Szczur zadomowił się w mieszkaniu. Spółdzielnia: to wina mieszkańców

2

PIASECZNO W kwietniu pisaliśmy o problemach ze szczurami na osiedlu przy ulicy Kusocińskiego. Mimo dwukrotnej deratyzacji okazuje się, że problem nie został do końca rozwiązany


Pan Łukasz sam rozwiązał problem szczura, który zagnieździł się w jego mieszkaniu

Kilka dni temu pan Łukasz, mieszkający na na parterze jednego z bloków przy ul. Kusocińskiego spostrzegł, że w jego mieszkaniu zagnieździł się szczur. Mieszkaniec zgłosił to do administrującej budynkiem Spółdzielni Mieszkaniowej „Jedność”.
– Wysłali do mnie pracownika, aby załatał dziurę, którą szczur dostał się do mieszkania – mówi pan Łukasz. – Zaproponowano mi też, abym przyszedł do spółdzielni po trutkę. Poprosiłem żeby przysłali jakiegoś deratyzatora, ale zostałem poinformowany że będę musiał ponieść koszty za wezwanie specjalisty, tak jakby to była moja wina, że zagnieździł się u mnie szczur.

Wziął sprawy w swoje ręce

Pan Łukasz zrezygnował z płatnej deratyzacji oraz trutki, która jak mówi, działa dopiero po kilku dniach.
– Nie potrafiłbym spać w mieszkaniu z żoną i trójką dzieci ze świadomością, że mieszka z nami szczur – mówi mężczyzna. Dlatego postanowił załatwić sprawę po swojemu. – Usłyszałem go za ścianą, usunąłem kilka płytek i o godz. 5 nad ranem dopadłem gryzonia – opowiada. Mieszkaniec ma żal do spółdzielni, że ta nie podejmuje działań naprawczych, które skutkowałyby wyeliminowaniem z osiedla niechcianych „lokatorów” .
– Nadal nie zawieszono na drzewach karmników, a chleb, którym żywią się nie tylko gołębie, ale także szczury wyrzucany jest na trawę – dodaje.

To był jednostkowy przypadek?

W kwietniu tego roku o problemach ze szczurami na osiedlu przy Kusocińskiego informowała nas Maria Zalewska.
– Mieszkam tu od 50 lat i nigdy ich tu tyle nie było – alarmowała. – Chodzą między blokami i niczego się nie boją.
Stanisław Zawadzki, prezes SM „Jedność”, która administruje blokami przy Kusocińskiego informował nas wówczas, że spółdzielnia zatrudniła dwie firmy deratyzacyjne.
– Cały czas staramy się wypłoszyć je z zajmowanych siedlisk, umieszczając w jamach trutki – wyjaśniał.
Teraz Stanisław Zawadzki twierdzi, że problem szczurów został rozwiązany.
– Dwa miesiące temu wytruliśmy je, a pozostałe wypłoszyliśmy – mówi. – Ten, który dostał się do mieszkania, musiał się jakoś uchować. Od lat prosimy mieszkańców, aby nie rozrzucali po osiedlu jedzenia, które stanowi pożywkę dla szczurów. Niestety, nasze apele nie przynoszą rezultatów. Pobudowaliśmy nowe, zamykane altany śmietnikowe, ale mieszkańcy świadomie je otwierają dla bezdomnych. Niestety, do śmietników ciągną również szczury, które szukają w nich pożywienia.
A co z obiecanymi wcześniej karmnikami dla ptaków, do których mieszkańcy mogliby wkładać suchy chleb?
– Zamówimy specjalne karmniki z otokami, mocowane do drzew obręczami, bo przeciwko przybijanym zaprotestowali ekolodzy – deklaruje Stanisław Zawadzki.

Tomasz Wojciuk

2 KOMENTARZE

  1. Kiedy te chore łby pojmą, że ptactwa nie kari się chlebem, ani suchym ani spleśniałym, ani od Krzoska nawet ?. Jak komuś szkoda wyrzucić chlebka do śmieci, niech go zeżre sam; wraz z rodziną ?

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wprowadź komentarz !
Podaj swoje Imię