TARCZYN W ostatni weekend 19 rodzin z gminy otrzymało ogromną pomoc w ramach Szlachetnej Paczki. – Wydawało nam się, że to nie może się udać, nie damy rady. Bardzo się myliliśmy – mówi Justyna Kołacińska, jedna z wolontariuszek
Do potrzebujących mieszkańców trafiły zestawy paczek warte po kilka-kilkanaście tysięcy złotych, a wśród nich nowy wózek dla niepełnosprawnych z napędem elektrycznym, zestaw mebli do pokoju dziecięcego, piec grzewczy, pełne wyposażenie łazienki, pakiet usług rehabilitacyjnych czy darmowych porad prawnych. Jeszcze nigdy Tarczyn nie widział tak wspaniałej odsłony Szlachetnej Paczki, w której ujawnili się darczyńcy z różnych stron Polski o ogromnych sercach. Gdy internetowa baza tarczyńskich rodzin wymagających pomocy została udostępniona, trzeba było zaledwie doby, aby wszystkie znalazły swoich darczyńców!
Ta bieda nie krzyczy
Wszystko zaczęło się od Anny Krupy, polonistki z niedużego miejscowego Liceum Ogólnokształcącego im. Ireny Sendlerowej. Jaka sama mówi, latem przypadkiem trafiła na spotkanie w Warszawie, na którym rekrutowano liderów Szlachetnej Paczki (SzP).
– Chciałam trochę się udoskonalić, popracować nad tremą w czasie wystąpień publicznych – zdradza pani Anna. Doszła jednak do wniosku, że szkolenia w ramach „Paczki” mogą być także cenne dla jej uczniów, którzy często nie wierzą w siebie. – To wiedza, która bardzo pomaga w samorozwoju i jest obecnie bardzo przydatna na rynku pracy – podkreśla nauczycielka.
Tak Anna Krupa wzięła na swoje barki rolę tarczyńskiej liderki SzP i jeszcze w wakacje zaczęła szukać współpracowników. Nie było łatwo (znajomi tłumaczyli się brakiem czasu), ale w kolejnych tygodniach z pomocą przyjaciół udało się skompletować grupę w sumie 21 zdeterminowanych, operatywnych osób, gotowych do ciężkiej pracy. To oni, po odpowiednim szkoleniu, po dwa razy odwiedzili 28 zgłoszonych do SzP tarczyńskich rodziny, żeby naocznie przekonać się, jak żyją i czego potrzebują.
– Pięcioletnia współpraca z „Paczką” przekonała mnie, że system weryfikacji rodzin w jej ramach jest szczelny, że nie ma tu ludzi, którzy nauczyli się żyć z pomocy, którzy siedzą z założonymi rękami – mówi Justyna Kołacińska. – To jest bieda, która nie krzyczy, nie prosi. Generalnie rodziny, które same się do nas zgłosiły po weryfikacji nie otrzymały pomocy. Trafiła ona do osób, o których powiedzieli nam ich sąsiedzi czy najczęściej sołtysi – dodaje.
– My nie dajemy ludziom ryby, ale próbujemy zmienić ich mentalność, pracujemy z nimi i będziemy pracowali jeszcze po finale, aby paczka usprawniła ich życie i dała bodziec do zmiany życia – mówi Anna Krupa.
Zrozumiałam, ile mam szczęścia
Wsparcie otrzymało m.in. kilkoro rodziców samotnie wychowujących dzieci, rodziny, w których lwią część skromnych dochodów pochłania leczenie i rehabilitacja. Był też przypadek wielorodzinnej familii, w której wypadkowi uległ główny żywiciel.
– Mało kto prosi obecnie o żywność. Częściej o rzeczy, których brak powoduje marginalizację tych rodzin – zauważa Anna Krupa.
Nie kryła wzruszenia, kiedy zobaczyła jak w sobotę przed magazyn SzP w liceum przyjechała pani i przywiozła trzy samochody darów za w sumie kilkadziesiąt tysięcy złotych.
– To są to ludzie wielkiego serca, czasem jest tak, że sami dokupują dodatkowe prezenty, bo wydaje im się, że to może przydać się rodzinie. Aż trudno wyrazić w stosunku do nich wdzięczność – mówi pani Justyna. – Szlachetna Paczka zmienia rodziny, wolontariuszy i darczyńców. Po zetknięciu się z potrzebującymi rodzinami zrozumiałam, ile mam w życiu szczęścia. Mam gdzie pracować, mam zdrowe dzieci, dom i mogę komuś pomóc – mówi.
W „Paczkę” od kilku lat angażują się tarczyńscy strażacy i w tym roku objęli pomocą trzy rodziny.
– Tegoroczna akcja pokazała, że choć żyjemy w małej społeczności, jest w niej wielu ludzi pełnych empatii, z ogromnymi sercami, z czego wcześniej nie zdawaliśmy sobie sprawy. Kiedy zobaczyliśmy listę 19 rodzin i ich potrzeb powiedzieliśmy: nie ma szans, nie damy rady udźwignąć takiego ciężaru tak małą społecznością. Myliłam się. Gdy zobaczyłam, że pomogliśmy większej liczbie rodzin niż zaplanowaliśmy, uwierzyłam, że możemy wszystko, że Tarczyn może wszystko – kończy Justyna Kołacińska.