GÓRA KALWARIA Gmina kończy gruntowny remont ul. Batorego na osiedlu Parcela. Zakres prac wzbudził niezadowolenie właścicieli posesji przylegających do krótkiej ślepej uliczki przylegającej do Batorego
Tak zwany sięgacz umożliwia dojazd do czterech nieruchomości. Wczoraj od ich rozżalonych właścicieli usłyszeliśmy wiele słów pretensji do gminy. O co chodzi? Budując nawierzchnię wąskiej arterii, ratusz nie dociągnął kostki do bram, ale zakończył inwestycję przynajmniej metr przed nimi. W przypadku wjazdu na posesję Zbigniewa Sarzyńskiego krawężniki ustawiono w połowie szerokości jego bramy. Mieszkańcy są przekonani, że takie zakończenie inwestycji w czasie intensywnych opadów spowoduje zalewanie ich posesji, ponieważ sąsiednie działki są położone wyżej.
– Chodziłem i prosiłem do urzędu gminy, bo mój garaż i piwnica już wcześniej były podtapiane, aby tak zrobili drogę, żeby potem nie trzeba było jej poprawiać. Bez rezultatu. Teraz, kiedy wywyższyli drogę, deszczówka będzie wdzierać się za moje ogrodzenie jeszcze szybciej. Jak mnie zaleje, będę wzywał straż pożarną, będą koszty – wskazuje pan Zbigniew .
Proszący naszą redakcję o interwencję mieszkańcy są rozgoryczeni, że gmina wybudowała od nowa wszystkie wjazdy na ul. Batorego, tylko u nich pozostawiła „bałagan” i każe dokańczać nawierzchnię na własny koszt z dochowaniem wszelkich procedur.
– Dlaczego nie zrobią dojazdów do bram, żeby to już odpowiednio wyglądało. Mogliby jednocześnie tak wyprofilować nawierzchnię, aby woda nie spływała na nasz teren. Teraz tylko utrudnili nam dojazd do posesji – wskazuje Zbigniew Sarzyński .
Grzegorz Mazurek, sąsiad pana Zbigniewa, dodaje, że w połowie października z grupą mieszkańców Batorego spotkał się wiceburmistrz Marek Rutowicz.
– Wysłuchał naszych uwag i Powiedział, że droga będzie utwardzona kostką do samych bram – twierdzi mężczyzna.
Z kolei Barbara Kuryś przekonuje, że kiedy projektowano gazociąg, geodeta oznakował koniec gminnej drogi przy płotach posesji. – Teraz gmina twierdzi co innego – denerwuje się.
Anna Utrata, która jako inspektor nadzoru na zlecenie władz magistratu dogląda remontu ul. Batorego przekonuje, że gmina nie może zrobić wjazdów na posesje znajdujące się przy „sięgaczu”, ponieważ nie jest to już należący do niej teren.
– Takie prace utrudniają ponadto ograniczenia wynikające z faktu, że przebudowa ul. Batorego odbywa się w ramach remontu, a nie inwestycji. To oznacza, że możemy jedynie otworzyć to, co już było wcześniej zbudowane, ewentualnie wybudować wjazdy na trasie nowego chodnika – tłumaczy.
A co z obietnicami, jakie padły w trakcie spotkania z wiceburmistrzem?
– Ich efektem jest właśnie poprawienie odwodnienia w uliczce, aby zapobiec zalewaniu posesji. Wkopaliśmy rurę drenażową, wykonaliśmy warstwę chłonną i na wierzchu ułożyliśmy płyty ażurowe – wyjaśnia pani inspektor.
Wykonawca prac wczoraj objaśniał nam, że nawierzchnia „sięgacza” została tak wyprofilowana, aby woda spływała w stronę głównego pasa ul. Batorego, a reszta wsiąkała w wykonaną warstwę rozsączającą.
– Nikt nie będzie zalewany – oznajmił na koniec.
Zbigniew Szarzyński nie wierzy, że system zastosowany przez gminnych projektantów się sprawdzi.
– Zrobili rurę drenażową, która w pewnym momencie się urywa, ponieważ w ul. Batorego nie ma kanalizacji burzowej – macha ręką zrezygnowany.