PIASECZNO Na remont ulicy Okulickiego narzekają nie tylko kierowcy, ale i piesi, którzy w ostatnich tygodniach zostali skazani na ekstremalne warunki. – Dojście do biurowców mieszczących się w dawnym zakładzie TDP (kiedyś Polkolor) jest koszmarem – żali się jedna z naszych czytelniczek
Przebudowę ul. Okulickiego rozpoczęto w wielką pompą. Przyjechał marszałek województwa mazowieckiego Adam Struzik, było symboliczne wbicie łopaty w blasku fotograficznych fleszy. Można by rzec, że inauguracja tej niezwykle ważnej inwestycji przerosła jej rozmiary. Chodzi przecież jedynie o przebudowę 2-kilometrowego odcinka drogi wojewódzkiej 724, która ma potrwać aż 27 miesięcy i kosztować ponad 20 milionów złotych. Bez przebudowy skrzyżowania z ul. Puławską, bez tuneli i estakad. Ot, poszerzenie ulicy ze wszystkimi technicznymi aspektami, które za sobą pociąga.
W wakacje rozpoczęła się przebudowa odcinka od ul. Puławskiej do skrzyżowania Okulickiego z Julianowską. Kierowcy narzekają na uciążliwości i mozolne tempo prac, w ostatnich tygodniach do użytkowników samochodów dołączyli także piesi.
– Dojście do biurowców mieszczących się w dawnym zakładzie TDP jest koszmarem – żali się jedna z naszych czytelniczek. – Ruch pieszy jest w tamtym terenie duży. Przedzieramy się przez błoto i kałuże, jesteśmy ochlapywani przez przejeżdżające samochody, a patrząc na postęp prac nic nie wskazuje by te niedogodności miały się wkrótce skończyć.
Problem sygnalizowaliśmy już pod koniec września.
– Po deszczu nie sposób tamtędy przejść – skarżył się nasz Czytelnik Wojtek, przysyłając zdjęcia pobocza remontowanej ulicy. – Błoto, dziury, ogromne kałuże i jeszcze samochody ochlapujące przechodniów – opisywał mężczyzna. – Proponuję aby ktoś z gminy przeszedł się ulicą Okulickiego szczególnie po deszczu. I ciekaw jestem czy dotrze czysty do pracy.
Nie wiemy czy ktoś z urzędu gminy pokusił się na proponowany spacer. Raczej wątpliwe. Sami jednak wybraliśmy się na przechadzkę wzdłuż ulicy Okulickiego i potwierdzamy – rzeczywiście piesi nie mają łatwo. Pobocze w niektórych miejscach jest nieutwardzone, nogi zapadają się w błocie, a liczne kałuże wymagają slalomu i niemałej zręczności. Na domiar złego, tuż przed przejściem dla pieszych (które istnieje tylko umownie), przeprawa dla przechodniów się zawęża i są narażeni na ochlapywanie przez przejeżdżające samochody. Uskoczyć za bardzo nie ma gdzie.
Samo przejście dla pieszych, do którego prowadzą oznaczenia nie istnieje. Na ulicy nie wymalowano żółtym kolorem tymczasowych pasów. Pieszy idący od strony dawnego Polkoloru przeprawia się przez ulicę dwoma etapami. Najpierw musi znaleźć przerwę pomiędzy stojącymi w korku autami, zmierzającymi w stronę Puławskiej, a później wyjrzeć i wyczekać moment by nie wpaść pod samochód jadący w stronę Konstancina. Jak będzie miał szczęście to zostanie przepuszczony, jeśli szczęścia będzie mniej to jego wysiłek zostanie nagrodzony klaksonem i prysznicem z deszczówki wystrzeliwującej spod kół rozpędzonych samochodów.
– Idąc do pracy zakładam gumowce – zwierza nam się kobieta, którą spotkaliśmy po drodze. – W torebce mam drugie buty i w biurze zmieniam. Kilka dni temu jednak musiałam wrócić do domu i się przebrać, bo rozpędzona ciężarówka tak mnie ochlapała, że miałam w błocie nie tylko ubranie, ale włosy.
Czy wykonawca przebudowy drogi zada sobie trud by nieco polepszyć warunki przechodniom? Bez nacisków gminy to raczej mało prawdopodobne. A nasz samorząd znany jest z bardzo miękkiego stanowiska wobec wykonawców inwestycji na naszym terenie. – To nie my, to oni! – najczęściej słyszą mieszkańcy zgłaszający uciążliwości związane z remontami dróg wojewódzkich, krajowych czy też linii PKP biegnącej przez Piaseczno.
Adam Braciszewski
W stronę Konstancin to chyba tylko szaleniec jedzie szybciej ni 20-30 km na godzinę. Strach zniszczyć auto. Pieszym współczuję, jadąc uważam. Wszystko kwestia kultury kierowcy.
To jest jakiś absurd co tam się dzieje, do tego przebudowa przejścia ze światłami żeby się do niego dostać trzeba ominąć koparkę i 10 stojących robotników. Kilka dni temu pan operator nie patrzył tylko obsypał mi połowę butów kamieniami.. Współczuję osobom niepełnosprawnym i matkom z wózkami dziecięcymi bo przejście jest wręcz niemożliwe. .
Najlepszy w tym wszystkim jest znak: „Kierowco zwolnij” informujący o możliwym potrąceniu pieszych. A sam wykonawca nie wysilił się nawet aby stworzyć bezpieczne przejście dla pieszych.
Ludzie zgłaszajcie takie tematy do Mazowieckiego Zarządu Dróg Wojewódzkich w Warszawie, może dotrze to do kogoś komu zależy na bezpieczeństwie ludzi.
Niestety, mentalność naszych piaseczyńskich władz jest taka, że dopóki ktoś nie zginie, to się nie zainteresują…A artykuł świetny, przynajmniej ktoś widzi problem, a nie przymyka oczy…
Potwierdzam, przejście przez ulicę graniczy z cudem.
Aż się boję co tam się może wydarzyć w dn.1 listopada.
To co sie tam dzieje to absurd.Panowie robotnicy wysmiewaja sie z pieszych widzac ich manewry.Co maja zrobic ludzie ktorzy tam pracuja,napisac podanie o 2 letni urlop..chore.Wszedzie na swiecie taki remont trwa tydzn.ludzie w tej kaluzy i w tym blocie topi sie nasze podatki