PIASECZNO Aż dwa wozy ratowniczo-gaśnicze, podnośnik, specjalny rozpoznawczo-ratowniczy nissan oraz karetka pogotowia przyjechały przed godziną 9 na aleję Róż w Piasecznie. Na miejscu okazało się, że nie ma czego gasić, bo alarm był fałszywy.


– Zapach dymu na klatce schodowej zaniepokoił jednego z mieszkańców – mówi st. kpt. Łukasz Darmofalski. – Okazało się, że w piwnicznych pomieszczeniach ktoś przecinał kawałek deski i stąd pojawiła się woń palonego drewna.

Jak przyznają strażacy dość często zdarza się, że otrzymują fałszywe alarmy. W ubiegłym roku było ich prawie 270, co stanowi ok. 10 proc. wszystkich interwencji.

– Bywa, że ogień udaje się ugasić przed naszym przyjazdem, albo zgłoszenie jest na tyle mało precyzyjne, że dysponujemy zbyt duże siły do zbyt małego zagrożenia – mówi st. kpt. Łukasz Darmofalski. – Sporo niepotrzebnych interwencji związanych jest z pomiarem tlenku węgla. Bywa, że ludzie nie potrafią obsługiwać czujników, przyjeżdżamy na miejsce dokonujemy własnych pomiarów i okazuje się, że nie ma zagrożenia, a w czujniku wyczerpała się bateria.

AB

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wprowadź komentarz !
Podaj swoje Imię