Ranna sarna czekała kilka godzin na pomoc. Zwierzę nie przeżyło

3

PIASECZNO Do tragicznego zdarzenia doszło w niedzielę w Bąkówce, gdzie jeden z mieszkańców znalazł za ogrodzeniem ranną sarnę. – Znikąd nie można było doprosić się pomocy – mówi Tadeusz Hojda. – To zwierzę strasznie się mordowało


Pan Tadeusz opowiada, że znalazł sarnę w niedzielę po południu po powrocie z kościoła.
– Pies strasznie szczekał, znalazłem ją za posesją, przeskakiwała przez płot i coś sobie zrobiła – relacjonuje. – Leżała na ziemi i leciały jej łzy. Dwie inne sarny stały za ogrodzeniem i ją nawoływały.
Mężczyzna poprosił sąsiadkę, aby zadzwoniła na straż miejską w Piasecznie.
– Tam powiedziano jej, że za godzinę przyjadą strażnicy z Konstancina-Jeziorny, co trochę mnie zdziwiło… – mówi mieszkaniec Bąkówki. – Oczywiście po godzinie nikt się nie zjawił. W końcu sami zadzwoniliśmy do Warszawy i przyjechał ktoś z Pragi i zabrał zwierzę. To skandal, że ranna sarna mordowała się tyle czasu. Od czego jest straż miejska, od wypisywania mandatów? – dodaje oburzony mężczyzna.
Mariusz Łodyga, komendant straży miejskiej w Piasecznie twierdzi, że zdarzenie miało inny przebieg.
– Od razu po odebraniu sygnału o rannej sarnie skontaktowaliśmy się z fundacją Animal Rescue Polska, z którą gmina ma podpisaną umowę – wyjaśnia. – To standardowa procedura, straż miejska nie przewozi rannych zwierząt.

Potwierdza to Dawid Fabiański z Animal Rescue.
– Po otrzymaniu zgłoszenia dojazd do rannego zwierzęcia zajmuje nam do godziny i tyle to w niedzielę trwało – mówi. – Sarna miała poważny uraz kręgosłupa. Padła podczas transportu.

TW

3 KOMENTARZE

  1. Zabicie zwierzęcia na miejscu ograniczyłoby jej cierpienia… Ale takie mamy prawo, że za wszelką ceną trzeba zwierzę transportować. Ile cierpienia by można uniknąć przez sprawne zabicie.

  2. Tak właśnie działa straż wiejska kurw…nic więcej doprosic się o cokolwiek tych arbuzow nie można się i niech ktoś powie że te nie roby są komukolwiek potrzebni…

  3. Pan który zgłaszał twierdzi że po godzinie nikogo nie było, a straż miejska z Piaseczna mówi że dojazd do zwierzęcia trwał godzinę. Raczej nie wierzę straży miejskiej jest to instytucja bez honoru (przechowywania byłych milicjantów).

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wprowadź komentarz !
Podaj swoje Imię