Jestem wójtem wszystkich mieszkańców. Rozmowa z Michałem Kmiecikiem

2

PRAŻMÓW Z wójtem Prażmowa Michałem Kmiecikiem rozmawia Kamil Staniszek

Długo Pan mieszka w gminie Prażmów?
Mieszkam w Ustanowie od czterech lat, tak więc rzekłbym, że bardzo niedługo.

Co spowodowało, że akurat Ustanów się Panu spodobał?
To była miłość od drugiego wejrzenia. Za pierwszym razem przyjechaliśmy do Ustanowa przez mniej atrakcyjne tereny, ale za drugim razem, gdy zobaczyliśmy pobliski las, walory przyrodnicze tej okolicy, weszliśmy do sklepu, do kawiarni, porozmawialiśmy z życzliwymi ludźmi, a dom, który wybraliśmy, okazał się spełniać absolutnie wszystkie wymagania, zakochaliśmy się w Ustanowie i ten stan cały czas trwa, a nawet się pogłębia.

Pamięta Pan jakiś dzień czy zdarzenie, przy okazji którego przyszło Panu do głowy, by zaangażować się w lokalny samorząd?
Zacząłem działać społecznie od samego początku, bo należę do osób aktywnych, które lubią się angażować w różne inicjatywy. Pierwszą, w którą się zaangażowałem, była akcja zbierania środków dla Grzegorza Jarosza. Wymyśliliśmy, że nagramy piosenkę zachęcającą do wsparcia. Zaczęło się więc od akcji charytatywnych, później zacząłem współpracować z sołtys Ustanowa, Martą Wencławiak, zastanawiając się, co można zrobić dla lokalnej społeczności.

Wójt Prażmowa Michał Kmiecik

Aktywność społeczna to jedno, a praca w samorządzie to drugie. Nie wszyscy lokalni aktywiści i społecznicy mają ambicję przejęcia władzy w gminie. Co było impulsem?
Zaczęło się od tego, że wpadały kolejne pomysły na realizowanie różnych rzeczy i raz czy dwa umówiłem się z wójtem, sygnalizując gotowość do współpracy. Nic z tych rozmów tak do końca nie wyszło, zapewne z braku czasu.

Poczuł Pan, że ówczesny wójt nie jest otwarty na inicjatywy społeczne?
Absolutnie nie. Prawdopodobnie do końca nie zgraliśmy się czasowo. Zacząłem też dostrzegać rzeczy, które moim zdaniem wymagały poprawy i w środowisku wokół mnie zacząłem sygnalizować, że być może kiedyś, za pięć czy dziesięć lat, chciałbym w wyborach na wójta Prażmowa wystartować. Za każdym razem słyszałem: „dlaczego tak późno?”, „proszę startować teraz”, „ma pan nasze poparcie”. Z kolejnych rozmów z mieszkańcami i samorządowcami wynikało, że potrzeba zmian jest pilna. Docierały też do mnie sygnały, że wiele osób nie jest do końca przekonanych ani do jednego, ani do drugiego kandydata, więc pomyślałem, że dobrze będzie dać jeszcze jeden wybór. Zarówno panu Janowi (Jan Dąbek – wójt poprzedniej kadencji – przyp. red.), jak i panu Krzysztofowi (Krzysztof Wiśniewski, kandydat na wójta, który otrzymał najmniej głosów, ale w pierwszej turze nieznacznie uległ pozostałym kontrkandydatom – przyp. red.), powiedziałem: „wychodzimy na boisko, gramy, ale podajmy sobie ręce przed i podajmy sobie ręce po”.

I podaliście sobie ręce po wyborach?
Oczywiście.

Kampania wyborcza w Prażmowie była dość agresywna, a temperatura sporów chyba najwyższa w porównaniu z innymi gminami powiatu piaseczyńskiego.
To prawda.

Nie zauważyłem jednak, by pan bezpośrednio podsycał te negatywne emocje. Odnosił się pan z szacunkiem do kontrkandydatów.
Uważam, że szacunek należy się każdemu. Nawet jeśli z kimś się fundamentalnie nie zgadzam, to można to powiedzieć w sposób, który wyraża szacunek.

Czy zachowując ten szacunek, może pan wskazać największe błędy, jakie popełnił pański poprzednik w minionej kadencji?
Musimy skupiać się na błędach?

Później przejdziemy do osiągnięć, ale zacznijmy od błędów.
Myślę, że brak komunikacji z mieszkańcami. Brak transparentności pewnych kwestii, być może wynikający z modelu pracy, jaki sobie pan Dąbek przyjął. Zupełnie niepotrzebne wdawanie się w bardzo nieprzyjemne dyskusje, wręcz chamskie odpisywanie w internecie. Uważam, że osoba, która piastuje stanowisko wójta gminy, nie powinna używać pewnych słów w stosunku do swoich mieszkańców. Piastowanie urzędu wójta jest rodzajem władzy, ale ja ją postrzegam przede wszystkim jako służbę mieszkańcom. Brak informacji ze strony byłego wójta przełożył się na brak konkretów, który mi w trakcie kampanii niektórzy zarzucali, np. na temat inwestycji. Jeśli nie ma się wiedzy na temat postępu prowadzonych działań, trudno się w tej kwestii wypowiadać. Drugim kardynalnym błędem był sposób prowadzenia współpracy z ościennymi gminami. Pan Jan, będąc osobą bardzo ambitną, wiele rzeczy chciał robić sam. A przecież nie jesteśmy wyspą. Należy działać na korzyść gminy i to, co możliwe, robić samemu, ale trzeba mieć też na uwadze nie tylko doraźne potrzeby, ale także przyszłość. Uważam, że niektóre rzeczy były robione z nastawieniem na korzyść krótkoterminową, zapominając, że znacznie więcej można osiągnąć, współpracując z innymi samorządami.

Przejdźmy więc do pozytywnych aspektów ubiegłej kadencji. Dostrzega pan takie?
Trzeba przyznać, że inwestycje szły do przodu. Pytanie tylko, czy wszystkie były zasadne i czy zlokalizowano je w odpowiednich miejscach? To temat rzeka i pewnie można by mieć różne opinie. Kolejna sprawa to pozyskiwanie środków zewnętrznych – aspekt, na który znów można patrzeć dwutorowo. Z jednej strony, w minionej kadencji pozyskaliśmy najwięcej tych środków w stosunku do wcześniejszych kadencji. Jednak jak zderzymy to z tym, ile środków pozyskały inne gminy, to już tak różowo nie jest. Fajnie, że ruszyły inwestycje, ruszyliśmy z kanalizacją, pojawiły się chodniki czy ciągi pieszo-rowerowe. Pytanie, czy akurat w tym miejscu, w którym powinny się pojawić? Na pewno trzeba przyznać, że to była trudna kadencja ze względu na wybuch konfliktu za naszą wschodnią granicą czy pandemię. To są rzeczy, które na pewno nas trochę zahamowały. (chwila ciszy) Na pewno korzyścią poprzedniej kadencji było to, że ja się do tej gminy sprowadziłem. (śmiech) Coś mnie w tej gminie zauroczyło.

Ale chyba głównie walory przyrodnicze i potencjał społeczny?
Potencjał społeczny uaktywnił się w dużej mierze przeciwko mojemu poprzednikowi.

Nie boi się pan, że teraz ten „potencjał społeczny” obróci się przeciwko panu, gdy już został pan wójtem?
Oczywiście, że się boję. Już dostrzegam pewne oznaki zniecierpliwienia, dlatego postawiłem na regularne informacje, cotygodniowy zestaw choćby klocków informacyjnych z jasnym przekazem, w którym tygodniu kampanii… kadencji jesteśmy.

Może Pana przejęzyczenie nie było przypadkowe? Może kadencję trzeba właśnie potraktować jak pięcioletnią kampanię wyborczą?
To jest to, o czym mówiłem jeszcze przed objęciem funkcji. Uważam, że kampania trwa pięć lat. Ale z drugiej strony, wójt czasem musi podjąć decyzje, które nie spotykają się ze 100 proc. akceptacją społeczną. Wtedy tym bardziej mieszkańcom należy się informacja o tym, dlaczego pewne decyzje są podejmowane. Możesz się, Drogi Mieszkańcu, z tym nie zgadzać, możesz mieć inne zdanie, natomiast ja mam obowiązek pokazać, z czego wynika dana decyzja. To jest coś, czego zabrakło w poprzedniej kadencji.

Ma pan listę priorytetów do sukcesywnej realizacji.
Tak, mam. Pierwszym okazał się żłobek, którym musiałem się natychmiast zająć po tym, jak po wyborach zrezygnowała osoba pełniąca obowiązki dyrektora.

Co z tym żłobkiem? Działa? Będzie działał?
W tej chwili działa w trybie awaryjnym. Jest możliwość przyjęcia maksymalnie 16 dzieci.

Ile było wcześniej? 33? Ograniczyliście liczbę dzieci o połowę?
O połowę, ze względu na liczbę wykwalifikowanej kadry. Jej niedobór był głównym powodem wstrzymania pracy żłobka. Oczywiście, lista uwag była obszerniejsza, ale ja od początku uważałem, że część problemów można rozwiązywać w trakcie działalności, bo mam świadomość, że każdy ruch jest problematyczny dla rodziców. Jak słyszę, że to jest decyzja polityczna, to nóż mi się w kieszeni otwiera. Jestem tak daleko od polityki, jak tylko się da.

Nie do końca. Platforma Obywatelska w trakcie kampanii wyborczej Pana popierała, a Pan jest członkiem tej partii. Da się więc być dalej od polityki, nie będąc członkiem partii politycznej.
Tak, to prawda, ma pan rację, ale teraz, po wyborach, nie zamierzam uprawiać polityki. Jestem już po rozmowie z panią poseł Prawa i Sprawiedliwości, umawiam się na spotkanie z panią minister z ramienia Polskiego Stronnictwa Ludowego.

Nie zamierza się pan okopywać politycznie?
W życiu! Jak można się okopywać w gminie, w której sympatie do głównych sił politycznych dzielą się niemal po połowie? Wójt jest wójtem wszystkich mieszkańców. Podobnie jak strażak, który gdy jedzie na miejsce pożaru domu to nie pyta jego mieszkańców o sympatie polityczne, tylko ratuje i gasi. Jestem otwarty na współpracę z parlamentarzystami ze wszystkich opcji politycznych.

Wciąż jest pan pracownikiem Centralnego Portu Komunikacyjnego?
Aktualnie jestem na urlopie bezpłatnym, ale jeszcze w tym miesiącu składam wniosek o rozwiązanie umowy za porozumieniem stron. Złożyłem wniosek o rozwiązanie umowy z dniem 31 maja, który został zaakceptowany.

Jest jakaś inwestycja lub projekt, które chce pan w tej kadencji zrealizować, by nie kończyć jej może nie z kacem moralnym, ale w poczuciu rozczarowania i niespełnienia?
To, co obiecałem w trakcie kampanii – obniżenie kosztów dojazdu do Warszawy i poprawa komunikacji. Jeśli tego nie poprawię, to rzeczywiście będę miał kaca. Jeśli chodzi o inne inwestycje, to uważam, że potrzebujemy pilnie dokończyć przedszkole i żłobek w Jaroszowej Woli i na dziś koncentruję się na tym. W tej chwili działam na budżecie, który został uchwalony w poprzedniej kadencji, a na krótko przed wyborami samorządowymi został obcięty, bo kilka inwestycji zostało przełożonych na przyszły rok.

A jest jakaś inwestycja lub pomysł na inwestycję, który pojawił się w poprzedniej kadencji, a dla Pana jest zupełnie nie do przyjęcia?
Nie podoba mi się lokalizacja biogazowni. O samej celowości biogazowni możemy rozmawiać, natomiast absolutnie nie ma mojej zgody, by powstała w Ustanowie na terenie Chojnowskiego Parku Krajobrazowego. To wynika także z kwestii komunikacyjnych. Paliwo do biogazowni miałoby być dostarczane z terenów w promieniu 50 km. Ten ładunek byłby sprowadzany samochodami powyżej 3,5 ton. Nie wyobrażam sobie, by ciężarówki przemierzały wąskie drogi Ustanowa lub od strony Traktu Wareckiego.

A widzi pan inną potencjalną lokalizację? Łatwiej jest nie widzieć lokalizacji, niż dostrzec odpowiednie miejsce.
Punktem wyjścia do rozpoczęcia szukania nowej lokalizacji jest zdanie sobie sprawy, że ta obecna jest nieodpowiednia. Jestem na etapie tego, że zdałem sobie sprawę z tego, że ta jest zła. To świeży temat, wymaga konsultacji społecznej, poprzedzonej rzetelną informacją – co nam taka biogazownia daje, a jakie stwarza zagrożenia. Z jakimi kosztami się wiąże, także biorąc pod uwagę koszty społeczne.

Czyli możliwe, że ta biogazownia w ogóle nie powstanie?
Dopóki nie mam kompletu informacji, to nie rozstrzygam. Podejmując decyzję, zawsze opieram się na konkretach.

W czasie wyborów w przestrzeni publicznej pojawiała się informacja, że nie ma pan prawa jazdy. Czy to prawda?

Wójt odpowiada szczerym śmiechem, a następnie pokazuje prawo jazdy, którym posługuje się od 31 sierpnia 1998 roku.

2 KOMENTARZE

  1. Witam. Jak przeczytalam wywiad. Jestem w szoku, ze nie ma w nim wzajemnych pretensji. Obwiniania za wszystko co złe, obrażania wyborców, straszenia sądami..Prawidlowa wypowiedz pod kazdym względem. Merytoryczna, kulturalna. Poprostu widać ze mamy do czynienia z człowiekiem na poziomie, wyksztalconym i który wie , że pewnych słów nie powinno się uzywać. Poprzedni wójt tak nie potrafił zabraklo dyplomacji i swiadomosci, że człowiekowi na stamowisku wójta czy innym nie wypada wypowiadac się obrażliwie na temat swoich wyborców i straszyc ich sądami. Umiar umiar i szacunek…

  2. Wójt obecny nie wdawał się w pyskówki, bo PO opłaca ludzi którzy robią takie pyskówki, również wystarczy poczytać fora Prażmowskie aby zobaczyć „życzliwość ludzi” która nie do kińca jest tak przedstawiana jak w tym artykule który zresztą jest finansowany przez Partie ✌️

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wprowadź komentarz !
Podaj swoje Imię