TARCZYN Jak sami przyznają, nie chcieli już dłużej czekać na reakcję władz. Pewnego dnia mieszkańcy powiatu piaseczyńskiego postanowili po prostu wziąć sprawy w swoje ręce i od 2016 roku sprzątają cyklicznie zapomniany przez wielu cmentarz żydowski w Tarczynie przy ul. Długiej, który przez wiele lat znajdował się w opłakanym stanie
– Społeczność żydowska w Tarczynie przed wojną stanowiła połowę mieszkańców – napisał Marek Jezierski-Tratkiewicz, prowadzący internetowe forum Tarczyna. – Niewiele zostało śladów po nich. Nie ma już mykwy czy tutejszej synagogi. Lecz czy oznacza to, że powinniśmy o nich nie pamiętać, wymazać to, że tutaj żyli wśród nas i tworzyli tę społeczność? Nie, nie musi tak być.
Zaczęli wielkie sprzątanie
Do ogłoszonej, głównie za pomocą portali społecznościowych, akcji sprzątania kirkutu włączyła się grupa okolicznych mieszkańców. Pierwsza z nich miała miejsce w kwietniu 2016 roku. Jak się okazało, do zrobienia było naprawdę wiele, gdyż – według informacji organizacji żydowskich – cmentarz w Tarczynie, wskutek wieloletniej dewastacji, należał do najbardziej zaniedbanych w całej aglomeracji warszawskiej. Do tego stopnia, że trudno było w ogóle na niego wejść.
– To było dziko zarośnięte miejsce – wspomina Piotr Prawucki, mieszkaniec Henrykowa-Urocza, który zaangażował się w akcję.
– Zastaliśmy drzewa z kolcami, pod którymi trudno było się przedostać i pełno różnego rodzaju śmieci. Nie było żadnej naturalnie stojącej macewy (żydowskiej płyty nagrobnej – przyp red.). Wszystkie były zarośnięte i pokryte mchem.
Przez kilka godzin grupa ponad 20 ochotników pracowała ciężko z pomocą zabranych przez siebie narzędzi – grabi, nożyc do gałęzi, siekier czy motyk. W wyniku sprzątania udało się, między innymi, odsłonić kilka zupełnie niewidocznych do tej pory nagrobków, a wśród nich macewę Jechiela Michela, syna Jechoszuy Eliego Tobera. Organizatorzy, z pomocą gminy Tarczyn, zapewnili worki na śmieci, rękawiczki i odbiór śmieci, a po akcji – na terenie jednej z sąsiednich działek – odbyło się wspólne ognisko.
„Gmina pomogła symbolicznie”
Następnie postanowiono powołać nieformalną grupę, która ma na celu przywrócenie cmentarza do godnego stanu. – Stanu, który należy się każdemu pochówkowi i każdemu człowiekowi w naszej kulturze łacińskiej – podkreśla Piotr Prawucki. – Warto by pamiętała o tym burmistrz gminy Barbara Galicz, która startuje w obecnych wyborach z poparciem struktur partii rządzącej. Dotychczasowa pomoc ze strony gminy była bowiem symboliczna.
Specjalnego zainteresowania sprawą nie wykazały różne organizacje żydowskie, do których pisali organizatorzy akcji. – Spotkaliśmy się z Filipem Szczepańskim z komisji rabinicznej ds. cmentarzy – mówi Piotr Prawucki. – Dali nam trochę wskazówek, ale też powiedzieli, że cmentarzy w Polsce w podobnym stanie jest tysiące i na duże wsparcie z ich strony nie możemy liczyć.
W dalszej kolejności wolontariusze na własny koszt wynajęli firmę, która wycięła zarośla. – Mieliśmy też pierwsze spotkanie w gminie, na którym pani sekretarz twierdziła, że była na tej działce i nie widziała tam żadnych macew – wspomina mieszkaniec Henrykowa-Urocza. – Jak się później okazało, w ich dokumentach są informacje potwierdzające istnienie cmentarza. Chociażby miejscowy plany zagospodarowania przestrzennego mówi, że to jest cmentarz żydowski. W czasie spotkania dla urzędników najważniejsze było kim jesteśmy, gdzie mieszkamy i kto ma podstawę prawną do reprezentowania środowiska żydowskiego.
Ostatecznie nie wynikło z niego wiele konkretów. Gmina zobowiązała się wówczas do wystąpienia z odpowiednią prośbą do straży miejskiej o skontrolowanie okolic cmentarza w celu znalezienia osób wyrzucających śmieci na jego teren. – Żadnego patrolu straży nigdy tam nie widziałem, ani o nim nie słyszałem – zapewnia Piotr Prawucki. – Przy okazji jednej z wizyt na cmentarzu spotkałem za to właściciela sąsiedniej działki, a na brzegu przy drodze stał telewizor kineskopowy, jakaś pralka, lodówka oraz parę drobnych rzeczy. Stwierdził, że jak posprzątano kirkut, to teraz boją się tam wyrzucać i… jemu wrzucają.
Ciągle jest wiele do zrobienia
Do chwili obecnej zorganizowano jeszcze cztery kolejne akcje sprzątania – częściowo, co zaznaczają ich inicjatorzy, przy wsparciu gminy Tarczyn. – Nieruchomość przy ul. Długiej stanowi własność prywatną (cmentarz żydowski) i obecnie trwa grodzenie tego terenu – mówi Szymon Woźniak z Urzędu Miejskiego w Tarczynie.
– Samorząd stara się wspierać inicjatywy mieszkańców w zakresie, aby rzeczywiście udzielać pomocy. Zależy nam, aby tereny pamięci na obszarze gminy były zadbane i otoczone należnym szacunkiem.
Urzędnik podkreśla również, że gmina cyklicznie bierze udział w akcjach sprzątania – ostatnio wiosną tego roku. – Zakupiliśmy rękawice jednorazowe oraz przekazaliśmy worki do gromadzenia odpadów – wylicza Szymon Woźniak. – Zebrane przez mieszkańców odpady w ilości 31 worków zostały odebrane i zagospodarowane również na koszt gminy Tarczyn. Obecnie teren jest uprzątnięty i należy jedynie wywieźć pogrupowane w kilku miejscach śmieci. Gmina jest w stałym kontakcie z organizatorem przedsięwzięcia.
– Na cmentarzu jest blisko 20 kawałków macew w różnym stanie – podsumowuje Piotr Prawucki. – Nie udało nam się jeszcze znaleźć ani jednej całej. W lokalnych książkach czy przewodnikach często można przeczytać, że cmentarz już nie istnieje, co jest nieprawdą i wielkim przekłamaniem. W ramach akcji zebraliśmy już kilkadziesiąt ton śmieci, a to jeszcze nie jest koniec.
Niedawno postawiono płot na południowej granicy cmentarza, niwelując przy tym wał śmieci wymieszanych z ziemią od strony drogi od wschodu, a gmina żydowska wystąpiła z wnioskiem o wpisanie tarczyńskiego kirkutu do rejestru zabytków. – Obecnie planujemy również przywrócić pierwotny teren cmentarza, który – jak wykazał geodeta – jest częściowo zagarnięty przez dwóch sąsiadów – mówi Piotr Prawucki. – Chcemy także ogrodzić go ze wszystkich stron, spisać liczbę macew i je odczytać (co już częściowo zrobił Krzysztof Bielawski na stronie kirkuty.xip.pl). Myślimy także o lapidarium, uroczystościach i spotkaniach edukacyjnych, między innymi w tarczyńskim liceum im. Ireny Sendlerowej, która była związana z miastem. Żal, że władza chwaląc się związkami z dwoma sprawiedliwymi wśród narodów świata (Ireną Sendlerową i Mieczysławem Foggiem) zapomina o współbraciach, którym ratowali życie, a którzy spoczywają w tym mieście.
Grzegorz Tylec