PIASECZNO W Klubie Podróżnika Biblioteki Publicznej w Piasecznie Monika i Jan Czempińscy opowiedzieli o swojej niezwykłej wyprawie fiatem uno dookoła świata, która ostatecznie stała się przede wszystkim… podróżą przez Azję
Na początku 2018 roku pisaliśmy w Kurierze Południowym o wielkich planach młodego małżeństwa z Żabieńca. Wprawdzie Monika i Jan Czempińscy zawsze lubili wędrówki, ale w swoją podróż poślubną postanowili zrealizować coś wyjątkowego i przy okazji spełnić swoje życiowe marzenie. Chcieli okrążyć kulę ziemską. I nie byłoby w tym jeszcze może nic niezwykłego, gdyby nie to, że para postanowiła dokonać tego z mocno ograniczonym budżetem wyruszając w drogę… wysłużonym fiatem uno.
– Pierwszą część trasy chcemy przejechać naszym fiatem uno, potem będziemy improwizować – zapowiadali przed czterema laty na łamach naszej gazety.
Ich wyprawa miała trwać, od minimum dziewięciu miesięcy aż do… dwóch lat. Na spotkaniu w bibliotece małżeństwo czekało więc nie lada wyzwanie – przez nieco ponad dwie godziny opowiedzieć o wszystkich najważniejszych rzeczach, które spotkały ich po drodze.
Celów nie brakowało
Jak się okazało, ostatecznie podróż z Polski do Chin potrwała nieco krócej niż pierwotnie planowali, bo „tylko” pół roku.
– To było jedno z najważniejszych doświadczeń mojego życia – mówi Jan Czempiński. – Nie chciałem tu jednak wystąpić przed państwem jako ekspert i ktoś, kto wie szczególnie dużo o rzeczach, które zobaczył, ale po prostu jako mieszkaniec Piaseczna. Okazało się, że marzenie o wyjeździe da się spełnić.
Początkowe plany były niezwykle ambitne – po Azji, miała być jeszcze Australia, a potem Stany Zjednoczone. Generalnie para marzyła o tym żeby nie wracać do Polski… przez lata.
– Bardzo się jednak cieszymy z tego, co udało się zrealizować – przyznał prelegent.
Na datę wyjazdu, po ponad roku przygotowań, podróżnicy wyznaczyli sobie pierwszy dzień wiosny 2018 roku, ale została ona nieco przesunięta ze względu na Święta Wielkanocne. Po wspólnym ustaleniu blisko setki celów na szlaku wyprawy małżeństwo spakowało najpotrzebniejsze rzeczy do, kupionego pierwotnie po to by dojeżdżać do pracy w Górze Kalwarii za 1800 złotych, fiata uno z 1995 roku. Do tego przeszli cały szereg szczepień, wyposażyli się w najistotniejsze informacje o krajach przez które zaplanowali przejechać i rozpoczęli swoje wymarzone wakacje.
– Na wyjazd przeznaczyliśmy wszystkie pieniądze z prezentów ślubnych plus bieżące oszczędności – zdradził Jan Czempiński. – Było tego w sumie 13 tysięcy złotych.
Przez Beskidy do Chin
Celem numer jeden w Polsce było przejście (z noclegami pod namiotem) Głównego Szlaku Beskidzkiego – najdłuższego szlaku pieszego w naszym kraju. Następnie, po przekroczeniu polskiej granicy, podróżnicy udali się na Węgry (zahaczając o Balaton), a stamtąd (przez Chorwację i niezwykle gościnną Bośnię i Hercegowinę) do Albanii (z przypadkowo spotkanym, ale zaskakująco sympatycznym członkiem albańskiej mafii), Grecji (gdzie zwiedzili, trudno dostępny, półwysep Athos), Turcji, Gruzji (z piękną, dziką i górzystą przyrodą), Azerbejdżanu (z ogniem buchającym ze skał), Uzbekistanu (przez który pierwotnie nie planowali jechać), Kirgistanu (gdzie wzięli udział w Światowych Igrzyskach Koczowników) i Chin. Wspomnienia z wyprawy uzupełniane były licznymi zdjęciami i materiałami filmowymi. Małżeństwo opowiedziało, między innymi, o lokalnych kuchniach i o przygodach, które spotkały ich po drodze.
A co stało się z fiatem uno, który pierwotnie miał dojechać na Węgry? Okazało się, że mimo trudnych niejednokrotnie warunków do jazdy, dotarł on aż do Kirgistanu.
– Pierwsza awaria przytrafiła się nam w połowie podróży po Uzbekistanie, kiedy to przedziurawił się (z powodu jakości dróg) bak paliwa – zdradził Jan Czempiński. – Wcześniej nie złapaliśmy nawet gumy!
Nie mogąc wjechać autem do Chin, małżeństwo przekazało je „na wieczyste użytkowanie” uchodźcom z Tadżykistanu. Jego sprzedaż w ogóle nie wchodziła w grę, bo – jak się okazało – trzeba byłoby wówczas zapłacić cło w wysokości… 32 tysięcy złotych.
– Ostatecznie fiat skończył w rękach osoby, która naprawdę potrzebowała pomocy – podkreślił prelegent. – Dotarła do mnie kilka miesięcy temu wiadomość, że został on już zezłomowany, ale… jakoś nie chce mi się w to wierzyć.
Wielka podróż państwa Czempińskich zakończyła się w Państwie Środka, gdzie tradycyjna, wielowymiarowa kultura spotyka się z – pełną, szokującego niekiedy, rozmachu – nowoczesnością. I choć małżeństwo miało już nawet wykupione wizy do Wietnamu, to musiało wracać do Polski ze względu na chorobę babci Pana Janka.
Spotkanie w CEM, choć trwało długo, sprawiło wrażenie, że temat nietypowej podróży z pewnością nie został do końca wyczerpany. Wszyscy zainteresowani mogą jednak wejść na stronę www.facebook.com/tubylemme, gdzie pan Jan udokumentował kolejne przystanki tej wspaniałej wycieczki.