Jesteśmy winni im pamięć

0

GÓRA KALWARIA W sobotę uroczyście odsłonięto po renowacji mogiłę trzech pograniczników, którym nie dane było ukończyć przedwojenną Centralną Szkołę Straży Granicznej w Górze Kalwarii


Bolesław Adamczyk był szewcem z zawodu. Do wojska wstąpił tuż po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, w maju 1919. Jako podoficer piechoty, wykazał się na wojnie polsko-bolszewickiej, za co go odznaczono. Będąc na kursie w Centralnej Szkole Straży Granicznej (CSSG) w Górze Kalwarii, pod koniec maja 1931 roku rzucił się na pomoc koledze – Pawłowi Niedobie, którego porwał nurt Wisły w czasie kąpieli. Nie zdołał mu pomóc i sam przypłacił to życiem.

– Przykre jest to, że ci ludzie, którzy zginęli podczas służby, nie byli w II Rzeczpospolitej docenieni. Wdowa po Adamczyku do 1939 roku walczyła o to, aby jej rodzina otrzymała jakieś zadośćuczynienie po śmierci męża, środki do życia, bo kiedy zginął jego dwa synowie mieli 8 i 6 lat. Niestety, nie uzyskała ich – mówi Waldemar Bocheński, prezes Stowarzyszenia Weteranów Polskich Formacji Granicznych (SWPFiG).

Szef organizacji uważa, że w mogile pochowano też czwartego strażnika, Niedobę, mimo że nie ma na grobie tabliczki. Rodzina dowiedziała się bowiem o jego śmierci, kilka dni po pogrzebie tragicznie zmarłych. Na cmentarzu w Górze Kalwarii spoczęli także Józef Olszar (też zginął w nurtach Wisły, ale w kwietniu 1928 roku) oraz Wojciech Romanowski. Ten ostatni odsłużył w straży granicznej dwa lata, o okolicznościach jego śmierci wiemy najmniej.

Na płonącej granicy

Szkoła graniczna w kalwaryjskich koszarach powstała w 1928 roku, kiedy prezydent Ignacy Mościcki podpisał rozporządzenie o utworzeniu straży granicznej. Jak przekonuje Waldemar Bocheński, utworzenie nowej formacji było m.in. wynikiem niezadowolenia krajów sąsiednich, głównie Niemiec i Czechosłowacji, że naszej granicy strzeże wojskowy Korpus Ochrony Pogranicza. Żołnierze doskonale radzili sobie natomiast na płonącej granicy wschodniej, która była atakowana przez bandy działające po stronie sowieckiej.

– Strażnicy byli potrzebni do ochrony gospodarczej kraju przed wyciekiem towarów, pieniędzy, czy zalewem ze strony szpiegów ze strony państw, które jeszcze niedawno nas gnębiły w zaborach – tłumaczy prezes SWPFiG. – Straż graniczną zasilili byli oficerowie i szeregowi wojska, znakomici jeśli chodzi o kunszt na polu walki.

Szkoła w Górze Kalwarii była im potrzebna, żeby nauczyli się przepisów celnych, skarbowych, wiedzy o świecie współczesnym, a nieraz i tak prozaicznych spraw jak higiena osobista – dodaje. CSSG w 1933 roku przeniosła się do nowocześniejszych obiektów w Rawie Ruskiej, a do kalwaryjskich koszar wróciło wojsko.

Z pomocą dobrych ludzi

Po niemal 90 latach mogiła, w której spoczęli strażnicy była w opłakanym stanie, tabliczki stały się nieczytelne, a krzyże rdzewiały. Jej renowacji podjął się czerski oddział Towarzystwa Opieki nad Zabytkami. Znalazł w tym sprzymierzeńców, w tym Sławomira Wojtuna, prezesa firmy Eko-Dom, który sfinansował większość prac przeprowadzonych zgodnie z zaleceniami konserwatora zabytków. Pomocą służyli też uczniowie Zespołu Szkół Zawodowych im. marsz. Franciszka Bielińskiego. Wykonali część prac, a Elżbieta Smereczyńska, wicedyrektor placówki zadeklarowała w sobotę, że młodzież z klasy licealnej o profilu ochrona granic państwowych będzie opiekowała się mogiłą, którą już i wcześniej sprzątała przed 1 listopada. W sobotę uczniowie w uniformach zaciągnęli wartę honorową przed grobem, na nowo poświęconym przez ks. Krzysztofa Stąpora.

– To początek działalności czerskiego TOnZ w ramach ochrony zabytków – zapowiedział Piotr Rytko, prezes oddziału Towarzystwa dziękując wszystkim, którzy przyczynili się do renowacji grobu. – Mam nadzieję że nadal będziemy spotykali na swojej drodze dobrych ludzi, dla których dziedzictwo historyczne jest ważne.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wprowadź komentarz !
Podaj swoje Imię