GÓRA KALWARIA Jak długi jest Sobików, nie ma w nim nawet jednego przejścia dla pieszych. Ani na cmentarz, ani do kościoła, ani do ośrodka zdrowia – skarży się Wiesław Jaroń. – A ruch samochodów jest duży
Pan Wiesław mówi, że o konieczności namalowania zebr na drodze wojewódzkiej w Sobikowie przypomina włodarzom gminy na każdym wiejskim zebraniu.
– Mijają kolejne lata i nic się w tej kwestii nie zmienia. Raz dostałem odpowiedź, że do ośrodka zdrowia w Sobikowie i tak wszyscy przyjeżdżają samochodami. A to przecież nie jest prawda. Najgorzej, kiedy do przychodni przez ulicę chcą przejść starsi ludzie. Blisko jest skrzyżowanie, samochody jeżdżą szybko i jest niebezpiecznie – żali się senior.
Jego zdaniem „to karygodne”, że gminę było stać na wybudowanie nowego ośrodka, a już nie dopilnowała, aby można było w bezpieczny sposób do niego dojść.
Burmistrz Dariusz Zieliński informuje, że w sprawie poprawy bezpieczeństwa pieszych w Sobikowie nie raz rozmawiał już z Mazowieckim Zarządem Dróg Wojewódzkich (MZDW).
– Moim zdaniem w pierwszej kolejności powinien być wybudowany chodnik od cmentarza do ośrodka zdrowia, wówczas jednocześnie będzie można oznakować przejścia dla pieszych – tłumaczy włodarz. – Niestety, dyrektor MZDW nie chce słyszeć o budowie chodnika, a wcześniej odwodnienia drogi, dopóki nie zostanie uregulowany stan prawny działki w centralnej części Sobikowa – rozkłada ręce Dariusz Zieliński.
Dlatego – dla jak najszybszego rozwiązania problemu – gmina podjęła rozmowy z miejscową parafią w sprawie zakupu trójkątnej działki w środku wsi i „są one na dobrej drodze”.
– W możliwie szybkim czasie przedstawię radzie miejskiej uchwałę w sprawie zakupu tego terenu. Po jej nabyciu będziemy mogli wznowić rozmowy z MZDW – zapewnia.
Taaaa, oddają czarnym ziemie za pół darmo, a jak przychodzi co do czego to tylko by jak najwięcej zarobić 😀
Hahaha
Panie Zieliński jest Pan tak naiwny czy co? Przeciez pana dni sa policzone ! Noe zdążysz juz nic załatwić!
Podziwiam wiarę w skuteczność „zebry”.Na polskich drogach najwięcej ludzi ginie właśnie tam, gdzie one są. Polactwo siedzące za kierownicą nie widzi ani „zebry”, ani ciągłej linii, ani znaków ograniczenia prędkości.