PIASECZNO Na targowisku w Piasecznie przyjechały już 42 zastępy straży pożarnej. Czekają nas pokazy, parada sprzętu strażackiego i wiele innych atrakcji – wszystko to w ramach akcji charytatywnej dla Wojtusia, który ma wadę serca. Serdecznie zapraszamy!
W akcję zaangażowane jest ponad 20 jednostek OSP z terenu powiatu piaseczyńskiego. Została przygotowana wystawa sprzętu pożarniczego oraz samochodów strażackich. Możemy podziwiać samochody gaśnicze oraz specjalną 23-metrową drabinę z OSP Złotokłos, z której wszyscy chętni mogą podziwiać panoramę miasta.
Od godziny 15 odbędą się licytacje strażackie, o 15.30 przewidziano pokaz ratownictwa technicznego. Imprezie towarzyszą atrakcje dla najmłodszych i trochę starszych. Przez cały czas zbierane są pieniądze na operację chłopca. O godzinie 16.00 kolumna wozów wyruszy do Czachówka.
Do końca stycznia mamy czas na ratunek!
Z pierwszym oddechem mój synek zacznie umierać!
– Mamy tylko dwa miesiące! Nie zatrzymam porodu mojego dziecka, a nie chcę nawet myśleć, co będzie, gdy Wojtuś urodzi się wcześniej… – apeluje mama Wojtusia, mieszkanka Czachówka. Pomóc możemy za pośrednictwem strony siepomaga.pl
Wiadomość o ciąży szok i ogromna radość, choć na początku nie mogliśmy w nią uwierzyć. Przecież o pierwsze dziecko staraliśmy się kilka lat, a tym razem los się do nas uśmiechnął. Z niecierpliwością czekaliśmy na pierwsze USG. Gdy zobaczyliśmy małą plamkę na monitorze i usłyszeliśmy bicie serduszka, byliśmy szczęśliwi… To szczęście miało wkrótce zniknąć w dramatycznych okolicznościach!
Na pierwszym szczegółowym USG usłyszeliśmy, że parametry serduszka są niezupełnie prawidłowe, ale że jeszcze wszystko może się unormować. Niestety podczas połówkowego badania lekarz nie chciał nic mówić – przeczuwaliśmy, że coś jest nie tak, ale nie myśleliśmy, że może być aż tak źle. Dostaliśmy skierowanie na echo serca. W 21 tygodniu ciąży usłyszeliśmy diagnozę: złożona wada serca, zarośnięcie zastawki aorty (atrezja), odpływowy ubytek międzykomorowy, prawa tętnica podobojczykowa błądząca.
Pamiętam, jak zadawaliśmy sobie pytanie dlaczego? Co to właściwie znaczy? Czy Wojtuś będzie żył? Komentarz na opisie badania – wada serca, przy której nie można przywrócić prawidłowej anatomii. Serce zawsze pozostaje sercem jednokomorowym. Leczenie operacyjne co najmniej trzyetapowe. To był kolejny, cios.
Nie wiedzieliśmy, co robić. Zaczęliśmy szukać najlepszych kardiochirurgów w Polsce i informacji na temat tej wady. Okazało się, że wada jest bardzo rzadka i zazwyczaj powoduje niedorozwój lewej komory serca. W przypadku naszego dziecka dwie komory są prawidłowo rozwinięte. Udało nam się nawiązać kontakt z rodzicami, których dzieci też miały taką wadę. Historie, które od nich usłyszeliśmy, przeraziły nas. Ich dzieci miały prowadzone leczenie jak w przypadku serca jednokomorowego. Jedno z nich, po nieudanych operacjach, otrzymało już tylko kwalifikację do przeszczepu serca. Dopiero za granicą otrzymali odpowiednią pomoc i dzięki niej dziecko ma serce dwukomorowe.
Nie mogliśmy uwierzyć, że to wszystko prawda, przecież kardiochirurgia dziecięca w Polsce jest na światowym poziomie. Jeździliśmy i pisaliśmy do najlepszych kardiochirurgów, prosząc o pomoc. Niestety nikt nie dawał nam konkretnego planu na operację. Słyszeliśmy tylko, że początkowe leczenie jak w sercu jednokomorowym. Podczas każdej z tych konsultacji utwierdzaliśmy się w przekonaniu, że jest to bardzo rzadka wada, w której leczeniu lekarze niestety nie mają doświadczenia.
Po wielu konsultacjach i badaniach dotarliśmy do prof. Edwarda Malca – wybitnego kardiochirurga, który miał już takie przypadki w swojej karierze. Poinformował nas o metodzie leczenia i specyfice wady. Już teraz wiemy, że – aby zachować dwie komory serca – są dwa sposoby leczenia – jeden bądź dwa etapy korygujące wadę serca. Wszystko zależy oczywiście od parametrów serduszka naszego Wojtusia po porodzie.
Ostatni czas jest dla nas bardzo trudny i musimy zrobić wszystko, aby uniknąć tragedii. Dlatego chcielibyśmy, aby Wojtusia zoperował tak znakomity i doświadczony prof. Edward Malec wraz ze swoim zespołem w klinice w Münster. Dopóki nasz synek jest w brzuchu, jest bezpieczny. Jednak zaraz po porodzie będzie musiał stoczyć walkę o życie. Wraz z pierwszym oddechem jego serduszko zacznie umierać. Aby tak się nie stało, musi zostać podłączony do leku ratującego życie, który pozwoli mu przetrwać do operacji, która musi być wykonana w najbardziej sprzyjającym momencie. Dlatego poród musi odbyć się w klinice, którą wybraliśmy do operacji serduszka. Zostało nam niewiele czasu.
Poród planowany jest na 27 lutego. Natomiast w Münster musimy być minimum 3 tygodnie przed nim. Obecnie oczekujemy na wycenę operacji wraz z porodem. Jednak już wiemy, że będzie to kwota ok. 350 000 zł. Nie jesteśmy w stanie zorganizować tak dużej sumy, na dodatek w tak krótkim czasie. Prosimy, pomóż nam uratować naszego synka, tak aby mógł mieć całe serduszko.
Mama
Byliśmy pomoglismy powodzenia dla Wojtusia…