PIASECZNO Krzysztof i Michał Spocińscy motoryzacyjną pasję odziedziczyli po swoim tacie mechaniku. – Od dziecka przyglądaliśmy się jego pracy i w sposób naturalny ta miłość do motoryzacji została nam zaszczepiona – opowiadają bracia, którzy w szczególności upodobali sobie stare auta
– Auta sprzed lat nie są tak wygodne i bezpieczne, ale mają duszę – mówi na wstępie Krzysztof Spociński, gdy wchodzę na posesję w Chylicach. Na trawniku stoją zaparkowane samochody i jeden motocykl – duma pasjonatów motoryzacji.
– Codziennie ślęczę do późna przed komputerem i poszukuję wyjątkowych samochodów – mówi ze śmiechem Krzysztof. Dodatkowo regularnie odwiedza giełdę samochodową w Słomczynie, choć przyznaje, że dziś to tylko namiastka prawdziwej giełdy sprzed lat, gdy sprzedawanych aut było nieporównywalnie więcej. – Zabiły ją portale motoryzacyjne – stwierdza.
Pierwszym autem, które oglądamy jest Skoda 105L z 1981 roku.
– Kupiłem ją od pierwszego właściciela, jeszcze nie jest odpicowana, ale w pół godziny udało mi się ją odpalić – mówi Krzysztof. – To banalnie prosty silnik.
Obok stoi Volkswagen Golf I z 1975.
– Jest po generalnym remoncie – mówi Michał. – Tylko silnik jeszcze został do zrobienia.
Kolejna perełka w kolekcji to fiat 126 p. – To pierwszy Elegant z 1995 roku po generalnym remoncie silnika, jeżdżący i w pełni sprawny – dodaje Krzysztof. – A obok jedyny polski skuter Osa z roku 1964. Kupiłem go w częściach, jego silnik służył przez jakiś czas glebogryzarce.
Kolekcję zamyka Golf 1 z 1980 roku, który jest zabytkiem z żółtymi tablicami rejestracyjnymi.
– Moim pierwszym samochodem był mercedes beczka W123, kupiłem go jak tylko zrobiłem prawo jazdy i zrobiliśmy go właściwie od podstaw – wspomina Krzysztof. – Marzy mi się, by taki samochód jeszcze kiedyś kupić. I duży fiat mi się jeszcze marzy, najlepiej pikap, żebym mógł załadować do niego Osę.
Bracia zgodnie przyznają, że swoich aut nie używają na co dzień.
– Tylko na zloty i niedzielne przejażdżki po okolicy – mówi Krzysztof. – Takie trasy do 60 kilometrów. Na co dzień wygodniej jeździ się nowszym samochodem, który wyposażony jest w klimatyzację. Poza tym jak mi się maluch w niedzielę popsuję to mogę zjechać na pobocze i w nim podłubać. Nigdzie się nie śpieszę – dodaje z uśmiechem. – Myślałem o tym, by wybrać się maluchem nad morze, ale moja żona podchodzi do tego pomysłu bardzo sceptycznie – śmieje się Krzysztof. – Podróżowanie takim starym autem po piaseczyńskich drogach jest bardzo przyjemne. Kierowcy i przechodnie reagują z sympatią, a więc tymi starymi autami sprawiamy radość nie tylko sobie, ale także innym.
Kamil Staniszek