LESZNOWOLA – W sobotę czekałem półtorej godziny, aby zostawić w PSZOK-u odpady – skarży się pan Marek. – Na końcu dowiedziałem się, że za stare szyby muszę zapłacić 500 zł, a za trochę zużytych przewodów i węży ogrodniczych prawie 1000 zł
– PSZOK działający w Kolonii Warszawskiej przy alei Krakowskiej to jakiś horror – uważa pan Marek. – Sobota, żar leje się z nieba, a ja stoję ponad godzinę w kolejce. Koniec końców okazuje się, że nie mogę oddać odpadów pochodzących z gospodarstwa domowego za darmo, bo to nie są rzekomo odpady komunalne. Zabrałem je więc z powrotem. Oddam, jak zmienią się przepisy. Te, które obecnie obowiązują, są beznadziejne.
Gmina potwierdza, że w ostatnim czasie do PSZOK-u trzeba było stać w kolejce. W związku z tym wprowadzono nowe regulacje.
– W celu usprawnienia działania punktu wszystkie osoby chcące zostawić tam odpady powinny je najpierw posegregować – radzi wicewójt Marcin Kania. Teraz na teren PSZOK-u może wjechać tylko jeden samochód, a wjazd ostatniego pojazdu jest możliwy najpóźniej 30 minut przed zamknięciem punktu. Zapytaliśmy firmę Jarper, obsługującą lesznowolski PSZOK, dlaczego mieszkaniec nie mógł zostawić w punkcie wszystkich odpadów.
– O tym, które odpady są przyjmowane bezpłatnie decyduje gminny urzędnik, który w każdą środę i sobotę jest obecny na PSZOK-u – mówi Jarosław Perzyna, właściciel Jarpera. Leszek Kilanowski, kierownik gminnego referatu gospodarki odpadami komunalnymi zaznacza, że o tym które odpady są przyjmowane na PSZOK decyduje regulamin.
– Trudno szyby pochodzące ze starej szklarni traktować jako odpad komunalny – mówi. – Co do węży ogrodniczych, to nie czepiamy się jak ktoś oddaje jeden wąż. Jeśli jednak dochodzą do tego inne problematyczne odpady to ich bezpłatnie nie przyjmujemy. Wszystko rozbija się o koszty, bo później za te odpady muszą zapłacić wszyscy mieszkańcy.
TW
Łatwiej do lasu niż do pszoka, taka to reforma działa
Brawo Panie Kania, Brawo Pani Batycka-Wąsik robicie kpinę z tej Gminy i z siebie…
A potem wszyscy zdziwieni, że tyle śmieci w lesie albo na łąkach. A kto wtedy musi się zająć tym śmieciem? Właściciel terenu?
No, i to są właśnie śmieci, z takimi tematami ludzie nie potrafią sobie poradzić. Kiedyś jak były inne warunki korzystania z firm zajmujących się wywózką śmieci to pakowało się w kosz i z głowy. A dzisiaj? Jak ktoś słyszy, płacąc 30 czy 40 zł/osobę miesięcznie, że ma za wywóz takiej frakcji zapłacić ekstra 1000 zł to co robi? – „do lasu”? Z wszystkimi segregowalnymi rzeczami można sobie poradzić, choć dziś ciężko znaleźć skup szkła czy makulatury, ale nie dość, że płacimy piekielnie wysokie stawki za frakcje posegregowane to jeszcze jest problem z prawdziwymi śmieciami a ostatecznie te trafiają gdzie? ….
– Trudno szyby pochodzące ze starej szklarni traktować jako odpad komunalny – mówi. – Co do węży ogrodniczych, to nie czepiamy się jak ktoś oddaje jeden wąż. ….Logika kier. Kilanowskiego powala. Czy sie rózni szyba od szyby? I cóż z tego że ze szklarni 🙂
W Konstancinie jak chłopakom da się na dobrą flaszkę to nawet Łódź podwodną przyjmą 😉
Po to właśnie są urzędasy w tym kraju. Żeby sprawdzać i mówić jakie obywatel śmieci może wyrzucić a jakich nie, 2 dni w tygodniu w określonych godzinach.