GÓRA KALWARIA Przy okazji celebrowanego w niedzielę Święta Wojska Polskiego okazało się, że w Górze Kalwarii działa kilku miłośników militariów, którzy przywracają do życia dawny sprzęt frontowy
Największe zainteresowanie wzbudził pancerny peugeot, którego replikę zbudował Marian Chojka z Czerska, w niedzielę ubrany w kombinezon polskiego żołnierza broni pancernej z 1920 roku. Na co dzień pracownik spółki gazowniczej zainteresował się rekonstrukcją historyczną w 2006 roku, kiedy w Polsce dopiero ona raczkowała.
– W 1920 roku Polska kupiła od Francji 18 takich samochodów, ale nie zdążyły one już wziąć udziału w wojnie polsko-bolszewickiej – opowiada pan Marian.
Wozy trafiły m.in. na Śląsk, gdzie brały udział w III powstaniu śląskim, a następnie… kampanii wrześniowej. Dwa wykorzystano także podczas przewrotu majowego w 1926, przeciwko oddziałom marszałka Piłsudskiego.
– To był pierwszy pojazd pancerny, jakie nasze wojsko zakupiło za granicą. Jest archaiczny, a jego wadą były tylko jedne drzwiczki. W razie czego, większość załogi opuszczała wóz przez dach nakrywany brezentem – objaśnia czerszczanin.
Jego odtworzony z pietyzmem peugeot z karabinem 37 mm „zagrał” epizod w filmie „Bitwa Warszawska 1920” Andrzeja Wajdy, kilka razy jeździł też po polu rekonstruowanej bitwy nad Bzurą. Marian Chojka już pracuje nad kolejnym samochodem historycznym – rozpoznawczym wozem radzieckim. Takich Armia Czerwona używała, gdy we wrześniu 1939 roku najechała polskie ziemie.
Sadownik woził nim jabłka
Jednak odwołań do wojsk sowieckich w niedzielę było więcej. Andrzej Kochański z Góry Kalwarii zaprezentował dwa „gaziki” – GAZ 67 wyprodukowany w 1944 roku i GAZ 67b z 1945 roku.
– Kupiłem je w stanie agonalnym i całkowicie rozkręciłem, naprawiłem i złożyłem. Jeden jeździł przez lata w polskiej milicji – opowiada amator militariów. – W przypadku tych samochodów, Rosjanie nie ukradli od nikogo licencji, ale kupili ją od Amerykanów. Na co dzień trzymam oba auta w garażu, jeżdżę nimi na zloty. Teraz samodzielnie składam dwa kolejne auta. Oby mi tylko życia starczyło – mówi.
Pan Andrzej zaraził swoją pasją Pawła Ejneberga, obecnie mieszkańca Wólki Dworskiej. On odbudował amerykańskiego dodge’a, tzw ¾ tony.
– I Armia Wojska Polskiego otrzymała ten egzemplarz od Armii Czerwonej, której z kolei został on dostarczony w ramach amerykańskiej pomocy. Jednak samochód nie dotarł do Berlina, został unieruchomiony na polskich ziemiach – opowiada o historii pojazdu jego właściciel. – Kiedy go kupowałem, był w fatalnym stanie. Sadownik spod Karczewa woził nim przez lata jabłka – dodaje.
Paweł Ejneberg ma już część, aby złożyć… drugiego takiego dodge’a, ale w wersji z działkiem. Pierwszy wóz został tak dobrze zrekonstruowany, że wypożyczyła go ekipa nagrywająca film „Pułkownik Kwiatkowski”.
Rozebrałem go do każdej śrubki
Dla kontrastu Piotr Pyszyński dojechał na niedzielny mini zlot oryginalnym motocyklem NSU, na którym żołnierze Wehrmachtu wjechał do Polski na początku II wojny światowej. W naszym kraju zachowało się tylko kilka takich jednośladów.
– Ten motocykl miał przestrzeliny w tylnym błotniku, ale popełniłem błąd i je zaspawałem – żałuje pan Piotr.
Jego imiennik – Piotr Lewandowski w niedzielę był z innej bajki. Ubrany w mundur współczesnego polskiego żołnierza biorącego udział w zagranicznych misjach wojskowych, przyjechał Honkerem – samochodem terenowym również wciąż używanym przez polskie siły zbrojne.
– Kupiłem go od firmy energetycznej, rozebrałem do każdej śrubki, polakierowałem na wojskowe kolory i złożyłem – chwali się członek klubu miłośników Honkerów. – Jednak jeżdżę nim rzadko, po Warszawie komunikacją miejską – dodaje. Piotr Lewandowski zdradził, że pasję łączy… z pracą zawodową. Jest wojskowym. – Po służbie zdejmuje jeden mundur i już w ramach hobby zakładam drugi, niemal identyczny – śmieje się.
Szablą cieli arbuzy i róże
Wystawa sprzętu towarzyszyła celebracji Święta Wojska Polskiego. Po mszy św. i uroczystości przed pomnikiem marsz. Józefa Piłsudskiego, w ogrodach parafialnych mieszkańcy mogli obejrzeć popisy szwadronu honorowego 3. Pułku Szwoleżerów Mazowieckich, w którym podczas II wojny światowej walczył mieszkaniec Góry Kalwarii por. Henryk Prajs, zmarły w kwietniu w wieku 101 lat. Szwoleżerzy dali mistrzowski pokaz władania lancą i szablą, którą cieli róże (następnie wręczali je damom), kapusty i arbuzy. Po musztrze czas zebranym umiliła Orkiestra Reprezentacyjna Wojska Polskiego, a następnie zaproszono ich na wojskową grochówkę.