KONSTANCIN-JEZIORNA Kilka miesięcy temu odszedł na zawsze śp. Józef Hertel – znawca historii Konstancina, jego miłośnik i piewca. Pochowany został na cmentarzu skolimowskim, któremu poświęcił jedną ze swoich publikacji. Dożył sędziwego wieku, pozostawiając po sobie niepodważalną spuściznę, w tym 26 książek związanych z początkami i historią naszego miasta oraz stuletniego dziś uzdrowiska
Aby zrozumieć i docenić wieloletnie literackie zmagania Józefa Hertla z otaczającym światem, trzeba się cofnąć do jego lat dziecięcych, które spędził na łódzkich Bałutach. Tu dorastał i stąd w wieku 18 lat został wywieziony (był rok 1941) na przymusowe roboty do Niemiec.
Po powrocie w 1945 r. podjął studia polonistyczne na Uniwersytecie Łódzkim. Tym razem miał szczęście, gdyż trafił do środowiska, które stworzyło aktywną grupę poetycką nazywaną „grupą Olszewskiego, Szczawińskiego i Wirtha”. Należący do niej studenci to kilkanaście młodych, zdolnych osób obojga płci o szerokim wachlarzu poglądów od katolickich po lewicowe. Członkowie grupy są bardzo aktywni, sporo publikują m.in. w „Dziś i jutro”, „Tygodniku Powszechnym”, „Szpilkach”. Dodatkowo rozwijają działalność poetycką, występując na porankach i wieczorach autorskich w Łodzi, Poznaniu, Warszawie, Szczecinie, Karpaczu i innych miastach.
Pracę zawodową po studiach rozpoczął Józef Hertel 1 stycznia 1951 r. w dzisiejszym Teatrze im. Adama Mickiewicza w Częstochowie jako kierownik literacki. Tu wspólnie z nowym dyrektorem Edmundem Kronem stworzyli świetny duet, który wprowadził prowincjonalny teatr do czołówki scen krajowych.
Po wielu życiowych kolejach losu w 1976 roku trafił Pan Józef do Konstancina, gdzie jako kierownik Uzdrowiskowego Domu Kultury przepracował 6 lat. Tu mógł realizować swoje życiowe pasje i zainteresowania. Stary Konstancin z jego przedwojennymi willami i niezagasłą kulturą zachwycił go i oczarował. Oprowadzał po nim niezliczone wycieczki młodzieży szkolnej, kuracjuszy i turystów. Lata jego pracy w PPUK to czas rozwoju bazy leczniczej Uzdrowiska i budowy tężni solankowej. Realizując wizję rozwoju działalności kulturalnej doprowadził do stworzenia na Politechnice Warszawskiej pierwszego projektu muszli koncertowej w Parku Zdrojowym. Snuliśmy wtedy plany utworzenia Uzdrowiskowego Domu Kultury w dzisiejszej Hugonówce, a Jego zasługą było także zorganizowanie pierwszego koncertu w nowootwartej tężni w 1980 roku.
Niestety nadszedł rok 1982. Nasz bohater został zmuszony do odejścia z pracy w PPUK z powodu działalności związkowej w OK NSZZ „Solidarność” Służby Zdrowia.
Przygarnęliśmy go wtedy do pracy w Ośrodku Kultury. Po kilku miesiącach zdecydował się na odejście i samodzielne prowadzenie działalności wydawniczej. Było mu początkowo trudno, bo przez całe swoje życie zawodowe, od pierwszej pracy, miał opinię człowieka niezależnego i „rogatej duszy”. I to się nie zmieniło do końca życia. W latach 80. pisał książki i artykuły do prasy codziennej i tygodników, z czasem zaczął wydawać gazetkę „Wieść Gminna” . Przez blisko 40 lat pozostał wierny Konstancinowi i jego unikalnym wartościom kulturowym. W pamięci wielu mieszkańców pozostanie na długo widok jego sylwetki pochylonej nad nieodłącznym rowerem.
Na zakończenie tego wspomnienia chciałbym przytoczyć jedną z pierwszych prób poetyckich Józefa Hertla z 1948 roku, jego ulubiony wiersz „Trawa na gruzach” .
„Ta zieleń jest lirą,
W struny napięty gruz; –
Słyszysz, jak niecierpliwie kwilą? –
Złóż na nie rękę, złóż.
Drugą niebieskiej tknij harfy
I tak od świtu aż po dnia skraj:
Pod palcami twoimi świat martwy
Wstanie. – Ty ręce złóż i graj.”
W hołdzie Kronikarzowi Konstancina.
Andrzej Szczygielski
Panie Andrzeju,dziękuję za ten tekst i dobre słowo o zmarłym piewcy Konstancina. Pan Józef Hertel, nie był ulubieńcem tzw opiniotwórczych sfer Konstancina, oraz kolejnych władz lokalnych, z tond mało informacji o jego dorobku.