PIASECZNO 23-letnia Zuzanna Rutkowska, studentka Uniwersytetu Warszawskiego, w dobie pandemii koronawirusa musiała zmagać się z białaczką. Teraz walczy z poważnymi powikłaniami po przeszczepie szpiku. Ratunkiem może okazać się dla niej nowy lek z USA, którego cena (300 tysięcy złotych) pozostaje jednak poza jej możliwościami finansowymi
Dwa lata temu życie Zuzanny wywróciło się nagle do góry nogami. Miłośniczka górskich wędrówek, koncertów i tańca – od zwykłego szumu w uchu, przez potworny ból głowy, siniaki, aż po krótkotrwały paraliż lewej strony ciała – otrzymała w szpitalu druzgocącą diagnozę – ostrej białaczki szpikowej. Błyskawicznie zaaplikowana potężna dawka chemioterapii uratowała jej życie (szpik kostny był już wówczas zajęty w 96 proc.), ale terapia ta wiązała się ze skutkami ubocznymi. Zuzanna w krótkim czasie schudła 15 kilogramów, miała wymioty, dreszcze i ogólne osłabienie organizmu, a wkrótce okazało się, że potrzebuje jeszcze przeszczepu szpiku kostnego. Ostatecznie dawcą została jej siostra.
– Przeszczep się przyjął, a to najważniejsze – wspomina Zuzanna. – Oczywiście po nim jest wiele powikłań, takich jak np. uszkodzenie śluzówek.
Niestety, nie był to koniec problemów młodej kobiety. U 23-latki, dokładnie 10 miesięcy po przeszczepie, wystąpiła bowiem choroba zwana „przeszczep przeciwko gospodarzowi (ang. GVHD)”, który dotyka jedynie 2 proc. ludzi po tego typu zabiegu. Obecnie zmaga się ona z tzw. zarostowym zapaleniem oskrzelików.
– Walczyłam z nowotworem, a teraz walczę o płuca – wyjaśnia Zuzanna. – Z dnia na dzień poczułam duszności przy małych czynnościach, jak na przykład pójście do kuchni po herbatę. Moja objętość płuc jest trzykrotnie mniejsza niż być powinna. W związku z tym mam olbrzymie problemy z oddychaniem, chodzeniem, mówieniem podczas ruchu, spokojnym snem, codziennym funkcjonowaniem czy zwykłym wejściem po schodach. Studiuję i gdy jadę na zajęcia, samo dojście na przystanek jest dla mnie ogromnym problemem. 800 metrów pokonuję w 25 minut, bo co chwilę muszę się zatrzymywać.
Próby leczenia w Polsce (sterydy, inhalatory czy specjalne zabiegi zwane fotoferezami) nie dały spodziewanych efektów. Ostatnią szansą przed transplantacją płuc jest nowy lek z USA – Rezurock (belumosudil), którym trzymiesięczna terapia kosztuje około 300 tysięcy złotych. Zuzanna uzyskała już zgodę od Ministerstwa Zdrowia na jego sprowadzenie. Jest ona ważna do lipca.
– Chciałabym wypróbować każdą możliwą opcję, dlatego proszę o pomoc w zebraniu tych środków, abym znów mogła przynajmniej spokojnie chodzić – apeluje 23-latka. – Na razie zależy mi tylko na tym. Mam nadzieję że kiedyś powrócę do swoich hobby, jakimi były taniec i górskie wędrówki.
Link do zbiórki na portalu zrzutka.pl:
Tyl.