KONSTANCIN-JEZIORNA – W Konstancinie dzieje się coś niedobrego, usuwanych jest dużo drzew – alarmują mieszkańcy. Ostatnio protest wzbudziła wycinka pięciu klonów sprzed bloku przy ul. Wilanowskiej 5
– Drzewa kładziono na raty, w dwie soboty – relacjonuje mieszkanka budynku. – Kiedy drwale 8 grudnia wycięli dwa klony, w dziewięć osób napisaliśmy pismo do zarządu spółdzielni, w którym wyraziliśmy swój sprzeciw. Jednak zostaliśmy zupełnie zignorowani. W ostatnią sobotę firma pojawiła się ponownie, żeby ściąć kolejne trzy drzewa – dodaje rozżalona kobieta. – Jesteśmy zdruzgotani. Nasz blok jest położony tuż przy ruchliwej drodze wojewódzkiej. Latem korony tych drzew zapewniały nam cień aż do trzeciego piętra. Teraz będzie piekło, kurz i hałas. W naszej ocenie większość tych drzew była zdrowa, rosły przy bloku od 50 lat – narzeka mieszkanka. – Boli też to, że choć to my płacimy zarządowi za jego pracę, nie skonsultował z nami usunięcia drzew, a wręcz zrobił to bez naszej zgody.
Justyna Rawska, prezes konstancińskiej Spółdzielni Mieszkaniowej Lokatorsko-Własnościowej tłumaczy, że „jest ostatnią osobą, która chciałaby wycięcia drzewa”, a jeśli taką decyzję musi podjąć, „robi to z wielkim bólem serca”.
– Od pewnego czasu przychodziło do nas kilkoro mieszkańców bloku przy ul. Wilanowskiej 5 ze zgłoszeniami o suchym drzewie przy budynku – wyjaśnia. – W ślad za tymi głosami, 9 października zwróciliśmy się do Mazowieckiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Warszawie o dokonanie oceny stanu dwóch klonów i decyzję, czy należy je usunąć. Podczas oględzin drzew, także z moim udziałem, konserwator przyrody uznał, że nie tylko te dwa klony, ale także trzy sąsiednie stanowią poważne zagrożenie dla użytkowników terenu, ponieważ są spróchniałe i w każdej chwili mogą runąć na chodnik, jezdnię lub budynek. W konsekwencji 20 listopada udzielił spółdzielni zgodę na wycięcie tych drzew – dodaje.
Czemu wycinka była prowadzona „na raty”.
– Wykonawca miał wątpliwości, o które konkretnie drzewa chodzi, a nie chciał wyciąć zdrowych okazów, dlatego poprosił konserwatora o ponowne wskazanie klonów wymienionych w decyzji – wyjaśnia Justyna Rawska.
Pani prezes informuje, że odpowiedź mieszkańcom została udzielona, ale ponieważ odmówili jej przyjęcia z rąk pracownika spółdzielni, pismo zostało wysłane pocztą. Prezes Rawska podkreśla również, że zgodnie z zaleceniami konserwatora mieszkańcy zostali powiadomieni o planowanej wycince (poprzez ogłoszenie na klatkach) i mieli czas na wyrażenie swojego zdania.
Jak przekonuje nas pani Wanda, długoletnia mieszkanka Konstancina-Jeziorny, przypadek wycinki z ul. Wilanowskiej 5 nie jest w ostatnim czasie odosobniony.
– Od wiosny obserwowałam usuwanie długoletnich drzew sąsiadujących z oczkiem wodnym przy Starej Papierni, z okolic parkingu w Mirkowie, znajdujących się w alei prowadzącej do pałacu w Oborach, czy położonych w pobliżu osiedla w Oborach i serce mnie coraz bardziej boli. Wiele z tych drzew było zdrowych, ale komuś przeszkadzały. Niepokoi mnie to, co dzieje się w naszym mieście, bądź co bądź, uzdrowiskowym – mówi kobieta.
Miejsce drzew jest w lasach parkach i ogrodach a nie przy drogach. Drzewo przy drodze to śmierć.
tak ale jak będzie wichura i stare drzewo na głowę komuś spadnie to będą inaczej mówić WINNYCH szukać u wszystkich tylko nie u siebie / takie roszczeniowe społeczeństwo się zrobiło
Bardzo dobrze że wycieli te suche drzewa a lokatorka spod nr 11 niech pilnuje swojego śmierdzącego oddechu, bo jak komuś by spadło na łeb takie drzewo to pani spod nr 11 zaraz by wszczęła wojnę że spółdzielnia nic nie zrobiła.