KONSTANCIN-JEZIORNA – Po 7 latach wróciłem do społeczeństwa – mówi pan Piotr, który po latach mieszkania w komórce otrzymał od gminy lokal socjalny. Dziś przyznaje, że jest szczęśliwy, ale o swoje szczęście walczył pokonując wyboistą drogą, na której spotkał wielu życzliwych ludzi
Pan Piotr w 2015 roku został eksmitowany z mieszkania komunalnego z powodu zaległości w czynszu. Pozostałych lokatorów przeniesiono, a sam budynek zlokalizowany na tyłach Top Marketu przy rondzie Armii Krajowej został przeznaczony do wyburzenia. Samą eksmisję pan Piotr zapamiętał jako wyjątkowo brutalną.
– Nawet nie zdążyłem rano zjeść, wziąć leków i zrobić sobie zastrzyku z insuliny – wspomina schorowany mężczyzna. Ma nadciśnienie, cukrzycę, problemy z układem nerwowym.
Pierwsze noce spędził w namiocie pożyczonym od sąsiadów, później przeniósł się do pobliskiej szopy. Przez kolejne lata mieszkał w małej komórce, funkcjonując dzięki wsparciu Ośrodka Pomocy Społecznej w Konstancinie-Jeziornie oraz pomocy sąsiadów. Gdy gminną działkę przed sprzedażą zaczęto porządkować, pan Piotr stanął przed widmem bezdomności.
– Gdy będę musiał opuścić tę komórkę nie wiem, co się ze mną stanie – mówił zrezygnowany pod koniec sierpnia. – Stan zdrowia nie pozwala mi na podjęcie pracy, a od 10 lat mam orzeczenia o umiarkowanej niepełnosprawności.
Dobre słowo warte więcej niż pieniądze
Wiceburmistrz Ryszard Machałek obiecał, że komisja mieszkaniowa na posiedzeniu przeanalizuje sprawę pana Piotra. Jak się okazało, udało się z zasobów gminnych wygospodarować mieszkanie dla mężczyzny.
– Po 7 latach wróciłem do społeczeństwa – tymi słowami pan Piotr przywitał nas na progu swojego nowego mieszkania. – Wcześniej nie miałem światła, łazienki, wody. Żyjąc w komórce czułem się wykluczony, a teraz dostałem szansę na nowe życie – cieszy się mężczyzna.
Zajmuje jeden pokoik z niewielką łazienką, do dyspozycji ma kuchenkę gazową i małą lodówkę. Warunki są skromne, ale pan Piotr w nowym mieszkaniu czuje się jak w luksusowym apartamencie. – Chciałbym podziękować wszystkim ludziom, którzy pomogli mi przetrwać. Zarówno sąsiadom, jak i paniom z Ośrodka Pomocy Społecznej, które zawsze wpierały mnie duchowo i dodawały mi otuchy. To pełne empatii osoby, które pracują z powołania. Naprawdę czasami dobre słowo znaczy więcej niż pieniądze.
Pokonał demony
Mężczyzna nie uskarża się na zły los. Nie ma wątpliwości, że na wszystko co go spotkało w życiu, sam zapracował.
– Moje problemy ze zdrowiem to skutek nadużywania alkoholu – mówi szczerze. – Eksmisja i bezdomność to też skutki alkoholizmu. W wigilię minęło już 7 lat jak nie piję. Dałem sobie radę z nałogiem, dzięki wsparciu jakie otrzymałem od życzliwych ludzi. Nigdy już nie sięgnę po kieliszek, bo wiem jak dużo tym ludziom zawdzięczam i honor nie pozwoliłby mi zniweczyć wysiłków, które włożyli w to, by mi pomóc.
Słyszymy pukanie do drzwi. Do mieszkania zagląda kobieta, która przyniosła zakupy. – Nowi sąsiedzi też panu pomagają? – pytamy.
– Ja to stara sąsiadka jestem – śmieje się kobieta. – O tym, by pomóc Piotrowi, nigdy nie zapominam – dodaje wypakowując z torby sprawunki.
Sposób na odmianę złego losu
– Gdy człowiek przestaje pić, wszystko się zmienia – mówi pan Piotr chwilę po wyjściu kobiety. – Ludzie zaczęli inaczej na mnie patrzeć i wspierać mnie, gdy wychodziłem z nałogu. Gdy jest ciężko to ma się ochotę zapić, żeby przestać myśleć o problemach, żeby choć na chwilę uciec od rzeczywistości – opowiada. – To jednak do niczego nie prowadzi. Gdy się trzeźwieje uświadamiamy sobie, że z jednego problemu zrobiło się osiem, a każda próba ucieczki kończy się tym, że człowiek zapada się coraz bardziej. Bez picia zaczyna się prawdziwe życie. Zawsze jest szansa, że los się odwróci, że odbijemy się od dna. Jest tylko jeden warunek. Nie pić. Od tego trzeba zacząć.