PRAŻMÓW Marian Pabisiak, rolnik z Uwielin narzeka na straty spowodowane jesienią ubiegłego roku przez dziki. – Koło łowieckie „Zalesie” wypłaca nam wprawdzie odszkodowania, ale nie pokrywają one naszych kosztów – narzeka
Teraz dziki można spotkań znacznie rzadziej niż jeszcze rok, dwa lata temu, ponieważ ich populację bardzo przetrzebił afrykański pomór świń (ASF). Jednak jesienią ubiegłego roku były jeszcze dosyć aktywne. Ryły zwłaszcza łąki.
– Praktycznie zniszczyły mi 1,8 ha koniczyny i lucerny – mówi Marian Pabisiak, mieszkaniec Uwielin. – Potem spadł śnieg i nie było tego widać, ale teraz nie wiem, co z tym dalej robić. W 2017 roku straciłem z kolei 2,6 ha zboża. Od koła łowieckiego „Zalesie” dostałem łącznie 800 zł odszkodowania. Te pieniądze nie pokryły moich strat. Sam zasiew nowego zboża, nie licząc robocizny, kosztuje więcej – wylicza.
Marian Pabisiak twierdzi, że w listopadzie umówił się na swojej łące z prezesem koła łowieckiego, ten jednak nie przyjechał.
– Od tamtego czasu kontakt się urwał, a pan prezes nie odbiera ode mnie telefonów – żali się rolnik. – Koło miało postawić tu ambonę i odstrzelić dziki, jednak do tej pory tego nie zrobiło. Jak nawet posieję wiosną trawę, to i tak będę kosił ją dopiero za rok. Ja nie chcę pieniędzy, niech koło z powrotem obsieje moją łąkę, to dowie się, ile to kosztuje.
Naszej rozmowie przysłuchuje się sąsiad pana Mariana, pan Karol, który twierdzi, że jest w podobnej sytuacji.
– Trzymam bydło mięsne, więc potrzebuję dużo zboża i trawy – mówi. – Ogrodziłem pola elektrycznymi pastuchami, ale dziki je zerwały i poszły w szkodę. Dzierżawię około 20 ha gruntów, prawie połowa została zniszczona w ostatnich latach przez dziki. Wyrównałem już łąki, wiosną chcę posiać trawę. Dlaczego jednak mam pokrywać straty w własnej kieszeni? Koło łowieckie nie chce płacić za zniszczenia na dzierżawionych gruntach, a ich właściciele nie są zainteresowani ich zgłaszaniem, bo w końcu to nie oni gospodarzą – dodaje. Obydwaj mężczyźni czują się pokrzywdzeni. Nie przyjmują argumentów, że koła nie stać na uczciwe – jak mówią – odszkodowania.
– Jak będzie trzeba, poszukamy sprawiedliwości w sądzie – zaznacza Marian Pabisiak.
Udało nam się porozmawiać z Tomaszem Grynke, prezesem koła łowieckiego „Zalesie”, który podkreślił, że wszystkie zgłaszane na polach szkody są szacowane, a rolnicy otrzymują należne im pieniądze.
– Jeśli wcześniej występował spór dotyczący niezgodności co do kwoty, na miejsce przybywała komisja z nadleśnictwa i robiła własną wycenę, której się podporządkowywaliśmy. Zawsze szliśmy rolnikom na rękę, nie wykłócaliśmy się o wysokość odszkodowań, mimo że wypłacaliśmy je z własnej kieszeni – tłumaczy. – W tej chwili nie ma żadnych sporów. Pan Pabisiak otrzymał informację, że straty na jego łące zostaną oszacowane w kwietniu. Niestety, jest to osoba, która co roku wyłudza od koła pieniądze. Bo jak nazwać kogoś, kto udostępnia do oszacowania straty na polu, które nie należy do niego? Tak czy inaczej problem sam się rozwiązał, bo na tym terenie nie ma już dzików.
TW
Panie Prezesie nie bardzo rozumie wypowiedzi Pana. Pan wypłaca ze swojej kieszeni? to ile Pan zarabia? A nie sądzi Pan, że cały rok dziki rujnują ludziom pola, łąki itp. Nie podoba mnie się Pańska wypowiedź.
Nie rozumiem Pan Panie Tomaszu problemów ludzi którzy żyją z upraw.. to że nie jest się właścicielem to nie znaczy że nie można być dzierżawcą danego terenu i na nim prowadzić również swoje uprawy. To co Pan pisze jest panu wygodne, i nie zdziwiła bym się gdyby za tę wypowiedź o wyłudzeniu wytoczono panu powództwo sądowe, w moim odczuciu doszło do zniesławienia