PIASECZNO Po nawałnicach z leciwych topoli rosnących na ul. Sękocińskiej spadają gałęzie, często uszkadzają przewody energetyczne. Mieszkańcy od lat proszą gminę o wycięcie kilku drzew, które – ich zdaniem – stanowią zagrożenie dla ludzi i domów
– Wystarczyło, że kilka dni temu powiał silniej wiatr i od razu nie było prądu, przez cały dzień. Moja firma bez energii nie może działać – mówi Zofia Ufnalewska. – W czerwcu, po wichurze z powodu tych drzew prądu nie było przez pięć dni. Nie wiem, do kogo iść po odszkodowanie. Nie byliśmy w stanie świadczyć usług, a ja pracownikom musiałam zapłacić – narzeka.
Jaka ma się wydarzyć tragedia?
Kobieta upatruje źródła swoich problemów w topolach rosnących przy ulicy. – Są kruche i niebezpieczne. Gałęzie spadają na posesje, na przewody energetyczne, chodnik i zaparkowane przy nim samochody. Jest wieczny śmietnik – narzeka pani Zofia. Właściciele posesji przy Sękocińskiej apelują do gminy o usunięcie drzew od 10 lat. Zwracają uwagę, że korzenie olbrzymich topoli rozsadzają wykonane kilka lat temu chodniki. „Pod topolami wybudowano również parkingi. (…) w takich warunkach nikt nie odważa się parkować tam samochodu. (…) dodatkowym, istotnym z punktu widzenia mieszkańców posesji jest zagrożenie przewrócenia się topól na ogrodzenia lub budynki mieszkalne. Zagrożenie jest bardzo realne, mając na względzie wysokość drzew, ich wiek oraz rozłożystość koron” – pisali mieszkańcy w 2008 roku. Wówczas wytknęli urzędnikom, że korony topoli nie są nawet pielęgnowane. Deklarowali również, że po wycięciu dużych okazów na swój koszt posadzą przy ulicy inne drzewa. Takie prośby w kolejnych latach się powtarzały. „Jaka ma się wydarzyć tragedia, żeby Urząd Miast potraktował sprawę poważnie i dokładnie przyjrzał się naszej prośbie, a nie zasłaniał się przepisami o ochronie przyrody. (…) Urzędowi powinno zależeć na ochronie mienia i bezpieczeństwa mieszkańców” – czytamy w kolejnym piśmie z czerwca bieżącego roku. W kolejnym apelu, jego autorzy przypominają tragedię z 2009 roku, kiedy na ul. Chyliczkowskiej upadająca topola zabiła przechodnia.
– Odpowiedź gminy jest cały czas taka sama, że nie usuną drzew. Po naszych skargach przyjeżdża ekipa i podcina gałęzie, ten nad linią energetyczną korygują energetycy. To syzyfowa praca. Za pewien czas gałęzie odrastają i temat wraca – mówi Zofia Ufnalewska.
Mieszkanka wskazuje, że na przedłużeniu ul. Sękocińskiej, pod drugiej stronie ul. Mleczarskiej (to już gmina Lesznowola) stare topole usunięto. – Zostawili tylko jedną, oddaloną od posesji. W obszarze zabudowanym takie drzewa to ogromne zagrożenie – ostrzega pani Zofia.
Wizualnie są w dobrej kondycji
Monika Szkuta, specjalistka od drzew w piaseczyńskim magistracie tłumaczy, że drzewa na ul. Sękocińskiej wizualnie są dobrej kondycji zdrowotnej i nie zagrażają bezpieczeństwu ludzi i mienia.
– Te topole nie mają oznak chorobowych. W obecnej sytuacji nawet nie mamy szans na otrzymanie zezwolenia na ich wycięcie. Gatunek nie jest w tym przypadku żadnym wyznacznikiem – przekonuje. – Jedyne, co w obecnej sytuacji możemy robić, to cykliczna pielęgnacja koron tych topoli.
Tymczasem chuchając na zimne, w ubiegłym roku włodarze powiatu usunęli ponad 220 starych topoli rosnących przy drodze z Dobiesza do Cendrowic w gminie Góra Kalwaria. Nie wszystkie były chore i usychały. – Topole mają skrócony okres żywotności, są kruche. Woleliśmy je powycinać dla bezpieczeństwa kierowców. Po każdym silniejszym wietrze musieliśmy zbierać gałęzie z drogi – tłumaczy Ksawery Gut z zarządu powiatu piaseczyńskiego.