KONSTANCIN-JEZIORNA Szefostwo lecznicy przy ul. Wierzejewskiego za naganną uznało sytuację, którą opisaliśmy w kwietniu. Jednocześnie… nie ustaliło osoby winnej tego, że 17-latka ze złamaną nogą była odsyłana od lekarza do lekarza


Kiedy przez przeszło dwie godziny Kamili (mieszkance gminy Prażmów) odmawiano w Stocerze pomocy, jej zbulwersowany tata zatelefonował po pogotowie. Ratownicy medyczni z karetki Falck ocenili stan pacjentki przed bramą szpitala (uznali, że wymaga ona konsultacji ortopedycznej) i na wózku zawieźli ją do lekarza dyżurującego w lecznicy. Wówczas miejsce w kolejce się znalazło. Po odczekaniu około 2,5 godziny, stopa dziewczyny została prześwietlona i okazało się, że doszło u niej do złamania kości śródstopia. Stopa została włożona w gips i pacjentka mogła wrócić do domu. Jej tata zdecydował się jednak nagłośnić sprawę, ponieważ jego zdaniem doszło do skandalu.

– Czy tak to powinno wyglądać? Czy w naszej służbie zdrowia lekarz jest drugi po Bogu? – pytał retorycznie pan Mariusz.

Całe wydarzenie rozpoczęło się pięć dni wcześniej, kiedy utykająca Kamila trafiła z mamą do poradni urazowo-ortopedycznej w Stocerze. Tam zrobiono jej na miejscu prześwietlenie i lekarz po obejrzeniu zdjęcia orzekł, że doszło do stłuczenia. Kiedy jednak stan stopy zaczął się pogarszać (puchła i dziewczyna miała coraz większe trudności z chodzeniem), zgodnie z zaleceniem lekarza, zaniepokojona pani Dorota ponownie zawiozła córkę do poradni przy Wierzejewskiego. W przychodni dziewczyna usłyszała, że lekarz jej nie przyjmie, ponieważ w poczekalni jest już zbyt wielu pacjentów. Nastolatka ze spuchniętą nogą została odesłana na znajdujący się w tym samym budynku ostry dyżur. Jednak tam o przyjęciu Kamili lekarz również nie chciał słyszeć, ponieważ „nie był to nagły przypadek” (ale sprzed kilku dni) i kazał wrócić do przychodni. Stamtąd ponownie odesłano ją na ostry dyżur, i tak dalej.

Zaraz po zdarzeniu poprosiliśmy dyrekcję Mazowieckiego Centrum Rehabilitacji Stocer o odniesienie się do tych wydarzeń. Odpowiedź otrzymaliśmy dopiero kilka dni temu. Paweł Baranowski, dyrektor szpitala, zapewnia, że „zostało przeprowadzone szczegółowe postępowanie wyjaśniające”. Dodał przy tym, że opisana przez nas sytuacja „została przez kierownictwo Szpitala określona jako naganna, niestety nie udało się ustalić osoby odpowiedzialnej za zaistniałe nieprawidłowości”. Kończąc Paweł Barański oświadczył: „pragnę wyrazić ubolewanie z powodu zaistniałej sytuacji oraz zapewnić o podjęciu kroków zmierzających do wyeliminowania powyższych zdarzeń w przyszłości”.

– Szkoda, że Stanisław Bareja nie żyje, miałby świetny fragment nowej komedii. Cieszę się, że zostaliśmy w pełni profesjonalnie potraktowani przez pogotowie ratunkowe – komentuje tata dziewczyny, która już wyzdrowiała.

6 KOMENTARZE

  1. Organizacja pracy przychodni to wielka wtopa.Niezależnie od skuteczności działania lekarzy.Niemożliwość ustalenia kto, kiedy, gdzie przesyłał z jakich powodów świadczy o braku procedur.

  2. Dziwna sprawa że nie mogą ustalić kto odsyłał dziewczynę danego dnia o danej godzinie. Nie dość że mają elektroniczny system to chyba wiedzą kto dyżuruje danego dnia a na karcie wypisowej tez jest nazwisko 🙂

  3. Mieliśmy identyczny przypadek. Nie chcieli przyjąć 65 letniej babci zwijającej się z bólu. Kiedy poprosiłem lekarza (Arkadiusza B.) o nazwisko oraz o potwierdzenie na piśmie odmowy przyjecia to straszył policją i zamknął gabinet. Po interwencji u lekarza dyżurnego przyjął z wielką łaską płaczącą babcię po kilku godzinach oczekiwania. Wizyta trwała minutę, a postawiona diagnoza zupełnie nie trafiona. „Lekarz” nie wypisał żadnych środków przeciwbólowych, za to w karcie wpisał że rodzina była agresywna i domagają się natychmiastowego przyjęcia co było nieprawdą.

  4. Mając na uwadze tresc powyższego artykułu, chciałam przekazać Panu dr Arkadiuszowi B. Który przyjmuje na izbie przyjęć podziekowania: Szanowny Panie doktorze. Nie mam za co Panu dziękować, bo brakuje Panu odrobiny człowieczenstwa. Żeby być lekarzem trzeba być uczciwym człowiekiem i kochać ludzi a pan jest przeciwieństwem takiego wzorca. Jest Pan cyniczny, oczernia pan ludzi i kłamie w wypisach. Trzymam za Pana kciuki, że dotrze do Pana że nie powinien Pan nawet leczyć zwierząt a co mówić ludzi. Pamiętam Pana który powiedział że Przeszedl wiele operacji w tym szpitalu ale na tak niekompetentnego lekarza jak Pan jeszcze nie trafił. Liczę na to że, znajada się ludzie odważni, którzy pokażą Panu gdzie jest Pana miejsce, np. brakuje rąk do kopania rowów, Bo na lekarza Pan się Nie nadaje. Ma pan wielu cudownych lekarzy w swoim szpitalu, tylko brać przykład! Ubolewam nad tym że trafiłam na Pana dyżur bo przez pana tracę wiarę w młodych lekarzy.
    Przypuszczam że Na tego samego lekarza trafiłam co bohaterka artykułu.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wprowadź komentarz !
Podaj swoje Imię