do ilości policjantów nudzących się na komendzie, mogą podjąć jakieś radykalne kroki, w efekcie których jeden z nielicznych piaseczyńskich zabytków zostanie bezpowrotnie utracony.
Kawiarnia to zwała się chyba „Maskotka”.
Oczywiście, „Maskotka”!
Bardzo dziękuję za wypełnienie dziurki w moim stetryczałym mózgu 🙂
A pamięta Pan może, jak się zwała ta mordownia naprzeciwko dawnej komendy milicji, po drugiej stronie ul. Kościuszki (po zmianie ustroju była tam przez jakiś czas policyjna stołówka)?
A ta buda z kurczakiem z rożna, która funkcjonowała w latach 80-ych ubiegłego wieku przy 22 Lipca?
Proszę wybaczyć, ale dziury w mózgu dość wiekowego człowieka (Alzheimer?) powodują m.in. to, że w którymś momencie można nagle zapomnieć własne nazwisko, a na następnym etapie nawet to, że do załatwiania się służy muszla klozetowa… 🙁
P.S. Do mordowni naprzeciwko milicji zostałem kiedyś zaciągnięty. Do dziś pamiętam: hardkor! Ktoś przysypia z głową w talerzu, obok ktoś inny – nie będąc już w stanie utrzymać głowy w talerzu – po prostu zwala się na podłogę i tam sobie leży przez nikogo nie niepokojony. Dym z papierosów ledwo pozwala dojrzeć siedzącego obok współbiesiadnika. Po drugiej stronie ulicy komenda rejonowa milicji… Miodzio 🙂
P.S.2. W poprzednim wpisie zapomniałem o kolejnym kultowym miejscu Piaseczna, a mianowicie o dawnej ul. Nadarzyńskiej na krótkim odcinku od Kościuszki do Czajewicza.
O każdej porze dnia i nocy wystawali tam „tubylcy”, wyczekujący na pojawienie się jakiegoś „jelenia”, któremu – na początek – można kulturalnie zaproponować poczęstowaniem papierosem (szlugiem).
Jak nieświadomy tamtejszych realiów nieopatrznie postanowił przejść się Nadarzyńską, to ryzykował, że na początek dostanie w ryj (tu się pochwalę, że sam nigdy tam w ryj nie dostałem, a chyba nawet poczęstowania szlugiem mi nie zaproponowano – może dlatego, że w tamtych czasach nawet agresywne psy przede mną uciekały, jak się zetknęły wzrokiem).
Koleżanka, która szła ulicą Kościuszki i na skrzyżowaniu przechodziła przez sam początek Nadarzyńskiej straciła tam złoty łańcuszek. Sama sobie winna, bo pokazała, że ma na szyi 😉
Co jakiś czas przydarzały się tam także morderstwa, a powiązane to było na ogół z funkcjonującymi tam melinami.
Teraz to miejsce jest martwe, a przynajmniej zupełnie nijakie. Smutne.
Panie burmistrzu, wnoszę o poważne rozważenie propozycji „rewitalizacji” Nadarzyńskiej w celu przywrócenia jej dawnego uroku. Wiem, że to niełatwe, ale przecież dawna Nadarzyńska była jednym z najbardziej kultowych miejsc naszego miasta!
Kolejkę piaseczyńską próbuje się bez większego skutku ożywić od 30 lat, bo niby kogo ma zainteresować kolejka, której trasa kończy się gdzieś w polu, bo dalej tory zdemontowali?
Ale gdyby tak odtworzyć dawne kultowe miejsca w Piasecznie, to zwaliłyby się do nas tłumy turystów z całej Polski, a pewnie też i z zagranicy 🙂
Do usług.
Niestety pozostałych wspominanych miejsc, z jednym wyjątkiem, nie pamiętam
Po pierwsze primo – nigdy nie mieszkałem w Piasecznie,
po drugie primo – jestem za młody 🙂 za parę dni zobaczę dopiero pięćdziesiąty trzeci przylot bocianów.
Wyjątkiem jest owa Nadarzyńska, na której kilkukrotnie bywałem, bez uszczerbku na zdrowiu i nader skromnym majątku. Z moim Tatą pracował mieszkaniec jednej z kamienic-widm, tytułem tego mieliśmy immunitet.
Znienacka uchyliła się klapka w mózgu. Mordownia nazywała się „Pod Koziołkiem”!
Pomimo postępującej demencji to aż wstyd, że mogłem o tym zapomnieć 🙁
Bajdurzenie starej kobiety, która nie ma co robić i szuka na siłę sensacji.