GÓRA KALWARIA 2 i 3 maja 1809 r. pod Górą Kalwarią doszło do krwawej bitwy o przeprawę na Wiśle, która miała decydujące znaczenie w wojnie polsko-austriackiej
W 1807 r., po zwycięstwie Napoleona Bonaparte nad Prusami i Rosją, Góra Kalwaria znalazła się na terytorium Księstwa Warszawskiego – namiastki państwa polskiego, jakie cesarz Francuzów utworzył z wdzięczności za udział Polaków w swoich kampaniach. Wolność trwała jednak zaledwie dwa lata.
Kiedy w 1809 r. pałająca chęcią zemsty na Napoleonie Austria zaatakowała wojska francuskie, postanowiła także wedrzeć się na teren Księstwa Warszawskiego. 15 kwietnia, o świcie, przeszło 32 tys. Austriaków uformowanych w VII korpus dowodzony przez arcyksięcia Ferdynanda d’Este przekroczyło Pilicę, która stanowiła wówczas granicę zaboru austriackiego (Galicji) i ziem polskich. Jeszcze tego samego dnia szwadron huzarów wszedł do Warki i pospiesznie ruszył do Góry Kalwarii. Zajęli miasto nocą z 15 na 16 kwietnia, bez walki. Większość austriackich sił ruszyła na Warszawę.
Szaniec w Ostrówku
Pozostały w kraju Wódz Naczelny wojsk polskich książę Józef Poniatowski miał niemały problem. Najlepsze oddziały podążyły za Napoleonem na podbój Hiszpanii. W Księstwie pozostała połowa armii, czyli około 14 tys. wojska.
19 kwietnia doszło do krwawej bitwy pod Raszynem, w której książę z karabinem w ręku poprowadził piechotę do ataku. Batalia pozostała nierozstrzygnięta. Na mocy podpisanej konwencji wojska polskie opuściły lewobrzeżną Warszawę i oddały ją arcyksięciowi. Same przeniosły na prawy brzeg Wisły, w okolice Modlina, Serocka oraz do ufortyfikowanej Pragi.
Austriacy zainteresowani szybkim zakończeniem wojny i likwidacją Księstwa Warszawskiego, podejmowali próby przeprawienia się na drugi brzeg rzeki, aby zająć Pragę i rozpędzić wojska Poniatowskiego. Ale w kolejnych potyczkach z Polakami ponosili klęski i Wisła pozostawała granicą pomiędzy armiami. Decydujący cios rozciągniętym za rzeką wojskom Księstwa Warszawskiego miał być zadany po wybudowaniu mostu pontonowego na wysokości Góry Kalwarii i Ostrówka (na drugim brzegu Wisły). Miały po nim przeprawić się większe siły Austriaków. Tak istotną dla polskiej kampanii operacje arcyksiążę chciał nadzorować osobiście i – jak podają źródła – zakwaterował się w Górze. Aby bronić budowy (most wznosili przymuszeni do tego okoliczni mieszkańcy), na prawą stronę rzeki łodziami przeprawiło się niecałe 2000 Austriaków. Wybudowali i obsadzili szaniec, który następnie uzbroili w 3 działa.
650 poległych
Do dowodzenia operacją zniszczenia niedokończonego jeszcze austriackiego szańca Wódz Naczelny wyznaczył gen. Michała Sokolnickiego, który już wcześniej na prawym brzegu Wisły nie dawał zaborcom rozwinąć skrzydeł. 1 maja odbił z ich rąk Karczew i 2 maja wieczorem znalazł się w Dziecinowie, kilka kilometrów od Ostrówka. Rozkaz do ataku na umocnienia przed mostem otrzymał jeszcze tego samego dnia. Najpierw jednak wezwał dowodzącego szańcem generała Schaurotha do poddania się. Ten zwlekał z odpowiedzią i ten czas wykorzystał na wzmocnienie załogi.
Po północy, w rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 maja, gen. Sokolnicki rzucił do ataku 10 kompanii 6 pułku piechoty uformowanych w cztery kolumny. Silnie ostrzeliwani, z bronią na ramieniu, przeszli kilkaset metrów tamami pośrodku bagien. Przy samych obwarowaniach Polacy z okrzykiem „hura” rzucili się do starcia na bagnety. Dwukrotnie spychano ich z wałów, dopiero trzeci zacięty atak zaprawionych w bojach żołnierzy przyniósł zwycięstwo. Po godz. 3. w nocy było po bitwie. Przeciwnik został dosłownie wparty w Wisłę.
Rozbici Austriacy próbowali uciec łodziami na lewy brzeg Wisły (w trakcie walk udało im się ewakuować wielu rannych). Napotkali jednak opór pułku strzelców konnych. To przesądziło o klęsce obcych. Wielu utonęło w rzece. Polacy wzięli do niewoli około 1000 oficerów, w tym 38 oficerów. Zdobyli 3 działa i 1000 karabinów oraz sztandar wyrwany przez polskiego kawalerzystę tonącemu w Wiśle chorążemu. Straty obrońców szańca wynosiły około 600 żołnierzy, Polaków w nocnym ataku zginęło około 50, około 120 zostało rannych.
Na drugi brzeg udało się zbiec gen. Schaurothowi.
Przełom w wojnie
Gdy szaniec przedmostowy został zdobyty, Austriacy zaczęli silnie ostrzeliwać polskie pozycje z lewego brzegu z 14 armat i moździerzy. Polacy odpowiedzieli im ogniem z 5 dział (w tym trzech zdobycznych). Już po bitwie, w południe, arcyksiążę nakazał podpalić niedokończony most w obawie, by nie przeprawili się po nim Polacy. Gdy na miejsce bitwy przybył Józef Poniatowski witały go okrzyki radości. Książę nie szczędził żołnierzom pochwał, a „jeńcom litościwie okazał współczucie”. „Wszyscy oficerowie w tej sprawie użyci nieustraszonymi się okazali. Panami jesteśmy całego brzegu Wisły. Żołnierze! Nie zwykłem wam pochlebiać, lecz dziś śmiało myśleć możecie, że z największymi zrównaliście się wojskami, zasłużyliście na wdzięczność Ojczyzny” – napisał w specjalnym rozkazie książę.
Po porażce z 3 maja Austriacy przestali dążyć od przeprawy za Wisłę, utknęli na jej lewym brzegu. Od tej pory to Polacy przejęli inicjatywę strategiczną i narzucali VII Korpusowi swoje warunki prowadzenia wojny. Austriacy opuścili Górę Kalwarię i Warszawę do pierwszych dni czerwca i udali się w stronę Sandomierza, aby bronić Galicji.
Ostatecznie, po klęsce pod Wagram, Austria utraciła na rzecz Księstwa Warszawskiego Kraków, Zamość i Lublin.
Po szańcu w Ostrówku nie ma obecnie śladu.
Na zdjęciu: Wielki wygrany i przegrany bitwy pod Ostrówkiem: gen Michał Sokolnicki (z lewej) i arcyksiąże d’Este. Fot. Wikipedia
Brawo. Pięknie opisane wydarzenia z historii naszych najbliższych okolic,ale i mająca wpływ na przeszłe losy całego kraju.Co ciekawe: Wrogowie walczący o życie lub śmierć potrafili honorowo odnosić się do jeńców już po walce. Dziś w P. „walka’ o przewijak nie ma żadnych zasad,smutna degradacja społeczeństwa…