Ostatni kapłan w mieście

0

GÓRA KALWARIA Tysiące wiernych i 37 kapłanów odprowadzało w ostatnią drogę ks. Jana Braulińskiego, proboszcza zmarłego 115 lat temu

Ksiądz Brauliński, o którym pamięć przysypał pył czasu, był proboszczem w Górze Kalwarii przez 33 lata. Zmarł 15 lipca 1902 r.
Trafił do miasta w niezwykle trudnym okresie – gdy podupadło po powstaniu styczniowym, a zaborca zlikwidował klasztory kasując zakony. To staraniem ks. Jana Braulińskiego w 1881 r. na kościół parafialny został zatwierdzony pobernardyński kościół, a plebania przeniosła się do opuszczonych przez wojsko zabudowań klasztornych. Po przeszło 200 latach istnienia Nowej Jerozolimy, proboszcz ostał się jedynym kapłanem w mieście.

Parafia maleńka i biedna

Ks. Brauliński urodził się w 1831 roku na wschodnim skraju Mazowsza w bogobojnej familii. Jego rodzina wydała kilku kapłanów. Po wyświęceniu ksiądz został wikariuszem parafii w Jazgarzewie koło Piaseczna, a po śmierci starego proboszcza, objął jego obowiązki. Ponieważ wykazał się jako dobry gospodarz – odnowił i przyozdobił tamtejszy kościół, ówczesny dziekan warecki mianował go swoim pomocnikiem. W 1867 r., po utworzeniu powiatu ze stolicą w Górze Kalwarii (pozostała nią przez 12 lat, potem przeniesiono ją do Grójca), ks. Jan Bruliński został mianowany górskokalwaryjskim proboszczem i dziekanem. Otrzymał nie lada zadanie: musiał zatroszczyć się o utrzymanie trzech niszczejących kościołów i kaplicy św. Antoniego. „Ponieważ parafia jest maleńka, bo zaledwie tysiąc kilkaset dusz licząca, a przytem biedna, więc nie łatwo było o pomoc materialną. Trzeba było wielkiej roztropności w wynajdywaniu środków na podtrzymanie tych kościołów” – opublikował w grudniu 1902 r. ilustrowany „Dzwonek Częstochowski”.

Uratował Wieczernik przed upadkiem

Jako proboszczowi, który rządził duszami Góry Kalwarii na przestrzeni jednej trzeciej wieku, ks. Braulińskiemu dwukrotnie (drugi raz na rok przed swoją śmiercią) udało się gruntownie odnowić kościół parafialny. Przed całkowitym upadkiem uratował też kolebkę Marianów – Wieczernik, który pozbawiony opieki popadł w całkowitą ruinę. „Nie chcąc obciążać i tak biednych parafian, podtrzymał go przy pomocy ś. p. Augustowej hr. Potockiej, która ofiarowała drzewo” – odnotował „Dzwonek Częstochowski”. Hrabina podarowała modrzewie z lasów wilanowskich, z których wyciosano belki stropowe. 22 czerwca 1891 r. kościół został ponownie poświęcony.
„Jakim był proboszczem ś. p. ks. Jan Brauliński, są świadkami te świątynie Boże, w których spotykamy: czystość, porządek, ołtarze odnowione, organy nowe, bielizny kościelnej dużo i czystą, aparatów wiele nowych, a stare wyrestaurowane, kielichy odzłocone etc.” – podsumowuje miesięcznik.

Pogrzeb był wspaniały

Zmarł ks. Brauliński po chorobie, na rękach swego bratanka ks. Antoniego Braulińskiego. 18 lipca 1902 r. do Góry Kalwarii ściągnęły tłumy wiernych. „Znali wszyscy w tej okolicy ś. p. nieboszczyka, bo pracował przez lat 48 tylko w dwóch sąsiednich parafiach: Jazgarzewie 14 lat, jako wikaryusz i proboszcz i w Górze Kalwaryi 34 lata, jako proboszcz i dziekan. Na pogrzeb przybyło kilka tysięcy wiernych i 37 kapłanów, nawet z dalszych stron. 20 kilka mszy świętych odprawiono przy zwłokach nieboszczyka, które rozpoczął ks. Walenty Brauliński, prefekt z Tomaszowa, synowiec nieboszczyka. Drugi synowiec, ks. Antoni Brauliński, proboszcz z Witoni w asystencyi kleru odprawił sumę żałobną, poczem ks. Bartłomiejewski, proboszcz z Sobikowa, wypowiedział piękną przemowę, streściwszy w niej żywot gorliwego kapłana. (…) Po odśpiewaniu konduktu, kapłani ponieśli trumnę przez miasto; później nieśli członkowie rodziny, a następnie na cmentarz parafianie. Nad roztwartą mogiłą przemawiał jeszcze raz ks. Jan Sołtyszewski, proboszcz z Ostrołęki. Mówił o zasługach nieboszczyka w parafii, wyraził słowa pociechy dla rodziny, udzielił nauki parafianom i wezwał ich do modlitwy za duszę zacnego pasterza. Pogrzeb był wspaniały, uroczysty i poważny, bo też to było prawdziwe uczczenie gorliwego, zacnego i dobrego kapłana – pracowitego i uczciwego człowieka. Nic dziwnego, że towarzyszył mu szczery płacz i żal prawdziwy parafian” – zrelacjonował „Dzwonek Częstochowski”.

Obelisk na szczycie cmentarza

O niezwykłym kapłanie nie zapomina rodzina. Andrzej Świątek – prawnuk Weroniki – najmłodszej siostry ks. Braulińskiego przed 15 laty wraz z jeszcze jedną krewną, Jadwigą Kaczorek, wymienił płytę pomnika wybudowanego przez rodzinę na grobie dawnego proboszcza 106 lat temu. Smukły obelisk stoi na najwyższym punkcie cmentarza w Górze Kalwarii.

Piotr Chmielewski

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wprowadź komentarz !
Podaj swoje Imię