Odkrycie nielegalnej ubojni drobiu w Woli Przypkowskiej wstrząsnęło także Wietnamczykami, którzy stanowczo odcinają się od praktyk godzących w standardy branży gastronomicznej. – Takie jednostkowe przypadki wpływają negatywnie na wietnamski rynek gastronomiczny i wizerunek całej naszej społeczności – ubolewa Tran Trong Hung ze Stowarzyszenia Przedsiębiorców Wietnamskich.
W ubiegłym tygodniu TVN wyemitował program, w którym dziennikarze zdemaskowali działalność nielegalnej ubojni drobiu, funkcjonującej w Woli Przypkowskiej. Jak ustalono, niebadane mięso trafiało do obiektów gastronomicznych działających na terenie Wólki Kosowskiej i Warszawy.
– Dla naszej społeczności program TVN „Uwaga!” również był szokiem – przyznaje Tran Trong Hung ze Stowarzyszenia Przedsiębiorców Wietnamskich. – Tym bardziej, że końcowymi odbiorcami mięsa byli sami Wietnamczycy.
W sobotę Stowarzyszenie Przedsiębiorców Wietnamskich w Polsce oraz Fundacja Miłośników Wietnamskiej Sztuki Kulinarnej wydały oświadczenie, w którym potępiają nielegalny proceder z Woli Przypkowskiej i deklarują gotowość do współpracy w eliminowaniu z rynku nieuczciwych podmiotów, działających w branży gastronomicznej.
Postanowiliśmy przyjrzeć się nieco bliżej wietnamskiej gastronomii, która jak się okazuje ma w Polsce nie tylko wielu zwolenników, ale i bogatą tradycję. Nasi rozmówcy okazali się niezwykle otwarci, sympatyczni i komunikatywni.
Mimowolna odpowiedzialność zbiorowa
– Niestety tym ludziom brakuje świadomości obowiązujących norm i przepisów – mówi Tran Trong Hung o sytuacji, do której doszło w Woli Przypkowskiej. – Bywa, że próbując zarobić na życie nie przestrzegają obowiązujących przepisów sanitarnych i nie zdają sobie sprawy z możliwych konsekwencji swojego działania. To oczywiście pojedyncze przepadki, bo wietnamska branża gastronomiczna w Polsce funkcjonuje od lat i cieszy się dużą popularnością wśród Polaków – dodaje Tran Trong Hung.
Spotkaliśmy się w niedzielne popołudnie w warszawskiej restauracji Van Binh, która przy ulicy Grójeckiej istnieje już od 22 lat.
– W Polsce wietnamscy przedsiębiorcy działają zgodnie z unijnymi i polskimi przepisami – podkreśla Tran Trong Hung. – Niestety w każdej branży występują jednostkowe przypadki nieuczciwości i nierzetelności, stanowiące skazę dla całej reszty przedsiębiorców. Wietnamczycy w Polsce, jako mniejszość narodowa są szczególnie narażeni na zarzuty, które dotykają całe nasze środowisko. Tym bardziej, że część artykułów prasowych w nagłówkach akcentowała narodowość odpowiedzialnych osób. To przykre, bo jednostkowe incydenty, które nie powinny nigdy się zdarzyć rzucają cień na uczciwych Wietnamczyków.
Przyjechał z urzędu, został na stałe
Pijemy kawę po wietnamsku, która jest przygotowywana w specjalnym zaparzaczu i podawana ze skondensowanym słodkim mlekiem. Takie zaparzacze można kupić także w polskich sklepach, bo „kawa po wietnamsku” zyskuje coraz więcej amatorów, nie tylko wśród Wietnamczyków.
– Nasi restauratorzy poddają się regularnym kontrolom Sanepidu i absolutnie nie mają niczego do ukrycia, ani przed polskimi organami nadzoru, ani przed samymi konsumentami – mówi Tran Trong Hung. Dołącza do nas Nguyen Quang Van – właściciel restauracji, który wraz z małżonką Binh prowadzi w Warszawie 7 punktów gastronomicznych. Do Polski przyjechał jako urzędnik państwowy, popularyzujący wietnamską kuchnię. Swego czasu występował w programie Warszawskiego Ośrodka Telewizyjnego. W Polsce mu się spodobało i został. Co ciekawe otworzył też restaurację w Wietnamie, specjalizującą się w kuchni… polskiej.
– Nasz polski kucharz ożenił się i został w Wietnamie na stałe – mówi Nguyen Quang Van.
Pierwsze sajgonki w pierwszej restauracji
Po chwili dołącza do nas Ngo Van Vy, prezes Fundacji Miłośników Wietnamskiej Sztuki Kulinarnej. On w Polsce mieszka najdłużej – przyjechał z Wietnamu na studia w 1965 roku.
– W tamtych czasach to była wielka sprawa – mówi absolwent Politechniki Poznańskiej. – Byłem w Wietnamie najlepszym uczniem i dlatego dostałem szansę studiowania za granicą.
W latach 80. założył pierwszą restaurację wietnamską w Polsce. Mieściła się w Warszawie przy ul. Poznańskiej.
– Jako stowarzyszenie otrzymaliśmy lokal – wspomina. – Był w fatalnym stanie, ale udało się go wyremontować i stworzyć ofertę gastronomiczną dla Polaków.
Jedną ze specjalności kuchni azjatyckiej są tzw. „spring rolls” w Wietnamie nazywane „nem saigon”.
– Pamiętam, że leżałem już w łóżku i próbując zasnąć zastanawiałem się jak można by to danie nazwać w Polsce – wspomina Ngo Van Vy. – I tak wymyśliłem nazwę „sajgonki”. Przyjęła się, upowszechniła i funkcjonuje do dziś, nie tylko w Polsce – dodaje ze śmiechem.
Kuchnia trzech narodów
Rozmawiamy o tajnikach wietnamskiej kuchni, starannym przygotowywaniu produktów najwyższej jakości i odpowiednim przyrządzaniu poszczególnych dań. Właściciel restauracji częstuje nas wietnamskimi specjałami – próbujemy pysznego rosołu z wołowiną, z dodatkiem czosnku i papryki chili, chrupiącej soczystej wieprzowiny, delikatnej, słodkawej i aromatycznej ryby. Na stole oczywiście nie może zabraknąć sajgonek. Pytamy czy kuchnia serwowana w Polsce rzeczywiście odpowiada oryginalnej wietnamskiej, czy może jest przystosowana do europejskich podniebień.
– Kiedyś może rzeczywiście tak było, ale dziś podawane są dania takie jak w Wietnamie – mówi Tran Trong Hung. – Ludzie z Polski coraz częściej turystycznie odwiedzają Wietnam i oczekują oryginalnego smaku.
– Tajemnicą kuchni wietnamskiej jest synkretyzm – zdradza Ngo Van Vy. – Oprócz swoich narodowych cech łączy elementy kuchni chińskiej i francuskiej. Wszak Wietnam przez prawie 100 lat był pod wpływem Francji.
Każda minuta ma znaczenie
Kuchnie wietnamską od kuchni chińskiej różni większe zastosowanie zielonych warzyw. O kunszcie kucharza świadczy nie tylko dobór składników najwyższej jakości, ale także kolejność ich dodawania i czas gotowania.
– Istotne jest by nie przegotować – zwraca uwagę Tran Trong Hung, który choć nie jest zawodowcem to przyznaje, że lubi spędzać czas w kuchni.
– Warzywa i mięso gotowane krótko nie tracą witamin – podkreśla Ngo Van Vy. – Potrawy przyrządzane w ten sposób są nie tylko zdrowe, ale i smaczne. Dobry kucharz dokładnie wie jak długo gotować by wydobyć najlepszy smak przyrządzanego mięsa i warzyw. Każda minuta ma znaczenie – dodaje z uśmiechem Ngo Van Vy.
W restauracji Van Binh spotykają się Polacy i Wietnamczycy. W niedzielne popołudnie tych pierwszych jest więcej. Przy sąsiednich stolikach siedzą zarówno rodziny z dziećmi jak i pary.
– Wietnamczyków najwięcej jest wieczorami – mówi Tran Trong Hung. – Nie wiem jak to robią, że są tacy szczupli – śmieje się nasz rozmówca. – Być może tajemnica tkwi w tym, że nasza kuchnia jest lekka i niskokaloryczna.
Kamil Staniszek