PIASECZNO Do bulwersującego zdarzenia doszło w niedzielę 9 czerwca w piaseczyńskim szpitalu. Pacjent, który trafił do placówki w ramach Nocnej i Świątecznej Opieki Zdrowotnej, twierdzi, że przyjmujący go lekarz był pijany, a gdy jego stan wzbudził zainteresowanie szpitalnego personelu, uciekł z gabinetu i odjechał spod szpitala autem
– O godzinie 21 byłem w szpitalnym oddziale ratunkowym – opowiada mężczyzna o przeżyciach, których doświadczył w niedzielę 9 czerwca. – Był tam też pijany lekarz, który został zawołany przez panią wyglądającą na menadżera szpitala. Chcieli wezwać policję, żeby sprawdzić stan trzeźwości lekarza. Ten jednak chwiejnym krokiem poszedł do gabinetu, zabrał swoje rzeczy, a następnie opuścił budynek, wsiadł do auta i odjechał, zanim przyjechała policja. Przychodnia szpitalna została zamknięta, a ludzie wyproszeni przez menadżera z powodu „chwilowej niedyspozycji lekarza”. Proszę się zainteresować tym tematem, bo to, co dzieje się w szpitalu na Mickiewicza, przechodzi ludzkie pojęcie – apeluje mężczyzna.
W efekcie mieszkaniec Piaseczna wrócił ze szpitala do domu, skąd karetką został przewieziony do jednego ze szpitali warszawskich.
– Nie byłem już w stanie dojechać na ul. Wierzejewskiego do Konstancina-Jeziorny, gdzie mnie skierowano – opowiada nasz rozmówca. – Żona zrobiła zdjęcie auta, którym odjechał pijany lekarz. Bała się go zatrzymać, a ja niestety nie byłem w stanie tego zrobić, więc zostałem w poczekalni.
Jak twierdzi świadek zdarzenia, w przychodni było obecnych około pięciu osób oczekujących na pomoc medyczną.
– Były też dwie pielęgniarki, które mnie rejestrowały, najwyraźniej wystraszone całą sytuacją – dodaje mężczyzna. – Wietrzono potem gabinet lekarza, w którym najwyraźniej było czuć zapach alkoholu. Powiedziano nam, że w szpitalu nie ma alkomatu i dlatego zostanie wezwana policja.
Sprawę skonsultowaliśmy z Komendą Powiatową Policji w Piasecznie, dowiedzieliśmy się jednak, że ze szpitala nie napłynęło żadne zgłoszenie.
– Wszystko na pewno jest na monitoringu, jak lekarz chodził po korytarzu i się zataczał, a potem wsiadł do auta – mówi mężczyzna. – Takiego cyrku nie widziałem, jak żyję. Zamknęli praktycznie pół szpitala przez jednego pijanego doktora. Gdyby nie mój stan zdrowia i brak możliwości poruszania się, wybrałbym się sam dziś na policję i złożył zawiadomienie o tym, co się wczoraj wydarzyło – mówił nam w poniedziałek 10 czerwca świadek nietypowego zajścia. – Trzeba to nagłośnić, bo ktoś mógł bardziej potrzebować pomocy niż ja i mogło by się to skończyć tragicznie. Sam miałem problemy z oddychaniem, a nie udzielono mi pomocy przez tego człowieka.
– W dniu 9 czerwca otrzymaliśmy informację o nietypowym zachowaniu lekarza przyjmującego w ramach Nocnej i Świątecznej Opieki Zdrowotnej – potwierdza Anna Barszcz, asystentka Biura Zarządu ze Szpitala św. Anny w Piasecznie. – Wdrożyliśmy odpowiednie procedury i od razu odsunęliśmy lekarza od pracy z pacjentami. Lekarz odmówił poddania się badaniu na zawartość alkoholu we krwi i opuścił szpital. Z uwagi na wątpliwości co do zachowania lekarza, nasz szpital zakończył z nim współpracę. Pacjenci w ramach Nocnej i Świątecznej Opieki Zdrowotnej zostali przyjęci przez innego lekarza – dodaje Anna Barszcz.
– Nie zostałem przyjęty – zaprzecza nasz rozmówca. – Zostałem wręcz „wyrzucony” do innego szpitala. Wróciłem do domu, bo nie byłem w stanie samodzielnie dojechać do najbliższej placówki w Konstancinie. Do szpitala do Warszawy zostałem przewieziony karetką i dopiero tu otrzymałem pomoc i zapewniono mi opiekę – podkreśla mężczyzna, który do tej pory przebywa w szpitalu.
Adam Braciszewski
Może to ten sam co podpieprzył mi torebkę Versace. Gdyby nie to że był w uniformie pewnej nocy myślałem że to miejscowy ćpunik.
A torebka miała być w szpitalu a okazało się że magicznie zniknęła ????
Jeżeli Pan VERSACE tak łatwo rozróżnia miejscowych cpunikow to chyba sam się Pan obraca w takim towarzystwie. Wstyd się na twoim miejscu gościu w ogóle wypowiadać. Spójrz najpierw na Siebie bogaczu z wersraczem.