KONSTANCIN-JEZIORNA W poniedziałek w czarnowskim lesie zakończono zdjęcia do filmu „Zielona granica” w reżyserii Agnieszki Holland. Elementem dekoracji był rozwinięty na długości kilkuset metrów żyletkowy drut kolczasty. – Ten drut stanowił zagrożenie dla naszych psów i zwierząt leśnych – mówi pani Ewa, mieszkanka Czarnowa
„Zielona granica” ma opowiadać o uchodźcach, którzy trafili na granicę polsko-białoruską. Granicę miał imitować obstawiony zasiekami las w Czarnowie. Choć dni zdjęciowych było raptem kilka, wydarzenie to podzieliło lokalną społeczność. Podczas gdy jedni byli zaciekawieni pracami na planie, inni skarżyli się na lekkomyślność filmowców oraz pozostawiany w lesie bałagan.
– Nasz las stał się sławny w całej Polsce, bo o zasiekach z drutu, które przez pewien czas nie były niczym zabezpieczone, pisała nawet Gazeta Wyborcza – mówi Małgorzata Wojakowska-Żeglińska, sołtys Czarnowa. – Ten drut stwarzał zagrożenie, bo z lasu korzysta wiele osób. Niektórzy chodzą tam z małymi dziećmi czy z psami. Poza tym jest to naturalne środowisko życia wielu zwierząt, które mogły się o tę koncertinę pokaleczyć.
Kompleks leśny w Czarnowie liczy około 54 hektarów i zawiaduje nim Wspólnota Gruntowa. – Nie wiem, jak wspólnota mogła dopuścić do takiej sytuacji. Czasami pieniądze nie są najważniejsze – mówi pani Jolanta, mieszkanka Solca. – Ekipa filmowa strasznie zaśmieciła las. A te zasieki… To jest po prostu okrucieństwo w stosunku do zwierząt.
Prezeska Wspólnoty Gruntowej Teresa Pokrzywa przyznaje, że film kręcony w Czarnowie wzbudził protesty mieszkańców i ekologów.
– Myślę, że powodem mogła być nie tyle dekoracja i drut kolczasty co fakt, że wiele osób nie lubi po prostu Agnieszki Holland. Takie głosy dochodziły zresztą z samej ekipy filmowej… – mówi Teresa Pokrzywa. – Zdjęcia do filmu kręcono w naszym lesie krótko, pięć może sześć dni. Sceny z ogniskami były realizowane pod nadzorem straży pożarnej, która zabezpieczała teren. Porządku pilnowała straż miejska. W poniedziałek rozpoczęło się wielkie sprzątanie. Zabrano zarówno drut kolczasty jak i wszystkie odpady. Myślę, że las jest teraz bardziej czysty niż przed wizytą filmowców.
Prezeska Wspólnoty przekonuje, że podczas kręcenia filmu nie działo się nic, co zagrażałoby bezpieczeństwu ludzi i zwierząt. Dodaje, że większym problemem i zagrożeniem dla lasu w Czarnowie są nieodpowiedzialne osoby, które – mimo zakazu – jeżdżą tam quadami, motocyklami terenowymi oraz wyprowadzają psy, często bez kagańca i smyczy.
– Gdyby ten teren był mniejszy, pewnie byśmy go ogrodzili – wyjaśnia. – A tak mamy problemy, z którymi nie za bardzo wiadomo jak sobie poradzić.
O quadach i motocyklach w lesie mówi również pani sołtys.
– Boli mnie, że ten las jest notorycznie niszczony – przekonuje. – Powinniśmy go szanować, a nie degradować, bo to dobro wspólne. Wierzę, że z czasem coraz więcej osób będzie dochodzić do podobnych wniosków.
TW
Kręcili i nakręcili to jedna sprawa. Nowoprzybyli z Solca puszczają sobie psy wolno, które swoją drogą ganiają dzikie zwierzeta(część pewnie zabijają)-stad afera. Natomiast inna sprawa to to kto i ile na tym zarobił. Z pobieżnego wywiadu wynika, że mieszkańcy Czarnowa są zaskoczeni przy pytaniach o to ile wspólnota zarobiła na wynajmowaniu terenu.
A z czego zapłacić podatek za las.
To prawda że dużym problemem są motocykle i quady które rozjeżdżają las ( ogromny hałas)
A największym problemem są psy i ich odchody, właściciele psów zrobili z lasu kuwete.
Panie z Czarnkowa, to ile macie psów że wam srją. Więcej niż saren i dzików, które też srją? Chodzi tutaj o opinie o tym miejscu, od teraz kojarzonym z propagandą białoruską. Z pewnością ludzie będą omijać
Dlaczego nie lubicie psów??? Co za różnica czy kupę zrobi pies, lis czy nawet człowiek? To nie jest żaden problem dla lasu, natura o to zadbała. Od „sprzątnięcia” tych kup są żuki gnojarze dla których jest to pożywienie. Ludzie, trochę podstawowej wiedzy o przyrodzie.
Pajac z piaseczna