PIASECZNO – Siedzimy na bombie, nie mamy pewności czy gmina za chwilę nie zakwestionuje naszych wydatków i nie zażąda zwrotu dotacji wraz z odsetkami – mówią właściciele przedszkoli. – Prowadzimy rutynowe kontrole, ponieważ należy to do naszych zadań a środki, które przekazujemy przedszkolom są środkami publicznymi – odpowiada wiceburmistrz Hanna Kułakowska-Michalak i… chwali sobie współpracę z przedszkolami
Część przedszkoli prywatnych czuje się oszukiwana przez gminę. Właściciele uważają, że w poprzednich latach gmina zaniżała należne im dotacje. Niektóre placówki podjęły kroki prawne i w tej chwili przed sądami toczą się postępowania. Tymczasem w ostatnich latach w gminie Piaseczno powstało kilkanaście przedszkoli publicznych prowadzonych przez osoby prywatne. Gmina zapewnia rekrutacje dzieci oraz płaci za każdego przedszkolaka taką samą sumę jaką wydaje w swoich własnych placówkach. W ciągu ostatnich miesięcy prowadzi też kontrole wydatkowanych środków finansowych, a bywa też, że kwestionuje je i żąda zwrotów.
Przedszkola zdezorientowane,gmina kontroluje
„Do kwestionowanych wydatków należą koszty księgowości, ochrony RODO, obsługi strony internetowej i być może wiele innych – czytamy w piśmie jednej z właścicielek przedszkola. – Gmina nie opracowała żadnego katalogu wydatków dotacyjnych dla przedszkoli publicznych, składając na nasze barki całą odpowiedzialność i ryzyko wynikające z niejasnych i często sprzecznych przepisów prawnych”.
– Beneficjentem dotacji przedszkolnej musi być dziecko. Każdy wydatek powinien wiązać się z kształceniem, wychowaniem i opieką – podkreśla Mariusz Sekuła po. dyrektora Centrum Usług Wspólnych. – Wątpliwości mamy wtedy, gdy umowa z firmą księgową nie jest zawarta z przedszkolem, ale spółką lub osobą fizyczną, która oprócz przedszkola prowadzi jeszcze inną działalność. Jeśli przedszkole tego nie wykaże to skąd mamy wiedzieć czy z dotacji rzeczywiście zapłacono za księgowość tylko przedszkola?
– Poszczególne wydatki muszą być zasadne i właściwie udokumentowane – dodaje wiceburmistrz Hanna Kułakowska-Michalak.
– Nie kwestionujemy np. faktur za dowóz dzieci, ale wątpliwości pojawiają się gdy oprócz faktury nie ma żadnego śladu by przedszkolaki były na jakiejś wycieczce – mówi Mariusz Sekuła. – Żadnego wpisu w dzienniku. Nic. Jest tylko faktura.
Kontrolują dotąd, aż znajdą?
– Wszystkie moje faktury, które zostały zakwestionowane były na odwrocie szczegółowo opisane – mówi Krystyna Otręba-Kurasiewicz z przedszkola „Bajka”. – To nic nie daje, urzędnicy pozostają głusi na wszelkie dowody i argumenty.
– Większość naszych wątpliwości podczas kontroli przedszkoli pojawia się na skutek niewłaściwego udokumentowania wydatku– tłumaczy wiceburmistrz Hanna Kułakowska-Michalak. – My też jesteśmy kontrolowani i rozliczani z naszych kontroli. Musimy więc kontrolować dokładnie i wyjaśniać wszelkie wątpliwości.
Czy to przypadek, że wielomiesięczna kontrola dotyczy akurat przedszkola „Bajka”, które od lat jest w sporze z gminą?
– A co mamy robić? Nie kontrolować, bo ktoś jest z nami w sporze? – pyta retorycznie Hanna Kułakowska-Michalak. – To są środki publiczne i naszym obowiązkiem jest kontrola czyli sprawdzenie czy przekazane środki są wydatkowane zgodnie z przepisami. Stale i na bieżąco kontrolujemy również własne placówki.
– Od kontrolującego usłyszałam, że przysłał ich burmistrz oraz sekretarz gminy i cytuję: „i musi coś znaleźć” – twierdzi Krystyna Otręba-Kurasiewicz.
Wojna złych emocji
Jak sytuację postrzegają inni właściciele przedszkoli? Osoby, z którymi rozmawialiśmy obawiają się czy im również gmina nie zakwestionuje wydatków.
– Przepisy nie są precyzyjne, a urzędnicy interpretują je zawsze na naszą niekorzyść – mówi jeden z właścicieli przedszkola. – Co możemy zrobić? Walczyć w sądzie? To nie jest łatwe bo przeciwko sobie mamy gminnych prawników, a my za obsługę prawną musimy płacić z własnej kieszeni – dodaje mężczyzna zastrzegając anonimowość. Dlaczego?
– Po prostu się boimy – mówi wprost właścicielka innego przedszkola. – Pani Otręba poszła z gminą na wojnę i teraz ponosi tego konsekwencję. Prawdopodobnie najbliższe lata spędzi w sądzie. Nas na to nie stać.
– Kto tak twierdzi? – dopytuje wiceburmistrz Kułakowska-Michalak. – Moje drzwi do gabinetu są zawsze otwarte, nie unikam spotkań, reaguję na wszystkie problemy które do mnie trafiają. Staramy się prowadzić bardzo otwartą politykę w zakresie zadań oświatowych, tłumaczymy przedszkolom jak naliczamy dotacje, organizujemy spotkania i szkolenia, udzielamy wyjaśnień i staramy się rozwiewać wszelkie wątpliwości – twierdzi wiceburmistrz Kułakowska-Michalak. – Zależy nam na dobrej współpracy z przedszkolami.
– Może warto byłoby się zwrócić do wszystkich przedszkoli, które z nami współpracują i zapytać czy są zadowolone? – sugeruje Mariusz Sekuła. – Gwarantuję, że tych zadowolonych jest więcej.
Wiceburmistrz jest zadowolona ze współpracy z przedszkolami, dzięki którym gmina może wywiązać się z ustawowego obowiązku zapewnienia dzieciom miejsc w przedszkolach i podkreśla, że oferta przedszkoli prowadzonych przez inny niż gmina organ jest dla mieszkańców gminy Piaseczno atrakcyjna. W przyszłości chce tę współpracę kontynuować gdyż gmina w najbliższym czasie nie planuje budować własnych placówek.
Nieoficjalnie udało nam się porozmawiać nie tylko z właścicielami przedszkola, ale i urzędnikami prowadzącymi wielomiesięczną kontrolę przedszkola „Bajka” . – Jesteśmy terroryzowani i zastraszani – twierdzą. – Grozi się nam strajkami, sprawami w sądzie i straszy mediami. Słyszmy, że jesteśmy złodziejami i oszustami. Wykonujemy tylko swoją pracę, ale presja jest tak duża, że czasami obawiamy się o swoje bezpieczeństwo.
Właścicielka przedszkola czuje się nękana
– Ta kontrola to zwykłe nękanie – ocenia Krystyna Otręba-Kurasiewicz. – Gmina wysuwając absurdalne roszczenia i bezpodstawnie domagając się zwrotu dotacji próbuje nas zastraszyć. 8 kwietnia odbędzie się sprawa karna przeciwko byłemu burmistrzowi Zdzisławowi Lisowi (z zawiadomienia dwóch przedszkoli), będąca pokłosiem źle wypłacanych dotacji. 1 kwietnia zaś odbędzie się sprawa w sądzie o naruszenie dóbr przeciwko wiceburmistrz Hannie Kułakowskiej-Michalak i panu Mariuszowi Sekule. Ich odpowiedzią jest kontrola, która ciągnie się od maja zeszłego roku, podczas gdy w innych gminach takie kontrole najczęściej trwają około dwóch godzin. Ta sytuacja pokazuje bardzo złe nastawienie gminy, która zamiast traktować nas po partnersku próbuje manifestować swoją siłę. Przedszkole prowadzę od 19 lat. Wkładam w tę działalność cały swój czas i serce – podkreśla właścicielka „Bajki”. – Przywożę dla dzieci ekologiczne owoce z własnego gospodarstwa rolnego, by mogły pić świeżo wyciskane soki, a gmina każe mi oddawać pieniądze za zakup sokowirówki, bo ich zdaniem to urządzenie w przedszkolu nie jest potrzebne – mówi z żalem kobieta i zapowiada, że sprawa znajdzie swój finał w sądzie i zrobi wszystko, żeby udowodnić właściwe wydatkowanie każdej złotówki pochodzącej z gminnej dotacji. – Mam nadzieję, że dzięki sądom sprawiedliwości stanie się zadość – dodaje Krystyna Otręba-Kurasiewicz.
Kamil Staniszek
Pani Hanna K-M, pokazała swój upór i butę nie reagując a żaden sposób na prośby rodziców i uczniów dot. chamstwa i podłego zachowania dyrektorki Krystyny w GIMNAZJUM im bylego 🙂 JP II
I co i nic -była baba i jest a dzieciaki na korepetycje , bo dyrektorka ma wszystko i wszystkich w nosie – tak jak i pani Hania.
Wszyscy mają z nimi problemy -tylko one o niczym nie wiedzą…
Z artykułu wynika, że właścicielka przedszkola straszy urzędników. Tego jeszcze nie było !!