LESZNOWOLA Od wielu lat przy stawie w Mysiadle ludzie dokarmiają ptaki chlebem i resztkami jedzenia, które są dla nich szkodliwe. Pomimo apelu lokalnych władz i wędkarzy, wciąż zdarzają się ludzie, którzy – działając zwykle w dobrej wierze – mogą nawet spowodować śmierć ptaków
We wrześniu wędkarze postawili przy stawie tablicę informacyjną z prośbą o nie dokarmianie ptaków chlebem i innymi pokarmami z solą lub przyprawami. Nie tylko zakwaszają one bowiem ich organizmy, ale i szkodzą wzrostowi skrzydeł, powodują spadek odporności oraz skutkują utratą zdolności rozmnażania.
– Niestety, ludzie wciąż nie mogą zrozumieć, że popełniają błąd – mówi Karol Mańkowski z Klubu Wędkarskiego „Mysiadło”. – Tablica wprawdzie bardzo pomogła w uświadomieniu wielu osób, ale wciąż trafiają się wyjątki. W ostatnim czasie chlebem zatruły się, między innymi, miejscowe łabędzie. Jeden z nich został zabrany przez Służbę Ochrony i Ratownictwa Zwierząt Animal Rescue Poland.
W odpowiedzi na problem, z inicjatywy wicewójta Lesznowoli Marcina Kani, przed stawem również stanął kaczkomat – urządzenie, dzięki któremu można bezpiecznie karmić ptaki.
– Pokarm, który wsypujemy do automatu jest specjalnie dobraną mieszanką zbóż i witamin w postaci granulatu – informuje jego producent. – W skład pokarmu wchodzi między innymi: pszenica, kukurydza, pszenżyto, śruta sojowa, śruta rzepakowa, otręby pszenne oraz dodatki w postaci witamin A, E, D3 i żelaza.
Po wrzuceniu do automatu złotówki i przekręceniu pokrętła, z kaczkomatu wysypuje się karma. Okoliczne ptaki już zresztą bardzo dobrze kojarzą jego lokalizację i wiele z nich „kręci się” tuż obok – by w razie czego skorzystać z okazji na łatwy posiłek. Oprócz kaczek ochoczo korzystają z kaczkomatu także gołębie. Jak podkreśla Marcin Kania, w tym przypadku chodziło przede wszystkim o przekonanie ludzi, że ptaki można i powinno się karmić czymś innym niż chleb. – Kaczkomat cieszy się dużym powodzeniem wśród mieszkańców – mówi wicewójt. – W ciągu miesiąca po drugiej stronie stawu powinien stanąć kolejny – zapowiada.
Grzegorz Tylec