PIASECZNO Po dziewięciu latach od utworzenia drużyny seniorzy MUKS Piaseczno wywalczyli awans do drugiej ligi. Z Cezarym Dąbrowskim, trenerem piaseczyńskich koszykarzy, rozmawia Grzegorz Tylec
Prawie dekadę czekał pan tu na pierwszy tak duży sukces swoich podopiecznych…
Największa jest satysfakcja z tego, że ta praca przyniosła takie efekty. Nie jakoś na skróty, ale zespół został stworzony na wychowankach i okazuje się, że bez żadnego obcego ciała też da się osiągnąć sukces. Satysfakcja jest dwa razy większa niż gdybyśmy nabrali jakąś zaciężną armię i tym zrobili wynik.
Co zdecydowało o tym, że właśnie w tym sezonie udało się sięgnąć po awans?
To działo się stopniowo – nasze wyniki się poprawiały i graliśmy coraz lepiej. Eliminowaliśmy systematycznie błędy, doskonaliliśmy słabe elementy i to wszystko, krok po kroku, zaczęło przynosić efekty. W tym sezonie nie zrobiliśmy nagle nie wiadomo czego. Na koniec mieliśmy też trochę szczęścia i nasza praca została nagrodzona. Znaczenie miały też końcówki meczów – kiedyś je przegrywaliśmy, teraz zaczęliśmy wygrywać.
Już w meczu z Legionowem, który ma w swoim składzie kilku zawodników z bogatą koszykarską przeszłością, pokazaliście, że możecie zdominować i taki zespół. Wygraliście wówczas aż 44 punktami…
To było spotkanie, w którym chłopaki wyszli bardzo mocno nastawieni mentalnie – pokazali walkę i pracę na parkiecie. Do tego dążę – żeby nikomu nie odpuszczać. Jak można wygrać 40 punktami, dlaczego tego nie zrobić?
W turnieju finałowym do historii piaseczyńskiej koszykówki przejdzie mecz z Olsztynem, wygrany przez was w dramatycznych okolicznościach po dogrywce jednym punktem…
To spotkanie pokazało nasze słabości, a więc fizyczność. Rywale mieli bardzo dużo zbiórek w ataku i ponowień. Gdybyśmy powalczyli bardziej na desce i nie dali się tak zdominować, to byśmy wygrali ten mecz bez dogrywki.
Konfrontacja z MKS Basket Szczawno-Zdrój dała już pewniejsze zwycięstwo…
Tutaj wygraliśmy taktycznie, bo zastosowaliśmy taką obronę, z którą nasi rywale nie potrafili sobie poradzić.
Na koniec, mając już jednak pewny awans, ulegliście ekipie z Poznania…
Wiadomo, to był faworyt całego turnieju, ale nie uważam żebyśmy zagrali słaby mecz. Szansę dostali w nim wszyscy zawodnicy – taki był nasz zamiar.
Nie sposób nie wspomnieć o wkładzie w awans weterana Tomka Wójcikowskiego, który pamięta jeszcze drugą ligę w Piasecznie…
Oby mu dalej dopisywało zdrowie, bo jego waleczność i serce można stawiać jako wzór.
Jakie są cele zespołu na drugą ligę?
Przede wszystkim utrzymanie – żeby występować na tym poziomie więcej niż jeden sezon. Na razie musimy jednak w ogóle w niej zagrać, bo udział w tych rozgrywkach wymaga znacznie większych nakładów finansowych. Na pewno zastanawiamy się też nad wzmocnieniami – przydałoby się nam kilku silnych zawodników dobrze grających pod koszem.